Wyszukałam temat , ktory mnie interesuje. Przecież kazdy czlowiek odchodzi inaczej. Widzę to teraz, mam pdp na wyciągniecie dłoni. Dzisiaj rano wstała, położyc ją juz mialam trudności. Chrapie głośno, ale nie spi widzę ,że powieki drgają i reaguje na byle pukniecie nawet lekkie łyzeczką.
Nie boje sie smierci ani umierającego czlowieka .Byłam w takich sytuacjach wielokrotnie. Pewnie wolałabym dac nogę i jechac do domu tylko że nie mogę tak postapić. Wstawałam dzisiaj pięc razy w nocy zaglądałam czy jeszcze odycha.O godz. 5 tej umyłam ją nakremowałam, podałam wode . Nie reagowała , ale po chwili gdy juz skonczyłam wszystkie czynnosci pokazała , że chce wstać .Zrobiła siusiu , potem siedziała na łóżku ok 10 min. bez oparcia. Wczoraj cały dzień spała mialam kłopoty z podaniem wody .Nie przełykała , bałam się , że sie zakrztusi. Lekow nie przyjmuje juz od 5 dni .Ma naklejony plasterek po którym uspokoiła sie, nie ma halucynacji . Przewracam ją tylko z boku na bok , sama juz tego nie zrobi. Co ja mogę jeszcze zrobić , żeby pomoc a nie zakłócic jej spokoju , przeciez wiem , że odchodzi na druga stronę . Jestem przy niej i tylko ze mna ma kontakt , reaguje na moj głos. Corki chcą z na rozmawiać ale ona nie otwiera oczu i nie daje im żadnych znków.
Skąd tyle sił dzisiaj rano miała , żeby wstać ? a może wszyscy sie mylą i wróci jeszcze do życia?