No tak, Omega3 mit Lachsöl gosci u mnie jako dodatek do porannej kawy, obserwujac babcie zaczelam na wszelki wypadek po dwie kapsuly lykac...
A dzis mamy kolejny dzien bez uspokajacza zaliczony. Tyle, ze dzis dla odmiany byla baaardzo rozmowna, usilowala mnie nauczyc podstawowego zwrotu w swoim dialekcie, uwaga, nieparlamentarne:
"Leek mi doch du am Arsch" - pisownia oryginalna w dialekcie. Ponoc to czesto uzywane, jak ktos komus tylek zawraca bez potrzeby ...
Tak jakby troche poczucie rzeczywistosci miala dzis lepsze i mowila sama, ze zdaje sobie sprawe, ze jest chora. Mowa - troche zaburzona, slowa wylatuja, w dialekcie tez, strasznie szybko to idzie.
13.02 - Caly czas obywamy sie bez uspokajacza, chociaz ciezko wytrzymac marudzenie. Dzis bylo nie za dobrze. Dzien zaczal sie swietnie - udalo mi sie "wyprac" babcie, czyli widmo smrodku zazegnane - pomogla wizja wizyty lekarza domowego. Lekarz caly w skowronkach, ze dobrze sobie radze i babcia taka jakas bardziej przytomna. Niestety, wszystko diabli wzieli po poludniu. Wczoraj padl ostatecznie termostat od ogrzewania, babcia wiedziala, ze dzis przyjdzie fachowiec, pomimo to juz "miala nerwy". Szale przewazyla pani od robienia porzadku z konczynami dolnymi. Fakt, ze dopiero dzis zadzwonila, ze przyjdzie i nie zdazylam babci tego do glowy zapakowac. Biedna kobitka stanela w drzwiach i babcia wrzasnela, z czerwona twarza, ze sobie nie zyczy, ze nie potrzebuje, bo przeciez ona sama ... Coz, grzecznie przeprosilam, pani nie nalegala widzac, co sie dzieje. Poprosilam tylko o co nieco wczesniejsze podawanie terminow. Wieczorem wrocily lekkie halucynacje znowu. Nie wiem, ile razy jeszcze dzis bede "wizytowana", mam nadzieje, ze da mi sie wyspac.
Tyle na dzis z frontu demencyjnego.