21 maja 2017 19:53 / 11 osobom podoba się ten post
Się melduję. Jutro minie dwa tygodnie od operacji usuwania żylaków metodą tradycyjną. Sama operacja ok, po czterech godzinach leżenia wstałam z pomocą pielęgniarki i byłam cała happy. Kroplówki się sączyły, nic nie bolało. Na drugi dzień dostałam kroplówkę na odchodne i wypuścili mnie do domu. Jeszcze przez dwa dni było ok, nawet nasiona posiałam (tzn. stałam i patrzyłam jak mąż pracuje). Na czwarty dzień zrobiło się mniej przyjemnie, rwało, szczypało i w ogóle było....ciekawie. Wytrzymałam do 8 dnia, kiedy to miałam wyznaczoną wizytę na ściąganie szwów. Lekarz szwy ściągnął (miałam 16) i powiedział, że pięknie się goi. Gołym okiem było widać, że jest deczko inaczej, ale pomyślałam że może to ja się nie znam. W końcu byłam w naszej lokalnej "Leśnej Górze", a lekarz też bardzo znany. Za dwa dni nawiedziłam lekarza domowego, coś mi tam przepisał i życzył cierpliwości. I tak cierpliwie staram się doczekać poprawy. Jest już lepiej, ale powiedzieć że dobrze to duuuużo za dużo. Od wczoraj zakładam pończochy (nawet całkiem ładne) i mam nadzieję, że już za chwileczkę, już za momencik będzie całkiem dobrze. Mam jeszcze ponad pięć tygodni do wyjazdu, to się wykuruję.