19 lutego 2015 08:42 / 2 osobom podoba się ten post
Ola55No i płaczę...Dobrze, że ten temat z rana został poruszony bo bym miała nockę z głowy! Rozumiem Twój ból...Kiedyś ja musiałam poinformować mojego męża o śmierci jego kota...
To był mój drugi kot. Pierwsza była Misia. Dostałam ją od męża na "Anetkę 2000", czyli na moje imieniny w 2000 roku. Miałam ją 8 lat. Po śmierci męża został mi ten kot. Spał ze mną, czekał na mnie, rozmawialiśmy sobie.
Jak był mąż, to On dbał o to, aby dostawała tabletki i nie miała rui. Kotka była bardzo delikatna, zastrzyki nie wchodziły w grę, bo wychodziła jej cała sierść. Weterynarz zasugerował mi, że najlepszym rozwiazaniem w moim przypadku będzie sterylizacja. Kotka była zadbana, zdrowa, zapewniał, ze wiek nie gra tutaj roli. Po tygodniu od sterylizacji kot przestał jeść, karmiłam go strzykawką. Wymiotował krwią, w ostatnią noc nie miał siły i nie chciał wskoczyć do mnie do łóżka, więc ja spałam z nim na dywanie. Zawiozłam go do weterynarza, nie było ratunku. Jak dostała zastrzyk usypiajacy, to zasypiała mi jeszcze na rękach. Później już obiecałam sobie, że nigdy nie będe miała kota. Wyszłam po kilku latach ponownie za mąż, mąż długo mnie na niego namawiał.
Tym razem to był Miś, bo to był kocurek i on odszedł i jego też trzeba była uśpić.