24 lutego 2018 10:33 / 3 osobom podoba się ten post
salazarJeśli trzy dni byłyście razem, to może uznała, że nie warto pisać, bo sama sobie zrobisz notatki? Te katusze przez które przeszłaś, to w obecności zmienniczki się działy? "Rzucanie okiem" na testament też?
Czekam na bardziej składną wersję tej opowieści :).
Jestem już w domku i tak jak obiecałam opiszę wam po krótce jakto było....
W mojej karierze opiekunki zawsze miałam pozycję osoby na zmianę. Wynikało to z mojego rytmu życia, sopraw prywatnych i zawodowych. Musiałam szybko nauczyć się nowych warunków itp. Zmieniałam Bułgarkę, Rumunką. Zawsze rozmowa w języku niemieckim. I ewentualnie dopytywałam się pdp jak nie zrozumiałam, nie zapamietałam.
Przyjeżdżam i zmienniczki nie zastaję przy podopiecznym. Jest na górze, przy swojej córce Przychodzi, siada jak dama i dowiaduję się, pdp idzie do szpitala i że Anka (nazwe ja tak, choc ma inaczej na imie) bedzie extra w szpitalu. W jednym pokoju w szpitalu, takie specjalne warunki. I mamy z Anką rozmawiać po niemiecku. A najlepiej jakbym sama rozmawiała i pytała pdp , bo chociaż Anka siedzki obok to Anki nie ma. Żadnego przekazania informacji jak dzien wyglada itd. Konsternacja, czy ja głupia jaką jestem?Zaczynamy jeść obiad. Nic mi nie jest pokazane jak karmic, od razu do pracy. I są popełniane pierwsze błędy. Jezykowe. Nie słysze wyraźnie jego słów. I nie moge przetłumaczyc. Na całe szczescie obiad dobiegł końca, ide na przerwe i po przerwie podpisuje umowe. Ja byłam na górze, Anka na dole. I zaczynamy czytać gazete. Prosi o podanie. I jest nerw. Od razu. Raptownie. Pytam sie dwukrotnie czy chce czytac gazete, bo juz zgłupiałam. Chodziło mu, że od ostatniej strony. Nikt mi tego nie przekazał, a sama ponownie nie słysze pdp wyraźnie. Później jest kolacja. Znowu spina. Nikt mni nie pomaga. Ja nie chce jeść kolacji, bo mnie obrzydza karminie pdp i potem jedzenie ta sama reka mojego jedzenia. Nauczyłam sie potem jeść moje jedzenie lewą ręka. W nocy pdop jest tak zdenerwowany, że budzi sie co godzine. Wstajemy razem i ja trylko patrze, co Anka robi. Wygładza kołdrę, pod sterownikiem, naciaga piżamę. Nic nie tłumaczy, ani po polsku ani po niemiecku. Jedynie jak sie komunikuje z pdp to szeptem i czule.
Ten pdp ma wielki problem z układem moczowym, z oddawaniem moczu. Nie jestem lekarzem, lecz jestem obeznana w temacie urologicznym ze wzgledu na operacje syna,a na problemy mojego dziadka i taty i ten człowiek cierpi i nikt mu nie może pomóc, bo on tej pomocy nie chce przyjąc. Co on powie tak ma być.... Nie współczuję mu, nie lituję, życzę mu wszystkiego dobrego i powrotu do zdrowia.