Daj znać, czy Wam smakowało :-)
Daj znać, czy Wam smakowało :-)
Dzieki ;) Niebo gwiazdziste ,co? Ale ja to zawsze sie wypuszcze bez swetra. I znowu bede smarkac...
A nie próbowałaś może elektronicznego papierosa? U mnie on sukcesywnie , pomału wyparł analogi.
Mnie jakos nie lezy,probowalam. Nie palilam dwa lata,nie to,ze chcialam rzucic,lekarz mi kazal;) I wszystko bylo okej. Do czasu. Rok temu,po 5 latach mojej pracy,odszedl moj pdp. Byl dla mnie jak wlasny dziadek,umarl nie dlatego,ze musial ale z powodu decyzji syna,ktory byl jego opiekunem i stwierdzil,ze u tak wiekowego staruszka nie potrzebne sa zadne terapie. Nie chorowal wcale duzo ani jakos bardzo. Natomiast z powodu ,ktory opisalam,umieral w domu 1 miesiac. Nie umialam sie z tym pogodzic...Nie umialam tego strawic...Bylo mi cholernie trudno. I w dzien,w ktorym odszedl za teczowy most,trzymajac mnie przy tym za reke,nie wytrzymalam...Zapalilam jednego,pozniej drugiego.A potem bylo z gorki. Wciagnelam sie i mimo,ze nie powinnam palic-zakrzepica-to cmikam sobie jak ta wariatka. Moze jak do domu pojade to ciepne te fajki,bo tutaj mi to nie wyjdzie,Pdp demencyjna i mi grandzi ,ostatnie kilka dni dzien i noc wasciwie. Nie dam rady rzucic bo sie troszke nakrecam i wmawiam sobie,ze nikotyna mnie koi. Kit,wiem...ale sobie wmawiam.
A to faktycznie nie masz teraz optymalnej sytuacj, żeby fajki odstawić. No z twoim PDP przykre, znam przypadek, gdzie rodzina to samo zrobiła.
Do domu jak pojedziesz, to spróbuj. Po sobie przekonałam się, że to nie nikotna koi, ale sam rytual palenia papierosa- taka kompulsywna czynność- często wykonywałam ją schematycznie w określonych sytuacjach. Jak przełamałam schemat, to był już spory krok do odstawienia zwykłych fajek. Teraz to już nawet często tego elektryka nie ciągnę, a na początku to się z nim nie rozstawałam, i musiałam jeszcze czasem analoga zapalic.
Wrocilam przeciez i juz sie wiecej nie wybieram ;) Koldra sie opatulilam i brakuje mi tylko kota,ktory by mruczal.
Wypożyczyłabym Ci "moją" kicię. Mruczy cudnie w różnych tonacjach ale coś chora bidulka od przedwczoraj jest i tylko żałośnie pomiaukuje.
Kocham koty...W ogole zwierzeta ale koty sa wyjatkowe. Kota nie mozna miec. To kot ma nas. I u mnie w domu rzadzi kot. Mam nowofudlandczyka co umyka przed kotem gdzie pieprz rosnie,komicznie to wyglada,mowie Ci. A Kici Twojej co sie stalo? Moze do weta trzeba by isc?
Byłyśmy wczoraj. Kicia miała temperaturę prawie 40 stopni. Pani wet pobrała jej krew do badania i babcia teraz czeka na telefon. Kicia w dalszym ciągu je tyle co nic i cały czas poleguje w szafie. Nic jej nie interesuje. Zapewne jutro znów będziemy musiały jechać. Mam tylko nadzieję, że uda jej się zwalczyć choróbsko, które się jej przyplątało i nie odejdzie na drugą stronę tęczy.
Ale co jej jest? Taka goraczka to tak z niczego sie nie bierze. Biedna kicia...Bede trzymala kciuki,zeby sie z tego wygrzebala. Na teczowy most ma jeszcze czas.