03 lutego 2013 15:33 / 1 osobie podoba się ten post
hm, Tina, widzę, że z Ciebie też niezły fizyk, gratuluję. Ale wracamy do kraju joginów, czyli do napisania paru zdań o Gandhim, co obiecałam jakiś czas temu. Znacie go jako Mahatmę Gandhiego (1869-1948) lecz to pierwsze to nie jest imię, tylko przydomek i oznacza "wielkiego duchem", więc każdy może być tak nazwany, jeśli zasłuży. Gandhi był Hindusem, który skończył prawo w Oxfordzie, uchodzącym do tej pory na jeden z 5 najlepszych uniwersytetów świata. Po krótkiej praktyce w Londynie i Bombaju wyjechał do pracy w zawodzie do Afryki Południowej, gdzie już w pociągu zaznał, co znaczy być Hindusem w tym kraju. Został bowiem wyrzucony z wagonu pierwszej klasy zanim dojechał do miejsca przeznaczenia, gdyż w kraju tym panował apartheid i kolorowi byli obywatelami marnej kategorii.Najbliższe 20 lat spędził Gandhi walcząc tam o prawa mniejszości hinduskiej drogą pokojową, poprzez demonstracje, pisanie artykułów, procesy itd. Wrócił do Indii w 1915r. w sławie osoby skutecznej w działaniu i wziął się za rzecz teoretycznie niemożliwą - wypędzenie Anglików-okupantów ze swego kraju. Zajęło mu to czas prawie do śmierci i 15 sierpnia 1947r. Indie odzyskały niepodległość po ponad stu latach angielskiego panowania. Udało mu się porwać do walki bez przemocy miliony zwykłych ludzi, zostawiających pracę, domy i godzących się na bicie i pobyt w więzieniach, by osiągnąć niezależność dla swej ojczyzny. Aby zrozumieć dlaczego potrafił pociągnąć tak wiele osób za sobą, trzeba poznać trzy ważne punkty jego systemu wartości:
1/ szacunek dla wszelkiego życia, w tym również dla wroga
2/ dążenie do życia w prawdzie, co łączyło się z kwestionowaniem rzeczy oczywistych, np. pogardy dla niedotykalnych uzasadnianej religijnie. Oznaczało też uważne przyglądanie się swoim przekonaniom i gotowość do ich zmiany. Gandhi by dowartościować niedotykalnych myl klozety, co było szokiem dla wielu, gdyż na niedotykalnych nie wolno było ludziom spoza innych kast nawet patrzeć.
3/ stałej pracy nad sobą, zwanej czasem niefortunnie ascezą, co zniechęca do niej wiele osób.
Gandhi w kontakcie a Anglikami dążył do kompromisu, gdzie było to możliwe, lecz potrafił też do upadłego bronić racji, które uważał za słuszne, np. walczyć o rodzimy przemysł niszczony przez okupanta. Kluczowe dla zrozumienia jego postawy jest to, że doceniał niewinne cierpienie ponoszone w słusznej sprawie. Uważał, że ma ono ogromną moc i w sprawach bardzo trudnych, gdy obie strony nie mogły dogadać się ze sobą, podejmował głodówki. W wyniku jednej z nich o mało nie umarł, tak zacięci byli jego przyjaciele wobec swych przeciwników. Gdyby nie dogadali się widząc jego tragiczny stan, następnego dnia prawdopodobnie by umarł, wycieńczony po kilkudziesięciu dniach niejedzenia (około 40, jeśli dobrze pamiętam).
Gandhi był porywczy i miał zmysłową naturę, więc mówienie, że panowanie nad sobą przychodziło mu łatwo byłoby nieprawdą. Całe życie spędził na uczeniu się jak najlepszego bycia w relacjach z drugim człowiekiem i służby ludziom wykorzystywanym. Jak wiele kosztowało Hindusów nieobdarzanie Anglików nienawiścią niech świadczy fakt, że aby zniszczyć lokalny przemysł włókienniczy, obcinali tkaczom kciuki, czyniąc ich inwalidami. Wyobraźcie sobie swego ojca lub matkę tak potraktowanych, a to tylko jedna z krzywd, które robili Hindusom. Charyzma Gandhiego przyciągała do niego wielu cudzoziemców, którzy sprzedawali majątki i brali z nim udział w walce bez przemocy. Z Niemiec pochodził Żyd Kallenbach, z Polski - Wanda Dynowska.
Drogą Gandhiego poszedł potem Martin Luter King walcząc z segregacją rasową w USA. Również pociągnął za sobą miliony ludzi, w tym dzieci za zgodą rodziców i własną gotowych na cierpienie, np. pogryzienie przez psy policyjne i bicie pałkami. Także osiągnął sukces. Myślę zawsze z miłością o ludziach gotowych do takiej determinacji.