Chciałam to dziś napisać w moim "Bubach'owym" pamiętniku, ale temat rozwinął się tutaj, wobec czego ustosunkuję się do tematu.
Młody w domu zdrowieje w trybie przyspieszonym, ale mój tato dostał wstecznej reakcji postresowej. Wiem, nie ma takiej choroby, ja to tak nazwałam na własny użytek. Chodzi o to że wylazło z niego wszystko co w sobie gniótł, ten strach o Juniora, panika po usłyszeniu pierwszej - na szczęście nietrafnej - diagnozy i całe późniejsze pieriepałki z pyskiem mojego eks włącznie. Nie dziś wprawdzie i nie jutro, ale kiedyś jeszcze zamierzam jechać do Niemiec, i mam nadzieję że nawet wkrótce. Żeby mieć spokój święty i nie osiwieć do reszty (pół głowy siwej mi wystarczy) pomyślałam żeby zabezpieczyć rodziców i chłopaków, sobie "kupując" przy tym odrobinę spokoju.
Na dziś byłam umówiona do notariusza w towarzystwie pani mediator z ośrodka rodzinnego. Panią poprosiłam pro forma, okazało się to dobrym pomysłem. Można było to przez sąd rodzinny, ale jakiś czas temu ja już z panią mediator miałam kontakt i umowę prawną dotyczącą innych przypałów z moim byłym, dlatego tak pomyślałam.
Notariusz sporządził oświadczenie w którym ja udzielam moim rodzicom pełnomocnictwa co do wszelkich działań dotyczących istotnych spraw dot. dzieci, związane przede wszystkim ze szkołą, leczeniem, podejmowaniem decyzji odnośnie ew. zabiegów (zabiegi i operacje ze wskazań życiowych i ratujące życie są traktowane oddzielnie, bez konieczności pozwoleń). Nakłada to pewne obowiązki na dziadków, dot. obowiązków dnia codziennego. Prawna odpowiedzialność spoczywa na mnie a ja udzielam WYŁĄCZNIE pełnomocnictwa.
Wszystko razem zatwierdziła pani mediator i uwierzytelniona kopia tego oświadczenia trafiła do akt sądowych pod moim nazwiskiem - do kompletu.
Po pierwsze - mój błąd i totalne niedopatrzenie że nie zrobiłam tego wcześniej. Dobrze że konsekwencje mojej niewiedzy nie bolały bardziej...
Po drugie - dokument taki nie może być "długoterminowy" - mój traci ważność z końcem 2014r i w razie konieczności będzie trzeba sporządzić nowy. Długoterminowe są tylko dot. oddania opieki, a i to zależnie od sytuacji rodziny (fakt pozbawienia lub ograniczenia praw ojca dziecka też ma znaczenie, mój były ma prawa, ale ja mam wykonanie).
Po trzecie - i najważniejsze - jak przyjdzie co do czego to i tak wszystko człowiek zostawia i goni do kraju do dziecka, nie patrząc czy ma opiekę ojca czy tylko dziadków... Sorki, nie człowiek... MATKA...