23 grudnia 2013 20:43 / 15 osobom podoba się ten post
Słowo się rzekło... A więc < na początku był chaos>.... Żartuję ! Aż tak daleko ta historia nie sięga....
Z Haliną poznałyśmy się dzięki naszym synom. Obaj w tym samym wieku , okupowali osiedlową piaskownicę , zabierali sobie samochodziki ale wspólnie wyganiali inne dzieci z huśtawek. Nie raz musiałyśmy zażegnywać te ich spory i opatrywać otarte kolana . Siadałyśmy na wspólnej ławce i pilnowałyśmy tych naszych małych wojowników. No i wiadomo , dwie mamusie miały raczej wiele wspólnych tematów , a czasami było to zwykłe pierdu-pierdu o dniu codziennym , o tym , co na obiad , jaka dziś pogoda.... W sumie taka niezobowiązująca , grzecznościowa znajomość . Dzieci kończyły zabawę , rozchodziliśmy się do własnych domów i spraw. Niekiedy padło z którejś strony zaproszenie do siebie na kawę , ale i podczas tych wizyt nigdy nie rozmawiałyśmy o żadnych ważnych sprawach . Wszystko grzecznie , z dystansem... I tak minęło kilka lat . Halina urodziła drugiego syna , ja - jeszcze dwie córki . Przez ten cały czas były spotkania przy piaskownicy , czasem wspólny spacer do parku i kawki-herbatki. Potem na długi czas kontakt prawie się urwał , Halina zaczęła wyjeżdżać do DE do pracy ( nie jako opiekunka) , a ja w tym czasie dość poważnie zachorowałam . Nie czułam się w obowiązku informować jej o tym , a i naprawdę rzadko się widywałyśmy. Każda skupiona na własnych sprawach. Po trzech latach < doszłam do formy > , ona też już nie wyjeżdżała i znów zaczęłyśmy się częściej spotykać . Tematy nieco się zmieniły , dzieci chodziły do szkoły , nasi najstarsi chłopcy do wspólnej klasy , więc zebrania , podręczniki , oceny....Mniej więcej w tym czasie moje małżeństwo bardzo <podupadło>. Nieraz chciałam się jej z czegoś zwierzyć , ale miałam jakiś dziwny opór , przeczucie , że ona wcale by tego nie chciała . Nie mam do dziś pojęcia , dlaczego wtedy tak czułam ? Co powodowało , że nie umiałam złamać tej bariery ? Może to , iż wtedy jej małżeństwo postrzegałam jako prawie idealne , więc nie chciałam zasypywać jej własnymi brudami ? Właściwie nasza znajomość była już na etapie znacznie serdeczniejszym , ale nadal był jakiś irracjonalny mur.
Mój ówczesny małżonek wyjechał do Holandii , do pracy . Ściągnął go do siebie jego kolega i sąsiad z bloku. Miało być pięknie i dobrze... Nie było . Po niespełna miesiącu przyszły pierwsze pieniądze , były telefony i smsy... Miałam cichą nadzieję , że ta rozłąka sprawi , że nie tylko poprawi nam się finansowo , ale i z innej perspektywy spojrzymy na nasz związek i wzajemne relacje... Czas pokazał , jakże naiwna była ta nadzieja... Mijał kolejny miesiąc , telefony były coraz rzadsze , głównie z tłumaczeniem , że chwilowo nie ma żadnej pracy , musi czekać .. Były jeszcze smsy , pełne zapewnień o miłości do mnie i dzieci , o tęsknocie. Myślałam sobie , trudno , chwilowy przestój , potem coś ruszy. Ale mijały tygodnie i nic się nie zmieniało , oprócz tego , że zostałam praktycznie bez środków do życia . Nie będę opisywać , jaką gehenne przeszłam . Z nikąd pomocy , nawet <rodzina> nagle zapomniała , gdzie mieszkamy. Moja własna siostra , gdy poszłam do niej z płaczem prosić o pożyczenie pieniędzy na przysłowiowy chleb , wyjęła 10 zł. i powiedziała < Basia , pomogła bym ci , ale nie mam z czego >. Za tydzień zadzwoniła , żebym przyszła zobaczyć jakie meble sobie kupiła do kuchni...
Nie miałam pracy , do MOPSu wstydziłam się iść . Trochę w tym czasie pomagała mi sąsiadka .
Halina wpadła na kawę... Coś we mnie pękło , strzeliło tak , że nie mogłam się opanować . Musiałam wszystko z siebie wywalić , wyrzygać emocjonalnie ... Przytuliła mnie i płakała razem ze mną . Pozwoliła mi na to , abym się oczyściła...
Gdy ochłonęłam , to pojechała po mnie bez ceregieli , zje...a jak szmaciarz konia . Czemu nic jej nie powiedziałam , dlaczego nie przyszłam do niej ??? Ludzie ! Wstydziłam się , bałam , nie wiedziałam !!!! Zadziałała błyskawicznie . Miałam wreszcie co dać jeść dzieciom , podrzucała obiady , na siłę zaciągnęła do MOPSu. Coś tam mi przyznali . Było bardzo skromnie , ale było w ogóle.
Wtedy między nami runął ten mur , który obie nieświadomie zbudowałyśmy. Opowiadała mi , że wiedziała , że byłam chora , ale nie przychodziła do mnie wtedy prawie wcale , bo nie wiedziała , jak ma się zachować . Miałam raka . Spotkałam się wtedy z tak dziwacznymi zachowaniami różnych ludzi , że wcale mnie to nie dziwiło. Mówiła , że się o mnie bała . I modliła.
Minęło ponad pół roku , w czasie którego załatwiłam sobie przez UP uczestnictwo w kursie opiekuna . Miałam z tego trochę kasy , miałam odskocznię od domu i nieco oddechu. Małżonek wrócił . Jakby nic się nie stało , jakby wyszedł poprzedniego dnia do pracy.... Przywiózł dzieciom reklamówkę słodyczy...........Przywitał się słowami < Ale się za wami stęskniłem> !!!
Skończyłam kurs , znalazłam pracę , odżyłam . Po jakimś czasie postanowiłam się douczyć . Zapisałam się do LO .
Właśnie tego dnia wracałam ze szkoły , gdzie zanosiłam papiery . Halinę spotkałam na chodniku. Widziałam po jej minie , że coś nie tak . Powiedziała tylko < Teraz twoja kolej>.
Poszłyśmy do mnie . Przez prawie pięć godzin słuchałam.... Były łzy , była opowieść o jej życiu , o jej < jakże idealnym > mężu. W końcu pokazała mi siniaki. Osłupiałam jak żona Lota . Przeżyłam kolejny szok , jak mi opowiedziała , co ten zwyrodnialec z nią robił .
A ja miałam przed oczami obraz szczęśliwej rodziny z niedzielnymi wyjściami pod rączkę do kościoła...........
Namówiłam ją , żeby też się zapisała do szkoły , żeby wreszcie zrobiła coś dla siebie .Nauczyłyśmy się siebie wspierać . Często mówiła , że przychodzi do mnie na terapię , nazywała swoim osobistym psychologiem-chałupnikiem .
A dziś ? Odeszłyśmy obie od swoich wspaniałych mężów . Halina jakiś czas wynajmowała mieszkanie , a ponad rok temu pojechała do Angli do swojego wujka , który owdowiał i potrzebował opieki. W pażdzierniku tego roku wujek odszedł do swojej żony , za którą bardzo tęsknił . I nawet troskliwa opieka Halinki nic nie pomogła . Ale on ją docenił . Zapisał jej dom i oszczędności ... Jestem pewna , że mało kto zasłużył na taki <dar>. Jej , po prostu , to się należało . Za całe jej trudne życie i za to , jakim jest człowiekiem.
Halina jest mi bliższa niż siostra . Ona JEST moją siostrą ................................