Przeoczyłam ten wątek......dlatego wtrącę parę groszy dopiero dzisiaj:)
Oczywiście każdy ma rację,ale Kasia najmądrzej tu napisała.......
'Przerobiłam" w mojej historii opiekunki pięć Alchajmerków,i każdy był inny.
Pierwszym był Pan,który kochał i szanował wszystko co go otaczało,-zero agresji....na prawde nigdy.......i pomimo tego,że nie wiedział co tak na prawdę się z Nim dzieje,zawsze był miły i uśmiechnięty.
W czasach wojny chował w swoich stajniach żołnierzy z każdego możliwego kraju,-według synów najdłużej stacjonowali u niego Francuzi....dlatego perfekt mówił w tym języku.
Czasem kiedy siedzieliśmy na tarasie,mówił mi,że musimy być cicho,-bo w stajni są francuskie konie i nikt nie może się o tym dowiedzieć:)
Fantastyczny gość,dzielił się ze mną każdym posiłkiem,-oczywiście ja udawałam,że jemy i pijemy z "jednej michy"....nigdy go nie zapomnę....bo był mega przystojny
Potem była Madzia.........hmmmm.......ani agresja ani też "miłosna" odmiana AL........totalna olewka na wszystko poza synem......przyznam,że mega specyficzna odmiana,bo nawet w książkach o czymś takim nie czytałam.
Kolejną PDP-ną była Pani,która chciała zaciupać mnie swoją laską....wiecznie płakała,i mówiła mi,że jak stanę przy oknie to hitlerowcy "upierdzielą" mi łeb......serioo.to była lekcja przetrwania:(
Przez dwa tygodnie(bo w takim czasie zawinęłam się z kontraktu),miałam PDP-ną,która odebrała mi chyba ze dwa lata życia........nawet nie będę wspominać:(
Teraz jestem u Dziadka,który w gruncie rzeczy ma wszystkich odmian po trochu.......ale jest kochany,dopóki oznajmiam mu wszystko co z nim robię....nawet to,że zdejmuję mu skarpetkę muszę mu powiedzieć,w przeciwnym razie nie wie co jest grane i złości się jak diabli..i w tym też jest kochany.:)
Ok... co chcę powiedzieć........NIE ma reguły na tą chorobę.
Pewnie,że jest jakiś tam zbiór wspólny w tym schorzeniu........ale.....na ile prawdziwy???
Myślę,że to iż każdy chory na AL się boi......to na pewno...