Czy praca Opiekunki ma duży wpływ na życie osobiste?

29 czerwca 2013 19:50 / 3 osobom podoba się ten post
Jest sporo mężczyzn, którzy po prostu nie dorośli do roli. Tak sobie przeszli miękko od mamusi do żonusi. Ktoś kiedyś zauważył, że dziewczynki od małego ćwiczą swoją rolę. Lepią babki z piasku, ubierają lalki, bawią się w mamusię i tatusia itd. A chłopcy co robią - latają z jakimiś patykami lub pistolecikami i awanturują się. No to jak potem mają sieroty poradzić sobie z rolą ojca i żywiciela rodziny.!!. Polowania już się skończyły ;-// Powinni chyba zmienić dziecięce zabawy, bo u dziewczynek wszystko jest ok. Hahaha
29 czerwca 2013 20:30
moje pierwsze małżeństwo również było wielką porażką teraz od 3 lat jestem z jednym facetem który jest starszy o 14 lat dośwaidczony po przezyciach rozwodzie i spełniamy się jak najleppiej fakt sa jakies kłótnie sprzeczki najbardziej właśnie kiedy ja tu jestem jak nie on zacznie to ja ale to tesknota:) mam tego świadomość że na poczatku moje wyjazdy dużo nam pomogły w zwiększeniu i wzmocnieniu tego związku ale teraz juz po mału oboje sie męczymy tym a nie chciałabym żeby tym razem moje wyjazdy nasz rozdzieliły dlatego rok i zjeżdżam do Polski na stałe.
29 czerwca 2013 20:37 / 4 osobom podoba się ten post
No niestety mój mąż chyba faktycznie nie dorósł do tej pory do roli meza i ojca. Najpierw wyręczała go mamusia , potem ja, teraz jak mnie nie ma wszystko załatwiaja dzieci. Fakt nigdy mnie nie bił, teretycznie jest dobrym człowiekiem, ponoć mnie kocha. Tylko czy to wystarczy. Długo tolerowałam jego zachowanie, ale może tez dlatego , ze ja czułam się mało wartosciowa.
Tu mam dużo czasu do przemyślen, ludzie mnie szanują , a nawet uważją za ciekawą i wartościową kobietę. coraz częściej myślę ppoważnie o rozwodzie.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i podniesienie na duchu. Miałam dzis gorszy dzień, ale jest już dobrze, a musi być jeszcze lepiej.
Miłego wieczoru wszystkim.
29 czerwca 2013 20:43
to tak jak i u mnie mój mąż od mamusi do mnie.to jest tez fakt gdzie boimy się nowych wyzwań i staramy sie starym zwyczają i rzeczą jakoś pomóc ratowac a może będzie dobrze ale kiedyś nasza wytrwałość sie końcy i decydujemy się jednak zostawić to co mamy i zacząć od nowa.może początki po tym sa nie za wesołe ale po jakimś czasie jak nam jest lepiej lżej bezstresowo i to jest piekne :)
29 czerwca 2013 21:10
Używaj ile chcesz hehe ;-))
29 czerwca 2013 21:14 / 2 osobom podoba się ten post
wisienka

No niestety mój mąż chyba faktycznie nie dorósł do tej pory do roli meza i ojca. Najpierw wyręczała go mamusia , potem ja, teraz jak mnie nie ma wszystko załatwiaja dzieci. Fakt nigdy mnie nie bił, teretycznie jest dobrym człowiekiem, ponoć mnie kocha. Tylko czy to wystarczy. Długo tolerowałam jego zachowanie, ale może tez dlatego , ze ja czułam się mało wartosciowa.
Tu mam dużo czasu do przemyślen, ludzie mnie szanują , a nawet uważją za ciekawą i wartościową kobietę. coraz częściej myślę ppoważnie o rozwodzie.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i podniesienie na duchu. Miałam dzis gorszy dzień, ale jest już dobrze, a musi być jeszcze lepiej.
Miłego wieczoru wszystkim.

...napewno jestes wpaniala osoba Wisienko... kazda ktora wybrala droge Opiekunki... jest wartosciowa... i odwazna....
  ...bo czym jak nie odwaga... jest wyruszyc z kraju... czesto przy niklej znajomosci jezyka...  do obcego Landu... do obcego domu...
...lzy... rozpacz trzeba na uwiezi trzymac... smutek i bol roznych rozstan /dzieci... rodzice/ taic w sobie... i pocieszac sie internetowymi kolezankami... bo nie chce sie jeszcze bardziej...  tych pozostawionych w domu dolowac... i siebie tez...
Wnioskow z tego co napisalam nie bede wyciagac... bo kazda z nas ma inna sytuacje... i wobec tego inna odpowiedz...
 
Pytanie jednak musze zadac... czy warto zly... roszczeniowy zwiazek.... malzenski czy partnerski ciagnac dalej... czy tez  zamknac za soba brame i nie ogladajac sie wstecz... isc do przodu... przed siebie...
 
29 czerwca 2013 21:16
edzia2727

to tak jak i u mnie mój mąż od mamusi do mnie.to jest tez fakt gdzie boimy się nowych wyzwań i staramy sie starym zwyczają i rzeczą jakoś pomóc ratowac a może będzie dobrze ale kiedyś nasza wytrwałość sie końcy i decydujemy się jednak zostawić to co mamy i zacząć od nowa.może początki po tym sa nie za wesołe ale po jakimś czasie jak nam jest lepiej lżej bezstresowo i to jest piekne :)

...Edziu Ty jestes silna osobowosia... mozesz gory przenosic... do tego jestes mloda i cale zycie przed Toba... znalazlas druga polowke.... a to najwazniejsze przeciez... tak trzymaj...
29 czerwca 2013 21:25
kika1

...napewno jestes wpaniala osoba Wisienko... kazda ktora wybrala droge Opiekunki... jest wartosciowa... i odwazna....
  ...bo czym jak nie odwaga... jest wyruszyc z kraju... czesto przy niklej znajomosci jezyka...  do obcego Landu... do obcego domu...
...lzy... rozpacz trzeba na uwiezi trzymac... smutek i bol roznych rozstan /dzieci... rodzice/ taic w sobie... i pocieszac sie internetowymi kolezankami... bo nie chce sie jeszcze bardziej...  tych pozostawionych w domu dolowac... i siebie tez...
Wnioskow z tego co napisalam nie bede wyciagac... bo kazda z nas ma inna sytuacje... i wobec tego inna odpowiedz...
 
Pytanie jednak musze zadac... czy warto zly... roszczeniowy zwiazek.... malzenski czy partnerski ciagnac dalej... czy tez  zamknac za soba brame i nie ogladajac sie wstecz... isc do przodu... przed siebie...
 

Kika - dziękuję. 
 
Kacha 25 - tobie również dziekuje
 
Dziękuję też wszystkim innym dziewczynom, które się wypowiadały. 
 
Jak zwykle na was zawsze mozna liczyc.
 
Może rzadko tu piszę, ale czytam każdy wpis.
 
29 czerwca 2013 21:44
kika1

...Edziu Ty jestes silna osobowosia... mozesz gory przenosic... do tego jestes mloda i cale zycie przed Toba... znalazlas druga polowke.... a to najwazniejsze przeciez... tak trzymaj...

teraz przenosze góry ze wspaniały mężczyzną który rozumie mnie i jest wspaniały dla mnie.taki mój Książę na białym Rumaku :)
29 czerwca 2013 22:55 / 1 osobie podoba się ten post
Tylko czy mozna byc tak naprawde z kims szczesliwym  - a czy samemu mozna byc szczesliwym???
mi jest dobrze tak jak jest, choc czasem przydal by sie ktos kto by bez slow cie rozumial....
lepiej byc samemu, niz samemu bedac we dwoje... bo to jest straszne - i ta nadzieja ze moze bedzie lepiej???
TYLKO KIEDY ? 
    za tydzien .....
     za miesiac .... nie warto sie ludzic wiedzac dobrze, ze nic sie niezmieni.....
w milosc to ja nie wierze juz.... Widze po kolezankach, jak to im dobrze w malzenstwie....sobota wieczor ona z dzieckiem w domu, on z kolegami na imprezke...
29 czerwca 2013 22:58 / 3 osobom podoba się ten post
wisienka

No niestety mój mąż chyba faktycznie nie dorósł do tej pory do roli meza i ojca. Najpierw wyręczała go mamusia , potem ja, teraz jak mnie nie ma wszystko załatwiaja dzieci. Fakt nigdy mnie nie bił, teretycznie jest dobrym człowiekiem, ponoć mnie kocha. Tylko czy to wystarczy. Długo tolerowałam jego zachowanie, ale może tez dlatego , ze ja czułam się mało wartosciowa.
Tu mam dużo czasu do przemyślen, ludzie mnie szanują , a nawet uważją za ciekawą i wartościową kobietę. coraz częściej myślę ppoważnie o rozwodzie.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i podniesienie na duchu. Miałam dzis gorszy dzień, ale jest już dobrze, a musi być jeszcze lepiej.
Miłego wieczoru wszystkim.

Wisienka...kochana...doskonale cie rozumiem. I dlatego...też idź za radą Mychy...polez sobie pod ścianą zamiast walic w nia głowa. To naprawde złota rada. Myche trza dodatkowymi, nielimitowanymi plusami za te rade nagrodzic. Moze Moderator ma na to sposób. Dziala. Nie jestem jeszcze w najlepszej kondycji ale nie o kondycje teraz chodzi a o rownowage.Moją i twoją równowage psychiczną. A lezenie pod ściana z wyciągnietymi nogami jest najlepszym środkiem. Man mnie nie bije, nie pije, i ponoc kocha :) Ale ja sie zastanawiam czy kocha czy potrzebuje? Kochac to też porzebować- zgoda ale w jedną strone to nadużycie. Ale najważniejsze...nie wazne w tej chwili co on czuje do mnie. Wazne co ja czuje jeszcze do niego. I dlatego leze pod ścianą :)
29 czerwca 2013 23:18 / 4 osobom podoba się ten post
A ja radze ani nie walić głowa o scianę ani nie leżec pod nią-a po prostu-odejsc od tej sciany,aby zobaczyc inny swiat i znalezc kogos,przy kim nie trzeba sie bedzie zastanawiac,,czy on kocha,czy ja kocham.bo wszystko bedzie oczywiste.
30 czerwca 2013 11:21 / 6 osobom podoba się ten post
Żeby tak zrobić, to trzeba najpierw wiedzieć czego się chce i kim się jest po burzliwych przemianach w życiu. Można wpakować się z deszczu pod rynnę. Wykonując tę pracę niejedna z nas dowiaduje się nowych rzeczy o sobie. Same się czasami nie poznajemy, tak wpływa na nas nowa sytuacja życiowa. Sądzę że w większości są to pozytywne zmiany. Gdybyśmy były w PL tkwiłybyśmy dalej w tym co było a tu ( w DE )  mamy coś innego, nowego. Jakieś wyzwanie, które wyzwala w nas nowe reakcje i zachowania. Man dane było to poznać, rodziny dalej tkwią w tym co dla nas "było". Często nie rozumieją co się w nas i z nami dzieje. Niejedna jechała do DE na wariata, ze słabą znajomością języka i strachem pod skórą. Takie przeżycia zmieniają nas - a rodziny ( mężowie ) dalej tkwią w tym, co dla nas "było". I tu się zaczyna problem. Najlepiej chyba, według mnie oczywiście, dać sobie czas. Zobaczyć jakie jesteśmy po tych wszystkich wewnętrznych perypetiach i obejrzeć dokładnie jak to się da przystosować do tych, którzy zostali w tym, co dla nas już "było". Kobiety to potrafią, nie warto na oślep porzucać wszystkiego. Takiej decyzji trzeba być pewną, na 100%. Bo to przecież kawał życia. Dajmy sobie trochę czasu i pamiętajmy, że "co nagle to po diable" ;-))  I życzę każdej dziewczynie, żeby po takim danym sobie czasie, poczuła się piękniejsza i wartościowsza. I aby odnalazła w sobie siłę do dalszego, troszkę zmienionego życia. 
30 czerwca 2013 11:38
Mycha bardzo ładnie i mądrze to napisałąś. Wiem o tym i nie robię nic na wariata. Po prostu miałąm gorszy dzień i potrzebowałam się trochę wyżalic. Na szczęście wiele z was potrafi coś doradzic, wesprzec na duchu. Decyzji nie podjęłam i nie podejmę bez dokładnego przemyślenia za i przeciw.
Dzieki za dobre rady.
30 czerwca 2013 11:41 / 1 osobie podoba się ten post
Wisienko, ja pisałam ot, tak sobie. Do nikogo personalnie. Liczę na to, że jak któraś ma dołka, to może po przeczytaniu będzie jej lepiej. Pisz i żal się. Bo to sposób na oczyszczenie się i krok bliżej do podjęcia decyzji. Pisz i nie przejmuj się co inni myślą. Pisząc analizujesz a to dobrze ;-)) Tak sobie popisałam, tak sobie....