27 czerwca 2013 16:43 / 4 osobom podoba się ten post
AsikOgladam "Patriote"...jeszcze mi nie przeszlo...ale nie moge bez forum funkcjonowac. Musze chyba na terapie sie jakas zapisac. Metafizyka życia....cóz...tych metafizycznych wątków mialam wiele. Ale nie bede sie wypowiadac... niektorzy uznaja mnie za wariatke (delikatnie mowiac) Nie chce rozpalac ognia...s mutno mi i tyle. Uswiadomilam sobie ze bylam od listopada 9 dni (cale) w Polsce...mam byc do Świąt...nienormalna jestem. Wymiekam. Urlop? A co to jest? Tu mam spokój, mało obowiązków, przyjazną atmosferę...własne mieszkanie...i DÓŁ...totalny. Ja wiem...nikt mi nie pomoze...musze sama...Ktoś kiedyś powiedzial, zebym zmienila klimat, wyjechala, zostawila wszystko...nie potrafiłam. Nie mialam sil zostawic małego dziecka,chorej teściowej, męża....potem ten sam mąż :) powiedzial ze mam wyjechac... ironia losu? Przeznaczenie? Córka mi powiedziala, że gdybym wyjechala gdy byla mała (9 lat) nigdy by mi nie wybaczyła bo nie zrozumialaby. Dobrze ze zostałam wtedy...dobrze ze wyjechałam potem...ale ja? Co ze mną? Nie wiem. Ide sie z tym przespac. Przynosze ulge...radośc a smutek mnie ogarnia coraz większy. Jak dawać coś czego z dnia na dzien samemu sie ma coraz mniej? Dobranoc.
Całe życie coś z siebie dajemy, dzieciom, rodzicom, mężowi, ale nie potrafimy brać. I przychodzi taki dzień,że nie wiadomo co dalej ze sobą zrobić. Teoretycznie nic złego się nie dzieje, nie ma już noża na gardle, ale baterie się rozładowały i przed nami pustka. Nie wiem, chyba trzeba trochę w sobie pogrzebać, poszukać jakiejś radości, trampoliny od której można się odbić.
Pomagać, tego nauczyli mnie rodzice, od zawsze słyszałam to słowo, moja mama była niepełnosprawna fizycznie i trzeba jej było pomagać, zawsze mówiła że szybko umrze, a ja zostanę sama. Czasami tak bardzo bałam się wracać ze szkoły do domu, bo nie wiedziałam, czy Ona jeszcze żyje. Straszne i mocno obciążające psychikę dziecka. Wybrałam zawód, moja praca polegała na pomaganiu innym kobietom, teraz też pomagam i co? Ano to, że uświadomilam sobie, że w normalnym życiu sama o pomoc nie potrafię prosić, a jak ktoś mi zaproponuje, to ciężko mi pomoc przyjąć. Nie skupiam się na tym, co jest dobre dla mnie, tylko na tym, czy moja rodzina będzie zadowolona.Czy odrobina egoizmu jest szkodliwa? Jak się nauczyć myślenia o sobie,robiena czegoś dla siebie bez wyrzutów sumienia? Nie wiem.
Asik też mi smutno, ale jeszcze tyle lat życia przed nami i coś z tym zyciem trzeba zrobić.