Opiekunkowe szkło kontaktowe

25 czerwca 2013 15:50
dorotee

A wiesz Danuto, ze listonosz czesto jest bardzo wyczekiwanym gosciem? Nie tylko w dniu kiedy przynosi rente? Teraz pewnie nadal wnosisz radosc w zycie ludzi dla ktorych pracujesz?

Dorotee - o tym to akurat wiem, ale w wielu przypadkach to ja się cieszyłam na ich widok. Praca ciężka była jednak na koniec i tak zostałam z uśmiechem na twarzy ...A teraz nie staram się o sprawianie radości (to sprawa drugorzędna), raczej kombinuję jak im przynieść ulgę...
25 czerwca 2013 15:55
kika1

Piekne przemyslenia wysnulas ze swojego zycia... "opanowalam panike" :))) tu jest sedno niepokojow... powoli zmierzam do Twojego etapu:))) powodzenia we wszystkim zycze Tobie...

Kika1 - hym.. nie wiem co powiedzieć bo wiem co umiesz (próbuję się tego nauczyć), więc powoli zmierzam do Twojego etapu ...choć mam duże wątpliwości czy posiadam tego typu zmysł..... i mocno trzymam kciuki ....
25 czerwca 2013 15:56 / 2 osobom podoba się ten post
Czasem radosc jest wazniejsza, ja mam szczescie na posady u chorych z nowotworem, z biletem juz tylko w jedna strone, bole ktorych morfina juz nie koi, ale usmiech na twarzy na widok rozy z ogrodka, gra na harmonijce ostatnim tchem. Jeden podopieczny kiedys mi powiedzial w srodku nocy,nie myslalem ze usmiech koi bol. Obecny mowi o rosnacym sercu, i przestaje plakac.Nie ma juz czasem mozliwosci ulzenia.
25 czerwca 2013 15:58
Wszystkim, którzy mnie tak szczodrze darzyli - serdecznie dziękuję..
25 czerwca 2013 19:36 / 4 osobom podoba się ten post
dorotee

Czasem radosc jest wazniejsza, ja mam szczescie na posady u chorych z nowotworem, z biletem juz tylko w jedna strone, bole ktorych morfina juz nie koi, ale usmiech na twarzy na widok rozy z ogrodka, gra na harmonijce ostatnim tchem. Jeden podopieczny kiedys mi powiedzial w srodku nocy,nie myslalem ze usmiech koi bol. Obecny mowi o rosnacym sercu, i przestaje plakac.Nie ma juz czasem mozliwosci ulzenia.

Obydwoje moi rodzice chorują na nowotwory złośliwe, ojciec obecnie jest na nawrocie i bierze chemię ... Wszystkie decyzje jakie podięłam szły w kierunku sprawienia im ulgi, a oni widząc osobę silną, kompetentną i rzeczową nie czują się bezradni i samotni ...Nie uciekają też od prawdy stawiają czoła chorobie i zaczynają świadomie wybierać metody leczenia. Wiem, że im wiecej zrobi się tutaj tym mniej ma się do zrobienia ...Mojej jedynej przyjaciółce w Polsce (uległa bardzo poważnemu wypadkowi drogowemu) kazałam stanąć  przed lustrem, popatrzyć na siebie i odpowiedzieć sobie na pytanie czy chce z tym być ... Powiedziała, że nie i powoli, sama pracuje, szukając osób kompetentnych i właściwych dla siebie metod pomocy... Po każdej, nawet najmniejszej uldze przychodzi radość ... 
25 czerwca 2013 20:56 / 2 osobom podoba się ten post
Moze polaczymy" Ulga jest radoscia a radosc ulga"?
25 czerwca 2013 21:00 / 2 osobom podoba się ten post
lubię czytać wasze przemyślenia.... jesteście naprawdę mądrymi kobietkami... oby więcej było tak podchodzących do życia jak wy....
26 czerwca 2013 21:39 / 5 osobom podoba się ten post
Ogladam "Patriote"...jeszcze mi nie przeszlo...ale nie moge bez forum funkcjonowac. Musze chyba na terapie sie jakas zapisac. Metafizyka życia....cóz...tych metafizycznych wątków mialam wiele. Ale nie bede sie wypowiadac... niektorzy uznaja mnie za wariatke (delikatnie mowiac) Nie chce rozpalac ognia...s mutno mi i tyle. Uswiadomilam sobie ze bylam od listopada 9 dni (cale) w Polsce...mam byc do Świąt...nienormalna jestem. Wymiekam. Urlop? A co to jest? Tu mam spokój, mało obowiązków, przyjazną atmosferę...własne mieszkanie...i DÓŁ...totalny. Ja wiem...nikt mi nie pomoze...musze sama...Ktoś kiedyś powiedzial, zebym zmienila klimat, wyjechala, zostawila wszystko...nie potrafiłam. Nie mialam sil zostawic małego dziecka,chorej teściowej, męża....potem ten sam mąż :) powiedzial ze mam wyjechac... ironia losu? Przeznaczenie? Córka mi powiedziala, że gdybym wyjechala gdy byla mała (9 lat) nigdy by mi nie wybaczyła bo nie zrozumialaby. Dobrze ze zostałam wtedy...dobrze ze wyjechałam potem...ale ja? Co ze mną? Nie wiem. Ide sie z tym przespac. Przynosze ulge...radośc a smutek mnie ogarnia coraz większy. Jak dawać coś czego z dnia na dzien samemu sie ma coraz mniej? Dobranoc.
26 czerwca 2013 21:47 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Ogladam "Patriote"...jeszcze mi nie przeszlo...ale nie moge bez forum funkcjonowac. Musze chyba na terapie sie jakas zapisac. Metafizyka życia....cóz...tych metafizycznych wątków mialam wiele. Ale nie bede sie wypowiadac... niektorzy uznaja mnie za wariatke (delikatnie mowiac) Nie chce rozpalac ognia...s mutno mi i tyle. Uswiadomilam sobie ze bylam od listopada 9 dni (cale) w Polsce...mam byc do Świąt...nienormalna jestem. Wymiekam. Urlop? A co to jest? Tu mam spokój, mało obowiązków, przyjazną atmosferę...własne mieszkanie...i DÓŁ...totalny. Ja wiem...nikt mi nie pomoze...musze sama...Ktoś kiedyś powiedzial, zebym zmienila klimat, wyjechala, zostawila wszystko...nie potrafiłam. Nie mialam sil zostawic małego dziecka,chorej teściowej, męża....potem ten sam mąż :) powiedzial ze mam wyjechac... ironia losu? Przeznaczenie? Córka mi powiedziala, że gdybym wyjechala gdy byla mała (9 lat) nigdy by mi nie wybaczyła bo nie zrozumialaby. Dobrze ze zostałam wtedy...dobrze ze wyjechałam potem...ale ja? Co ze mną? Nie wiem. Ide sie z tym przespac. Przynosze ulge...radośc a smutek mnie ogarnia coraz większy. Jak dawać coś czego z dnia na dzien samemu sie ma coraz mniej? Dobranoc.

Każda chwila życia, to przejście przez most, który coś kończy i coś zaczyna. I warto czasem zatrzymać się, by docenić te niepowtarzalne, szczęśliwe chwile.
 
27 czerwca 2013 08:48 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Ogladam "Patriote"...jeszcze mi nie przeszlo...ale nie moge bez forum funkcjonowac. Musze chyba na terapie sie jakas zapisac. Metafizyka życia....cóz...tych metafizycznych wątków mialam wiele. Ale nie bede sie wypowiadac... niektorzy uznaja mnie za wariatke (delikatnie mowiac) Nie chce rozpalac ognia...s mutno mi i tyle. Uswiadomilam sobie ze bylam od listopada 9 dni (cale) w Polsce...mam byc do Świąt...nienormalna jestem. Wymiekam. Urlop? A co to jest? Tu mam spokój, mało obowiązków, przyjazną atmosferę...własne mieszkanie...i DÓŁ...totalny. Ja wiem...nikt mi nie pomoze...musze sama...Ktoś kiedyś powiedzial, zebym zmienila klimat, wyjechala, zostawila wszystko...nie potrafiłam. Nie mialam sil zostawic małego dziecka,chorej teściowej, męża....potem ten sam mąż :) powiedzial ze mam wyjechac... ironia losu? Przeznaczenie? Córka mi powiedziala, że gdybym wyjechala gdy byla mała (9 lat) nigdy by mi nie wybaczyła bo nie zrozumialaby. Dobrze ze zostałam wtedy...dobrze ze wyjechałam potem...ale ja? Co ze mną? Nie wiem. Ide sie z tym przespac. Przynosze ulge...radośc a smutek mnie ogarnia coraz większy. Jak dawać coś czego z dnia na dzien samemu sie ma coraz mniej? Dobranoc.

Asik... szukasz w nas pomocy... szukasz na Forum pomocy... sadzilas ze wyjazd Cie wzmocni... moze tak bylo na poczatku /finanse/.... teraz dochodza niezalatwione do konca sprawy.... ktore ciagna sie za Toba... i beda ciagly... bo nie masz wielkiego wplywu stad ich dogladac...i nie masz na tyle odpowiedzialnego meza... by ogarnal za Ciebie niezalatwione sprawy...
Asik... zaden psychoterapeuta nie pomoze... musisz zjechac i stanac oko w oko z rzeczywistym zyciem... a Ty prawdopodobnie sie boisz... ogarnia Cie na sama mysl panika... a to najgorszy doradca... ktoras z dziewczyn napisala... ze najwazniejsze sobie z panika poradzic... reszta pojdzie po rowni... potrzeba Tobie wyjazdu do Polski... co z tego ze zostaniesz do swiat.... skoro rozsypiesz sie calkowicie... Forum nie ulagodzi Twoich niepokojow...
Na doraznie... gdzie obecnie przebywasz tzn. w jakim landzie.... moze sie spotkamy i porozmawiamy.... telefon lub skype tez wchodzi w rachube...
 
Dobrze byloby... by ktoras z bardziej doswiadczonych kolezanek sie wypowiedziala...
27 czerwca 2013 08:49 / 8 osobom podoba się ten post
Gdy patrzę na wstęgę mojego życia, to jawi mi się cały łańcuch zdarzeń, gdzie każde następne ogniwo jest konsekwencją poprzednich. Wszystko było potrzebne, wszystko do czegoś nowego prowadziło. Gdy dzieci wyjechały na studia - to miało być moje odrodzenie, planowałam, że odrodzę soę jak Feniks z popiołu obowiązków i przypomnę sobie kim jestem i zagłębię się w swoich zainteresowaniach. Planowałam, że będzie to słoneczny i owocny etap, że uda mi się odnaleźć siebie. I wtedy wpadłam w dół bezrobocia. Przez dwa miesiące "umierałam" i jako formę zakończenia życia wybrałam wyjazd do Niemiec. To są moje rekolekcje. Określałam siebie przez pryzmat Matki i kariery zawodowej. Raptem zabrakło jednego i drugiego. Pieniądze, których zawsze miałam dość i lekce sobie je ważyłam - teraz okazały się ważne. Od płtora roku szukam siebie i buduję swój światopogląd na nowo. Nauczona doświadczeniem mam nadzieję, że i to ogniwo do czegoś dobrego prowadzi.
27 czerwca 2013 08:53 / 2 osobom podoba się ten post
Benita

Gdy patrzę na wstęgę mojego życia, to jawi mi się cały łańcuch zdarzeń, gdzie każde następne ogniwo jest konsekwencją poprzednich. Wszystko było potrzebne, wszystko do czegoś nowego prowadziło. Gdy dzieci wyjechały na studia - to miało być moje odrodzenie, planowałam, że odrodzę soę jak Feniks z popiołu obowiązków i przypomnę sobie kim jestem i zagłębię się w swoich zainteresowaniach. Planowałam, że będzie to słoneczny i owocny etap, że uda mi się odnaleźć siebie. I wtedy wpadłam w dół bezrobocia. Przez dwa miesiące "umierałam" i jako formę zakończenia życia wybrałam wyjazd do Niemiec. To są moje rekolekcje. Określałam siebie przez pryzmat Matki i kariery zawodowej. Raptem zabrakło jednego i drugiego. Pieniądze, których zawsze miałam dość i lekce sobie je ważyłam - teraz okazały się ważne. Od płtora roku szukam siebie i buduję swój światopogląd na nowo. Nauczona doświadczeniem mam nadzieję, że i to ogniwo do czegoś dobrego prowadzi.

Benita.... pisalysmy jednoczesnie nasze posty... doradz Asce... wg mnie konieczna pomoc... obawiam sie... ze moze wpasc w ciezki dolek... czy slusznie.... moze sie myle... oby....  
Benito nie wszystkie z nas sa tak silne.... by przejsc droge przez pieklo.... bez siania spustoszenia w psychice... ktore miazdzy kazdy zamiar.... kazde przedsiewziecie... i widzi sie czarny loch... zamiast swiatelka w tunelu....
27 czerwca 2013 09:08 / 5 osobom podoba się ten post
Odnoszę wrażenie,że Asik się boi walczyć o siebie,żeby nie okazać się egoistką.Ma niedobre poczucie winy,to ją niszczy,stąd panika.Ale wiecznie tak nie można.Zdrowy egoizm jest bardzo potrzebny,paradoksalnie równiez po to,aby pomóc bliskim.Nie będzie łatwo,ale trzeba troszkę zmienić system wartosci,spojrzeć na problemy z innej perspektywy.To pomaga pozbyć się strachu i swiatełko w tunelu się pojawi.
27 czerwca 2013 09:19 / 2 osobom podoba się ten post
tina 100%

Odnoszę wrażenie,że Asik się boi walczyć o siebie,żeby nie okazać się egoistką.Ma niedobre poczucie winy,to ją niszczy,stąd panika.Ale wiecznie tak nie można.Zdrowy egoizm jest bardzo potrzebny,paradoksalnie równiez po to,aby pomóc bliskim.Nie będzie łatwo,ale trzeba troszkę zmienić system wartosci,spojrzeć na problemy z innej perspektywy.To pomaga pozbyć się strachu i swiatełko w tunelu się pojawi.

tinko40 wiedzialam.... ze sie odezwiesz.... Sadzisz ze Asik sama sobie moze pomoc... wg. mnie jest bardzo emocjonalnie rozchwiana... przydalaby sie rozsadna-zyczliwa rozmowa i to nie jedna... potrzebna przyjazna dlon...  ktora ukoilaby jej niepokoje... leki i strachy...
Piszesz o przewartosciowaniu  i dobrze pojetym egoizmie... ale jak zostawic wszystko... nie ogladajac sie za siebie... jak....
27 czerwca 2013 09:25 / 2 osobom podoba się ten post
Asik

Ogladam "Patriote"...jeszcze mi nie przeszlo...ale nie moge bez forum funkcjonowac. Musze chyba na terapie sie jakas zapisac. Metafizyka życia....cóz...tych metafizycznych wątków mialam wiele. Ale nie bede sie wypowiadac... niektorzy uznaja mnie za wariatke (delikatnie mowiac) Nie chce rozpalac ognia...s mutno mi i tyle. Uswiadomilam sobie ze bylam od listopada 9 dni (cale) w Polsce...mam byc do Świąt...nienormalna jestem. Wymiekam. Urlop? A co to jest? Tu mam spokój, mało obowiązków, przyjazną atmosferę...własne mieszkanie...i DÓŁ...totalny. Ja wiem...nikt mi nie pomoze...musze sama...Ktoś kiedyś powiedzial, zebym zmienila klimat, wyjechala, zostawila wszystko...nie potrafiłam. Nie mialam sil zostawic małego dziecka,chorej teściowej, męża....potem ten sam mąż :) powiedzial ze mam wyjechac... ironia losu? Przeznaczenie? Córka mi powiedziala, że gdybym wyjechala gdy byla mała (9 lat) nigdy by mi nie wybaczyła bo nie zrozumialaby. Dobrze ze zostałam wtedy...dobrze ze wyjechałam potem...ale ja? Co ze mną? Nie wiem. Ide sie z tym przespac. Przynosze ulge...radośc a smutek mnie ogarnia coraz większy. Jak dawać coś czego z dnia na dzien samemu sie ma coraz mniej? Dobranoc.

Nie wiem jak pomóc, ale zgadzam się, że wszystkim co napisała Benita... Tina40  uzupełniła argumentację, a ode mnie wiersz, który dawno temu npisałam:
Różą..
Zauważyłam ją wśród sióstr wielu
(teraz wiem, że tamte to tylko mutańci)
kryła się, by nie porazić własną urodą
bo była pięknem pierwotnym
pierwszm pięknem
dojrzałym i doskonałym....
Widziałam ją i wiem już
że jest gdzieś piękno prawdziwe ....