Opiekunkowe szkło kontaktowe

13 czerwca 2013 22:04
Kiedyś czytałam u jakiegoś filozofa, że szczęście to tylko chwile - i jeżeli chodzi rzeczywiście o o odczuwanie szczęścia to chyba tak jest. Chodzi o to wszechogarniające uczucie, że łał - jestem szczęśliwa! Takie aż zatykanie ze szczęścia. I chyba fajnie, że to szczęście takie ulotne - tym fajniejsze jest uczucie, kiedy w końcu nas najdzie. Ja takie momenty mam w Tatrach. Wylezę gdzieś, albo wstanę na świt na Polanie Chochołowskiej i mnie właśnie zalewa szczęście. Czasami w związku mam takie momenty, czasami jak o rodzicach pomyślę to też takie nagłe uczucie szczęście na mnie spadnie. A resztę odczuwam jako zadowolenie. Zadowolenie z życia, czy z pracy, czy z różnych dóbr.
13 czerwca 2013 22:09
Ciekawy temat, Asik:)I temat rzeka:)
Każdy ma swoja definicję - dla mnie naj naj największe szczęście to zdrowie.Jak jesteśmy zdrowi to wszystko inne jest łatwiejsze i łatwiej też zauważyc szczęście w innych dziedzinach swojego życia:).Ja jestem szczęśliwa:):):):)
13 czerwca 2013 22:19 / 3 osobom podoba się ten post
HURRRRAAAA!! Obchodzę rocznice, jubileusz! 100 osób polubiło moje posty! Wypije na te okoliczność jutro ze Skarbami piwo na kolację!
13 czerwca 2013 22:29
O tak w górach też ogarnia mnie szczęście... i kiedy leżę z moim Kochaniem i się miziamy (bez seksualnych podteksów -chodzi o bardzo przyjemne szkrabanie po ciele:)) to też jestem szczęśliwa... kiedy widzę uśmiechniętą buzię mojego siostrzeńca... kiedy moja mama się uśmiecha i mówi, że ciasto jej wyszło (a to baaaaardzo rzadko się zdarza)... ale też myślę, że w życiu mam szczęście (znowu słowo "mam"), bo trafiam na dobrych ludzi...
szczęście to krótkie ulotne momenty...
 
Gratulacje Asik!!! Czasami do szczęścia nie potrzeba wiele... hihi!
13 czerwca 2013 22:51 / 3 osobom podoba się ten post
W mojej rodzinie funkcjonuje takie powiedzonko jak cos małego kogoś cieszy,np.kupiłam ładnego kalafiora na targua mąż mówi - i zobacz kotku ,człowiek to taka prymitywna istota ,ze nawet ładny kalafior go potrafi ucieszyć:)
16 czerwca 2013 21:00 / 1 osobie podoba się ten post
Czas "przed" i "po"...Tak mnie naszlo myślenie po rozmowach ze Skarbami. Oni dzielą czas na ten PRZED wojną i PO wojnie. Jakby to byla granica ich życia. Moi koledzy pamietam, dzielili czas na PRZED wojskiem i PO wojsku. I zaczelam sie tak zastanawiac nad swoim życiem i doszlam do wniosku ze mialam dwie takie granice. Najpierw mówilam PRZED ślubem i PO ślubie a teraz z Manem mówimy: PRZED chorobą teściowej i PO chorobie teściowej. Nie wiem, ale wydaje mi sie ze jesli komus w zyciu wydarzylo sie coś szczególnego, czy to smutnego czy radosnego to nagle to wydarzenie staje sie taka wirtualna granica. Punktem który był koncem starego i początkiem nowego zarazem. Ciekawa jestem czy i wy macie takie punkty..na pewno macie...czy wasze PRZED jakos sie zmienio PO?
Dla mnie bardzo...PRZED chorobą teściowej nie mialam zielonego pojecia o pielegnowaniu chorego. Jej choroba nauczyla mnie systematycznosci :) i wykorzystywania czasu. Niestety teraz tu w Niemczech nieco te cechy zakurzyłam. Poza tym bylam balaganiara...a teraz uchodze za pedantke. Wieczny śmiech...I co najwazniejsze. PO śmierci teściowej juz wiedzialam ze zaden cięzar ktory na nas spadnie nie jest ponad nasze sily. Wszystko mozna znieść...udźwignąć...naprawde. I kiedy mi jest naprawde źle, kiedy zaczynam panikowac, ze nie dam rady...wtedy sobie przypominam ze te 7 lat przezylam. Ze wyszlam... moze nie bez szwanku ale w koncu dalam rade. No ma sie te pare blizn ale ja jestem cala. :))
16 czerwca 2013 21:06
U mnie też funkcjonuje powiedzenie,przed i po. Swoje drugie, dużo lepsze życie rozpoczęłam 4 czerwca 2003 r. Swiętuję ten dzień ,jest to drugi w roku dzień moich Narodzin.
16 czerwca 2013 21:42
ivanilia40

U mnie też funkcjonuje powiedzenie,przed i po. Swoje drugie, dużo lepsze życie rozpoczęłam 4 czerwca 2003 r. Swiętuję ten dzień ,jest to drugi w roku dzień moich Narodzin.

Możesz coś więcej .... ? Czego dotyczy ta WIELKA data ?
16 czerwca 2013 21:55 / 5 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Możesz coś więcej .... ? Czego dotyczy ta WIELKA data ?

Trochę dużo by o tym pisać,bo dopiero wtedy byłby cały obraz mojego dramatu przed 4 czerwca.
Chodzi o to tak w skrócie, że czułam się jak bezdomna,bo mieszkałam u teściów ( najgorszych na świecie),że nic mi się  nie układało,że mąż mnie zdradzał,pił ,często się awanturował,że przegrywał pieniądze w kasynie, a ja nie miałam się komu wyżalić,bo mój ojcieć do dziś zakochany jest w swoim zięciu,a matka wciąż powtarzała,że jak sobie tak wybrałam to tak mam.
Dopiero niewielki spadek po babci,uratował mnie przed zakończeniem życia z własnej inicjatywy, właśnie 4 czerwca wyprowadziłam się od teściów,zameldowałam tylko córkę,a mężowi powiedziałam "spadaj". Od tamtej chwili mój los odwrócił się o 180 st. Znalazłam najpierw pierwsza pracę,potem równorzędnie drugą i zaczęłam żyć spokojnie i normalnie.
Teraz jestem twardą kobietą,niczego ani nikogo się nie boję i jestem bardzo szczęśliwa :)
16 czerwca 2013 22:04
ivanilia40

Trochę dużo by o tym pisać,bo dopiero wtedy byłby cały obraz mojego dramatu przed 4 czerwca.
Chodzi o to tak w skrócie, że czułam się jak bezdomna,bo mieszkałam u teściów ( najgorszych na świecie),że nic mi się  nie układało,że mąż mnie zdradzał,pił ,często się awanturował,że przegrywał pieniądze w kasynie, a ja nie miałam się komu wyżalić,bo mój ojcieć do dziś zakochany jest w swoim zięciu,a matka wciąż powtarzała,że jak sobie tak wybrałam to tak mam.
Dopiero niewielki spadek po babci,uratował mnie przed zakończeniem życia z własnej inicjatywy, właśnie 4 czerwca wyprowadziłam się od teściów,zameldowałam tylko córkę,a mężowi powiedziałam "spadaj". Od tamtej chwili mój los odwrócił się o 180 st. Znalazłam najpierw pierwsza pracę,potem równorzędnie drugą i zaczęłam żyć spokojnie i normalnie.
Teraz jestem twardą kobietą,niczego ani nikogo się nie boję i jestem bardzo szczęśliwa :)

No własnie...jestes przykladem na to ze wszystko jestesmy w stanie przeżyc...ze nawet najgorsze sytuacje...wydawaloby sie beznadziejne mozemy ppokonac..uniesc, przeniesc...
16 czerwca 2013 22:15
Asik

No własnie...jestes przykladem na to ze wszystko jestesmy w stanie przeżyc...ze nawet najgorsze sytuacje...wydawaloby sie beznadziejne mozemy ppokonac..uniesc, przeniesc...

Dodam jeszcze,że jestem żywym przykładem,że co nas nie zabije to nas wzmocni :)
16 czerwca 2013 22:15 / 2 osobom podoba się ten post
Ivanilia - mam nadzieję, że doczekam takiej daty ... Mieszkam na 40 metrach, w dwóch pokoikach, w jednym ja z córką w drugim syn z mężem ...Z wsparciem rodziny miałam tak samo ... Cieszę się, że istnieją praktyczne cuda ...
16 czerwca 2013 22:38
nowadanuta

Ivanilia - mam nadzieję, że doczekam takiej daty ... Mieszkam na 40 metrach, w dwóch pokoikach, w jednym ja z córką w drugim syn z mężem ...Z wsparciem rodziny miałam tak samo ... Cieszę się, że istnieją praktyczne cuda ...

jasne ze są :)) Poza tym posluchaj...mamy prace, dwie rece...nie siedzimy bezczynnie tłukąc głowa w ściane...wierze ze nadejdzie czas kiedy ja i ty, i wiele innych z nas bedą mowiły "To było PRZED pracą w Niemczech" :D
16 czerwca 2013 22:43
Asik - ja już tak mówię, bo poważanie wśród wielu moich znajomych dokładnie o tyle wzrosło o ile zaczęłam więcej zarabiać ,,,,
16 czerwca 2013 22:49 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Asik - ja już tak mówię, bo poważanie wśród wielu moich znajomych dokładnie o tyle wzrosło o ile zaczęłam więcej zarabiać ,,,,

Ja takich znajomych wyeliminowałam bardzo szybko. W Polsce ma dwie dobre,sprzawdzone przyjaciółki i milion znajomych na dystans.
Ludzie sa bardzo interesowni.