Jest jeszcze jedno wyjście walnąć dawke i spacyfikowac i po kłopocie:))) ale to juz pod rozwagę i sumienie fachowców.
Jest jeszcze jedno wyjście walnąć dawke i spacyfikowac i po kłopocie:))) ale to juz pod rozwagę i sumienie fachowców.
Staram się zrozumieć? Ale widać nie nadążam? Przecież Emilia pisała o "spacyfikowaniu" czyli podaniu odpowiednich środków w momencie kiedy pdp była agresywna? To niby jakie to drugie wyjście?? Wychodzi masło maślanie?
Ps. A co do Kefira to jednak coś z nim było nie tak, może był za kwaśny? A może miał jednak drugie wcielenie bo został spacyfikowany.
Zapytaj Kefira:) proste.Jak zwykle podejrzenia,żeby nie stało sie to chorobliwe, bo wtedy tylko kaftan uratuje sytuacje
Wtrące i ja trzy grosze,otóż znam ten Dom,jest przepięknie polożony ,od centrum jedzie się 35 min.Właściciel rzadko zagląda, ponieważ ma mnóstwo papierkowej roboty,pracownicy są tacy sami jak wszędzie,mają lepsze i gorsze dni,podobnie jak pensjonariusze. Odwiedzałam tam mojego kochanego ''profesorka'' którym się zajmowałam przez 3 lata.Od momentu w którym wysadziłby cały dom,rodzina zamożna umieściła ''profesorka '' tam właśnie.Możecie wierzyć lub nie,śmierdzi tam tak samo jak w kazdej takiej placówce.Chorzy mają poustawiane leki i też dostają ''końskie dawki'' w razie ''W''od szpitala różnią sie takie domy tylko kameralnością,zwiększoną liczbą personelu.Takie placówki utrzymują się z prywatnych ''czesnych''czasem posiadają pacjenta bez dochodów,ale koszty utrzymania pokrywa Mops, czyli podatnicy.Rotacje personelu ,są ogromne bo i zarobek porównywalny z budżetówką. Może jest tam chorym lepiej,bo więcej przestrzeni,ale w szpitalach ,też pracują oddani ludzie,a w tych wspaniałych domach pracują''kreatury''Jakby nie patrzeć,są to ''umieralnie''i nic tego nie zmieni, ani '' tabletki szczęścia'' ''pawulony'' ''ogłupiacze''itp.Człowiek przedstawił swój punkt widzenia,ma prawo,ale ocenianie i oczernianie i tak niczego nie zmieni,póki tacy chorzy są, puty problem będzie. Smród i odczłowieczenie towarzyszy tej chorobie i tylko mam nadzieję, że mnie to nie dotknie a jeżeli,chcialabym w momencie kiedy będę zagrażać sobie i innym dostać zastrzyk, choroby nie powstrzyma, ani jej nie pogłębi. Takie życie...
Ja przepisałam tylko tekst,nie komentowałam,nie chwaliłam i nie ganiłam.Wnioski wyciągnie sobie każdy, a zwłaszcza opiekunki.Podałam żródło tego art.Nie jest to pierwszy przypadek wstawiania treści z prasy.Co towarzyszy tej chorobie to kazda z nas wie, albo ma prze sobą.I nie sztuka opisać zachowania pdp obsmiac go i ponizyc i jeszcze za to skasować szmal.Ja nie zmienie zdania, człowiek to dla mnie czlowiek.Piszesz "kreatury" o pracownikach domow piszesz,że pracuja też oddani - no i własnie człowiek zdrowy na umyśle ma wybór.Przepisując ten art. miałam nadzieje,że dyskusja będzie prowadzona w innym kierunku, ale coż......jak zwykle.
Jeśli bierzesz udział w dyskusji, naucz się szanować poglądy swojego oponenta, atakując bezpośrednio jego osobę, a nie jego argumenty, wystawiasz sobie nienajlepsze świadectwo. Moderator
Haneczko nie pisz kilku postów pod rząd. Przeczytaj regulamin forum. Moderator
Haneczko nie pisz kilku postów pod rząd. Przeczytaj regulamin forum. Moderator
Moderatorze napisałam tu posta,mogę wiedzieć dlaczego go Pan wyrzucił???
Pytania do moderatora zadaje się poprzez maila. Moderator
Masz rację. Ja też nie chciałabym być ciężarem dla mojej córki. Wolałabym mieszkać w domu opieki, niż gdyby musiała się poświęcać. Opieka całodobowa nad osobą całkowicie niesmodzielną jest wyczerpująca. W pewnym sensie podopieczny "kradnie życie" opiekunowi. Wiem, że wiele osób się nie zgodzi ze mną, ale ja tak to odbieram. Może dlatego, że wiem jak wygląda opieka nad osobą całkowicie "niekontaktową", Gdy trzeba mieć oczy dookoła głowy. Inaczej wygląda, gdy ktoś potrzebuje niewielkiej pomocy, a co innego gdy jest całkowiecie zależy.
Moja córka wie, że nie życzyłabym sobie, aby poświęcila swoje życie dla mnie.
Zmienil sie calkowicie model rodziny, wielopokoleniowe, wielodzietne, wieloczlonowe wchlaniajace osoby samotne, na tzw dozycie ustapily miejsca 2 plus 1, badz 1 plus 1, ,mieszkamy osobno, daleko od siebie, matki, zony, corki pracuja. Wiec kto i jak mialby sie zajmowac starzejacymi rodzicami? O trudzie takiej opieki nie wspimne, bo chory kradnie naprawde zycie opiekuna i jego rodzinie.