My też będziemy starzy

07 kwietnia 2015 22:13 / 9 osobom podoba się ten post
Mam koleżankę (nauczyciel przedszkolny), którą matka zapytała co ona zrobi jakby ona tak się położyła ... Ta spokojnie popatrzyła na matkę i odpowiedziała - lepiej się nie kładź... To było kilkanaście lat temu, mieszkają razem w dużym domu i mamusia do dziś jest dobrze na chodzie... Sama mieszkam z matką (po śmierci ojca, którym też się dorażnie opiekowałam), ale od razu odbijam wszelkie sugestie, którymi chce mnie zawłaszczyć , że mi trochę jeszcze do emerytury brakuje... Jestem surowa.., a jak wspomina co było (a bardzo lubi) to od razy każę się jej przenosić do 2015. Jeden z braci miał do mnie o to pretensje, ale wreszcie uznał moje racje - bo zobaczył, że to skutkuje... Swiat, w którym żyjemy jest tak trudny,ze ludzie próbują pozbyć się rozumu, który już mają - niepotrzebnie się na to godzimy.))))
08 kwietnia 2015 08:57 / 9 osobom podoba się ten post
leni

amelko, bardzo Cie lubie, ale prawdziwa milosc nie jest przeliczana na pieniadze i nie o tak zmarnowanym czasie kolezanka pisala. Nie wiem, ale cos sie we mnie robi , jak ludzie patrza na wszystko z pozycji pieniedzy. Jeszesmy na tym dziwnym padole, borykami sie z problemami, cieszymy sie szczesiem , ale niczego nie zabierzemy na ta druga strone, kiedy stad odejdziemy.

Leni po części się z Tobą zgadzam. Ale samą miłością się nie najemy. Trzeba pamiętać, że dzisiejszym światem rządzi pieniądz i że nigdy nie wiadomo co będzie z nami. Jeśli ktoś ma dzieci i starych, schorowanych rodziców, to wiadomo ile to wszystko kosztuje. A teraz tak: trzeba zająć się rodzicami, trzeba się zająć dziećmi i trzeba jeszcze znaleźć czas żeby na to wszystko zarobić. A gdzie myślenie o sobie i swojej przyszłości, o zabezpieczeniu? Zus - kpina! Dzieci - żeby chciały Ci pomagać na starość, to trzeba je dobrze wychować, a to z kolei wymaga poświęcenia czasu (i koło nam się zamyka). Konkluzja jest zawsze jedna - żyjemy w trudnych czasach... Jedno jest pewne - musimy liczyć przede wszystkim na siebie.
08 kwietnia 2015 09:44 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Oprócz pieniędzy przeszłam też transformacje osobowości pełniąc rolę opiekunki... Zegnaj naiwności.... Swiat widzę inaczej. .. Chciałabym aby moje dzieci nie były naiwne i zachowały swoją spontaniczność ... Sczerze powiedziawszy nie przewiduję takiej roli dla nich... Byłaby to dla mnie porażka... Dlatego muszę przy najbliższej okazji pogadać, że w razie  "W"  DPS i kropka...)))))

Tak Danusiu, dokladnie tak. Zgadzam sie z Toba.
08 kwietnia 2015 09:49 / 2 osobom podoba się ten post
leni

amelko, bardzo Cie lubie, ale prawdziwa milosc nie jest przeliczana na pieniadze i nie o tak zmarnowanym czasie kolezanka pisala. Nie wiem, ale cos sie we mnie robi , jak ludzie patrza na wszystko z pozycji pieniedzy. Jeszesmy na tym dziwnym padole, borykami sie z problemami, cieszymy sie szczesiem , ale niczego nie zabierzemy na ta druga strone, kiedy stad odejdziemy.

Tak Lena, to prawda. Nie jest to czas zmarnowany, ale bez pieniedzy dopoki co, nie funkcjonujesz we wspolczesnym swiecie.
Nie rozpatruje wszystkiego w kontekscie pieniedzy. Gdyby tak bylo, wielu rzeczy nie zrobilabym w swoim zyciu.
Jednak to wylacznie pieniadz przygnal mnie do De.
Nic wiecej, niestety.
08 kwietnia 2015 09:55 / 1 osobie podoba się ten post
Tak, zgadza sie. Poniewaz zupelnie inaczej patrzymy na pewne tematy i wydarzenia, ktore nie dotycza nas bezposrednio.
Sytuacja diametralnie zmienia sie natomiast, gdy jestesmy w jego centrum.
 
08 kwietnia 2015 10:05 / 9 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Oprócz pieniędzy przeszłam też transformacje osobowości pełniąc rolę opiekunki... Zegnaj naiwności.... Swiat widzę inaczej. .. Chciałabym aby moje dzieci nie były naiwne i zachowały swoją spontaniczność ... Sczerze powiedziawszy nie przewiduję takiej roli dla nich... Byłaby to dla mnie porażka... Dlatego muszę przy najbliższej okazji pogadać, że w razie  "W"  DPS i kropka...)))))

Masz rację. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Gdybym mogła wybierać to chciałabym odejść, gdy będę całkowicie zależna od innej osoby (fizycznie) lub moja świadomość zgaśnie. Nie ma chyba nic gorszego.
Nie zgadam się, że to "naturalna kolej rzeczy" gdy dzieci opiekują się rodzicami. Takie podejście jest egoistyczne. Jeśli podjęlam decyzję o urodzeniu dziecka i wychowaniu to jakoś w kalkulacjach nie brałam pod uwagę, że kiedyś będę miała darmową służącą i opiekunkę.  Moją córka nie miała możliwości decydowania czy chce się urodzić by kiedyś się mną opiekować. Ponieważ to rodzice podejmują decyzję o posiadaniu dziecka bez jego udziału to muszą wziąć pod uwagę, że i dziecko może podjąć własną decyzję.
Prócz tego każdy wie, ze inaczej wygląda opieka nad 4-10 kilogramowym dzieckiem, które z każdym dniem jest bardziej samodzielne, a inaczej nad dorosłą osobą, gdzie każdy dzień powoduje pogorszenie się stanu zdrowia. Nie ma świadomości, że na końcu tej "drogi" stanie się samodzielną osobą. Wręcz przeciwnie.
Podejście pod tytułem "naturalna kolej rzeczy" przy wymaganiu opieki na starość kojarzy mi się trochę z pewną panią mieszkającą kiedyś w moim sąsiedztwie. Pani miała kilkoro dzieci (z różnymi panami), nigdy nie pracowała, oczywiście na używki były pieniążki, a na jedzenie zawsze brakowało. Dzieci dorosły, założyły rodziny, a wtedy pani zarządała pomocy. Bo ona biedna, nie ma pieniędzy i "naturalnym jest, że dzieci powinny jej pomóc". Potraktowała swoje dzieci jako polisę na starość. I tak samo odbieram osoby domagające się opieki na starość. Jako "odbiorców" polisy.
Oczywiście nie widzę problemu, gdy dzieci same decydują o takiej opiece, ale wymaganie? Stanowczo - nie.
08 kwietnia 2015 10:11
WSTENGA

Masz rację. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Gdybym mogła wybierać to chciałabym odejść, gdy będę całkowicie zależna od innej osoby (fizycznie) lub moja świadomość zgaśnie. Nie ma chyba nic gorszego.
Nie zgadam się, że to "naturalna kolej rzeczy" gdy dzieci opiekują się rodzicami. Takie podejście jest egoistyczne. Jeśli podjęlam decyzję o urodzeniu dziecka i wychowaniu to jakoś w kalkulacjach nie brałam pod uwagę, że kiedyś będę miała darmową służącą i opiekunkę.  Moją córka nie miała możliwości decydowania czy chce się urodzić by kiedyś się mną opiekować. Ponieważ to rodzice podejmują decyzję o posiadaniu dziecka bez jego udziału to muszą wziąć pod uwagę, że i dziecko może podjąć własną decyzję.
Prócz tego każdy wie, ze inaczej wygląda opieka nad 4-10 kilogramowym dzieckiem, które z każdym dniem jest bardziej samodzielne, a inaczej nad dorosłą osobą, gdzie każdy dzień powoduje pogorszenie się stanu zdrowia. Nie ma świadomości, że na końcu tej "drogi" stanie się samodzielną osobą. Wręcz przeciwnie.
Podejście pod tytułem "naturalna kolej rzeczy" przy wymaganiu opieki na starość kojarzy mi się trochę z pewną panią mieszkającą kiedyś w moim sąsiedztwie. Pani miała kilkoro dzieci (z różnymi panami), nigdy nie pracowała, oczywiście na używki były pieniążki, a na jedzenie zawsze brakowało. Dzieci dorosły, założyły rodziny, a wtedy pani zarządała pomocy. Bo ona biedna, nie ma pieniędzy i "naturalnym jest, że dzieci powinny jej pomóc". Potraktowała swoje dzieci jako polisę na starość. I tak samo odbieram osoby domagające się opieki na starość. Jako "odbiorców" polisy.
Oczywiście nie widzę problemu, gdy dzieci same decydują o takiej opiece, ale wymaganie? Stanowczo - nie.

Perfekt.
08 kwietnia 2015 10:18 / 9 osobom podoba się ten post
leni

amelko, bardzo Cie lubie, ale prawdziwa milosc nie jest przeliczana na pieniadze i nie o tak zmarnowanym czasie kolezanka pisala. Nie wiem, ale cos sie we mnie robi , jak ludzie patrza na wszystko z pozycji pieniedzy. Jeszesmy na tym dziwnym padole, borykami sie z problemami, cieszymy sie szczesiem , ale niczego nie zabierzemy na ta druga strone, kiedy stad odejdziemy.

A ja sie zgadzam z Amelią i to w 100 % !.....Leni , miałam tę przyjemność opiekowania się najbliższymi . Najpierw była to moja teściowa , którą bardzo lubiłam , ale choćbym miała jakieś " ale " to i tak bym się nią opiekowała , bo by nie było wyjścia - mój mąż był jedynakiem ......ledwie teściowa zamknęła oczy , pomocy już potrzebowała moja mama , najpierw to była pomoc tzw, codzienna -dochodząca , jak mama podupadła na zdrowiu jeszcze bardziej to zamieszkała ze mną na chwilkę ....prawie 5 lat . Nie żałuję tego , że się poświęciłam , ale moje prywatne życie runęło , rozsypało się całkowicie ! Na glupie , krotkie zakupy to prawie biegałam , jak się na 10 minut zatrzymałam i z kimś pogadałam to już słyszałam wymówki , gdzie tak dlugo byłam , bo akurat w chwili , kiedy mnie nie było moja mutti potrzebowała mojej pomcy np. chciała zmienić bluzkę !!!....Była bardzo chora , łatwiej mi jest wymienić na co nie chorował niz odwrotnie . Leni , pewno zapytasz , czy też jedynaczką byłam ? ...nie , mam dwie siostry i brata .....zdana byłam na samą siebie , rodzeństo tylko mamę odwiedzało , pojadło , pogościło się , podogadywało , że babcia ma rentę . Tak , zgadzam się rentę miała , ale jak z tej renty wykupiło się leki , jak się zapłaciło za prąd , bo pralka w tym czasie chodziła codziennie ( biegunki ) no nie powiem , przyznam się , że po odliczeniu " kosztów " to co miesiąc okroiło mi się jakieś 300-350 zł , więc uważano , że za darmochę tego nie robię . Biegałam między mamą , domowymi obowiązkami , których nikomu nie brakuje , piekłam ciasta " na wizytację " , urabiałam kawki itd. itd. ......Dobra , nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - robiłam to dla mojej MATKI , którą kochałam nad zycie a która nie raz mi dała tak popalić , że padałam na pysk a rodzeństwo ? jakoś dziwnie zapomniało o tym co robiłam , jak ze swojego życia wykreślałam kolejne lata i ? i teraz ma mnie ' w dupie !!!!!! "......Gdyby mozna cofnąć czas to i tak bym to robiła co zrobiłam .....Nie chcę wiązać życia moim dzieciom - w razie " w " dom starców albo opiekunka , tylko zapowiedziałam , że mają mnie raz kiedyś odwiedzić , sprawdzić , czy mi ktoś krzywdy nie robi a mam ich czwórkę to chyba nie będzie dla nich tak absorbujące , żeby każde odwiedzilo mnie raz w miesiącu a ja będę miała wtedy cotygodniowe odwiedziny i gitarra .....
08 kwietnia 2015 10:26 / 2 osobom podoba się ten post
a co by zrobily Wasze matki,gdyby oto jednej z Was dziś przytrafilo sie coś zlego i konczysz kariere na wózku?kończy sie zarabianie kasy w de,konczą sie wyjazdy i nagle nie jestes tą która trzepie kase.Co wtedy?najlepiej oddac do osrodka,niech sie inni opiekują,no przeciez nie wolno zycia marnowac na opiekowanie sie chorym dzieckiem.
Egoistki!!a dziwne, że na przyklad dzieci chca sie opiekowac starymi rodzicami i wcale nie myślą, ze tracą czas?stać na DPS, stać i powinno byc na opiekunke,ludzie szukaja różnych rozwiązan by tylko nie pozbywac sie z domu?bo?bo po prostu maja taka potrzebe.
Nie wyobrażam sobie by ot tak oddac straego rodzica i nie wyobrażam sobie by mnie oddano jak kogos kto przeszkadza.Nigdy nie upodobnie się takim zachowaniem do narodu zimnego niemieckiego.
08 kwietnia 2015 11:00 / 8 osobom podoba się ten post
Nie mażna nikogo oceniać i krytykować za określone decyzje dotyczce opieki nad bliskimi. Każda sytuacja jest inna i nie można generalizować.
 
Ja nie opiekowałam się swoimi rodzicami / teściami. Teściową miałam straszną - ona sama nie dała swoim dzieciom normalnego dzieciństwa, więc nie wiem czy byłabym w stanie zajmować się nią . Dzięki Bogu zmarłą nagle w wieku 72 lat. Mama natomiast była cudowną, kochaną matka polką. Urodziła nas 9 sztuk. Wszyscy byliśmy kochani i oczekiwani  (wiem to na pewno). Na stare lata najwięszym zmartwieniem mamusi było to, aby nie być ciężarem dla swoich dzieci. Do konca starała się być wręcz użyteczna. Gdy już nie mogła pomagać w bezpośredni sposób fizyczny, gdy nie mogła już szyć (była dobrą krawcową), to chociaż haftowała serwetki i obrusy, aby każdy z nas miał po niej pamiętkę. Zmarła na serce w wieku 79 lat, do końca starając się nie być uciążliwą dla swoich dzieci. Kochana, wspaniało, dla mnie wręcz święta osoba. Moje dzieci wspominają babcię z rozrzewnieniem i mówią, że babcia miała podobne usposobienie i urok do naszego papieża. 
08 kwietnia 2015 11:00 / 3 osobom podoba się ten post
amelka

Perfekt.

Ja trzymam sie swojego zdania wyrażonego powyżej.Nie moj interes jak żyje siąsiadka i czy starość dla nie bedzie problemem.Piszę o sobie i jak to widzę w swojej rodzinie.Nie chce być oddana na storość do jakiegoś przytułku o ktorym  notabene piszecie,że jest tam okropnie. Myślę o tym często i zastanawim sie dlaczego więzy w rodzinie ulegają deprecjacji.Czy bardziej kochamy swoje dziecko dziesięcioletnie a czterdziestoletnie mniej?Czy dziecko nie kocha matki starej,ktorej trzeba poświęcic czas i cierpliwość?.Czy te osoby,ktore się opiekowały  swoimi rodzicami uważają to za poświęcenie, czy robiły to z szacunku i miłości do starych rodziców.
 
Wiem o tym,że nastąpi czas gdy będę potrzebowała pomocy i moje zyczenia nie maja tu nic do rzeczy.Tak jak sobie wypracowałam szacunek jaki dałam i daje dzieciom taki będę miała w przyszłości.A u mnie jest jeszcze inna sprawa - tu nie wchodzą w grę więzy krwi.A jednak jestem pewna,że swego życia nie skończę samotna, porzucona bez względu na stan majatkowy,stan umysłu i stan zdrowia.
08 kwietnia 2015 11:07 / 9 osobom podoba się ten post
To zawsze sa trudne decyzje ,zależne od indywidualnej sytuacji w domu,od pracy ,możliwości,itd.Czy to opieka nad starym rodzicem czy nad chorym dzieckiem zawsze wymagaja jakichs poświeceń,zawsze sa jakieś koszta,nie tylko w sensie finansowym.
"Z natury rzeczy" wynika z naszej kultury i tradycji,ale nie zawsze jest wykonalne.Jakiegokolwiek wyboru dokonamy ,straty sa nieuniknione.Mniejsze ,wieksze ale zawsze są.
Oddanie dziecka czy rodzica do domu opieki nie zawsze jest egoizmem,często wynika z braku innych możliwosci/drugi koniec kraju,zamieszkiwanie w innym kraju,brak pracy i środków lub odwrotnie bdb płatna praca,której nie rzuca sie z dnia na dzień bo przeciez życ z czegoś trzeba a opieka domowa kosztuje relatywnie wiecej niz DPS/,brak warunków lokalowych,własne choroby czy inne domowe zawirowania/Ci wszyscy ,którzy opiekowali sie swoimi rodzicami czy dziecmi albo kims innym w rodzinie obłoznie chorym lub chorym na AL,demencję wiedza o czym mówię.A do tego pomoc panstwa jest żadna własciwie.Z ciekawosci się dowiadywałam ile kosztuje wypozyczenie krankenbettu w Koszalinie-14zł dzienniex 365dni roku=ponad 5 tys zł rocznie...a gdzie reszta???I co? zrezygnowac więc z pracy i zyc na granicy ubóstwa wspólnie z chorym,zastanawiac się co rano kupic chleb czy leki,opatrunki czy pampersy /30 z nfz, a to czesto ledwo na 2 tyg starcza/ czy może prąd albo gaz zapłacic......Niestety,takie to sa wybory i nie ma co się oburzać ,że egoistki.....Dopóki sie nie stanie twarzą w twarz z taka sytuacja nie wolno nikogo oceniac ani gdybać bo nigdy sie nie wie co los nam uszykuje.....Opiekowałam sie kupe lat w domu osobą z AL,2 po jej śmierci dostałam od MOPS radosne info ,że miejsce w DPS sie znalazło,pracowałam ,miałąm dwoje małych dzieci i mase innych kłopotów,co sie umordowałam wiem tylko ja i moje dzieci i gdyby mnie wtedy było stać na prywatny DPS nie wahałabym się ani minuty!!!Ani wtedy, ani dzis jesli stane przed takim wyborem.Sama też się oddam jak przyjdzie pora.I dodam jeszcze ,że to samo mówi moja mam ,która ma 72 lata i jest w ekstra kondycji jeszcze-jakby co ,to nie bierz mnie do siebie bo sie wykonczysz!!!!
08 kwietnia 2015 11:09 / 7 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalna

A ja sie zgadzam z Amelią i to w 100 % !.....Leni , miałam tę przyjemność opiekowania się najbliższymi . Najpierw była to moja teściowa , którą bardzo lubiłam , ale choćbym miała jakieś " ale " to i tak bym się nią opiekowała , bo by nie było wyjścia - mój mąż był jedynakiem ......ledwie teściowa zamknęła oczy , pomocy już potrzebowała moja mama , najpierw to była pomoc tzw, codzienna -dochodząca , jak mama podupadła na zdrowiu jeszcze bardziej to zamieszkała ze mną na chwilkę ....prawie 5 lat . Nie żałuję tego , że się poświęciłam , ale moje prywatne życie runęło , rozsypało się całkowicie ! Na glupie , krotkie zakupy to prawie biegałam , jak się na 10 minut zatrzymałam i z kimś pogadałam to już słyszałam wymówki , gdzie tak dlugo byłam , bo akurat w chwili , kiedy mnie nie było moja mutti potrzebowała mojej pomcy np. chciała zmienić bluzkę !!!....Była bardzo chora , łatwiej mi jest wymienić na co nie chorował niz odwrotnie . Leni , pewno zapytasz , czy też jedynaczką byłam ? ...nie , mam dwie siostry i brata .....zdana byłam na samą siebie , rodzeństo tylko mamę odwiedzało , pojadło , pogościło się , podogadywało , że babcia ma rentę . Tak , zgadzam się rentę miała , ale jak z tej renty wykupiło się leki , jak się zapłaciło za prąd , bo pralka w tym czasie chodziła codziennie ( biegunki ) no nie powiem , przyznam się , że po odliczeniu " kosztów " to co miesiąc okroiło mi się jakieś 300-350 zł , więc uważano , że za darmochę tego nie robię . Biegałam między mamą , domowymi obowiązkami , których nikomu nie brakuje , piekłam ciasta " na wizytację " , urabiałam kawki itd. itd. ......Dobra , nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - robiłam to dla mojej MATKI , którą kochałam nad zycie a która nie raz mi dała tak popalić , że padałam na pysk a rodzeństwo ? jakoś dziwnie zapomniało o tym co robiłam , jak ze swojego życia wykreślałam kolejne lata i ? i teraz ma mnie ' w dupie !!!!!! "......Gdyby mozna cofnąć czas to i tak bym to robiła co zrobiłam .....Nie chcę wiązać życia moim dzieciom - w razie " w " dom starców albo opiekunka , tylko zapowiedziałam , że mają mnie raz kiedyś odwiedzić , sprawdzić , czy mi ktoś krzywdy nie robi a mam ich czwórkę to chyba nie będzie dla nich tak absorbujące , żeby każde odwiedzilo mnie raz w miesiącu a ja będę miała wtedy cotygodniowe odwiedziny i gitarra .....

U mnie dokładnie tak samo !!! Przez okrągły rok opiekowałam się moim Tatusiem (leżącym,nowotwór). Ja w tym czasie mieszkałam wprawdzie 3 ulice dalej,ale siostra mieszkała nad rodzicami. Ja miałam dwoje małych dzieci i pracowałam zawodowo. Siostra stwierdziła,że nie umie robić zastrzyków z morfiny i tym samym musiałam robić je sama,chociaż z zawodu nie jestem pielęgniarką.Wyznaję zasadę,że jak trzeba,to człowiek wszystkiego się nauczy. Tak więc ze strony siostry i bratowej były odwiedziny dokładnie jak u Ciebie-wpadanie na kawkę ,zdawkowych parę pytań i...każdy jakoś dziwnie dokąś się spieszył. Nie żałuję i jeszcze raz nie żałuję ,choć padałam na twarz niejednokrotnie i przepłaciłam to chorobą z wyczerpania. Trzymając właśnie mnie za rękę,odszedł do lepszego świata mój Tato... .Teraz mieszkam z mamą (86 lat),jest jak jest i muszę tu wyjeżdżać. W tym czasie mamą na codzień opiekuje się mój 19-letni syn,a siostra...,no cóż mieszka 500 metrów od nas i... gdy jest potrzeba pójść z mamą do lekarza,w tym czasie,gdy ja tu jestem-dla niej to jest TRAGIZM !!! Też nie jeden raz usłyszałam,że mogę znależć sobie pracę na miejscu-PYTAM GDZIE ???
Też słyszałam wiele razy,ze to ja biorę mamy emeryturę,tak "potężną",że głowa mała...
Czasami brak słów i sił...,ale cóż życie...
 
 
08 kwietnia 2015 11:33 / 3 osobom podoba się ten post
Moja mysl byla taka, że wcale nie trzeba byc starym by wymagać opieki, można być młodą osobą po wypadku i czekąc aż ktos poda szklanke wody.
Tak jak napisala Zosia, sa rodzice wlaściwie tylko na papierze ale są i rodzice.
nie wyobrażam sobie dzis gdybym miala dziecko niepelnosprawne i mieć tez dylemat co tu zrobic?ma mi życie marnować i mam sie poświęcać?
Ja piernicze w takich sytuacjach tez by Wam taka mysl w glowie się kolatała??
Urodzila mnie matka, też musiala duzo sie poswiecac by mnie wychować, dużo sobie odmawiaćc zanim doroslam,a teraz na starośc mialabym sie jak odwdzięczyć??nie mam juz matki ale gdybym miala na przyklad dzis chorą leżącą to wiem co bym zrobila-wynajeła opiekunke i jeżdziala nadal do de by na to zarobić i zapalcić tylko dlatego by była w domu.Czy bylby to czas stracony?zal mi takich ludzi co tak by mysleli
Dzieki temu, że Niemcy są ubodzy w takie uczucia to ja zarabiam i niech im sie nie odmienia.
ale jak widać nie tylko Niemcy
08 kwietnia 2015 12:03 / 2 osobom podoba się ten post
WSTENGA

Masz rację. Nie chcę być dla nikogo ciężarem. Gdybym mogła wybierać to chciałabym odejść, gdy będę całkowicie zależna od innej osoby (fizycznie) lub moja świadomość zgaśnie. Nie ma chyba nic gorszego.
Nie zgadam się, że to "naturalna kolej rzeczy" gdy dzieci opiekują się rodzicami. Takie podejście jest egoistyczne. Jeśli podjęlam decyzję o urodzeniu dziecka i wychowaniu to jakoś w kalkulacjach nie brałam pod uwagę, że kiedyś będę miała darmową służącą i opiekunkę.  Moją córka nie miała możliwości decydowania czy chce się urodzić by kiedyś się mną opiekować. Ponieważ to rodzice podejmują decyzję o posiadaniu dziecka bez jego udziału to muszą wziąć pod uwagę, że i dziecko może podjąć własną decyzję.
Prócz tego każdy wie, ze inaczej wygląda opieka nad 4-10 kilogramowym dzieckiem, które z każdym dniem jest bardziej samodzielne, a inaczej nad dorosłą osobą, gdzie każdy dzień powoduje pogorszenie się stanu zdrowia. Nie ma świadomości, że na końcu tej "drogi" stanie się samodzielną osobą. Wręcz przeciwnie.
Podejście pod tytułem "naturalna kolej rzeczy" przy wymaganiu opieki na starość kojarzy mi się trochę z pewną panią mieszkającą kiedyś w moim sąsiedztwie. Pani miała kilkoro dzieci (z różnymi panami), nigdy nie pracowała, oczywiście na używki były pieniążki, a na jedzenie zawsze brakowało. Dzieci dorosły, założyły rodziny, a wtedy pani zarządała pomocy. Bo ona biedna, nie ma pieniędzy i "naturalnym jest, że dzieci powinny jej pomóc". Potraktowała swoje dzieci jako polisę na starość. I tak samo odbieram osoby domagające się opieki na starość. Jako "odbiorców" polisy.
Oczywiście nie widzę problemu, gdy dzieci same decydują o takiej opiece, ale wymaganie? Stanowczo - nie.

Szkoda,że nie mam 4 par rąk. Każdą z nich bym się podpisała pod tym postem.
I pomyłkowo zaplusiłam posta primawery zamiast wstengi. Sorki. :)