08 września 2013 18:12 / 1 osobie podoba się ten post
IGGA u mnie problemem jest jeszcze to, że oboje tzn mój podopieczny i jego żona są farmaceutami. Wykształceni ludzie iniby wiedzą lepiej, a niestety, nie ważne jest dobro opiekunki, mimo, że od pondad pół roku tutaj siedzę i robię wszystko dla dobra podopiecznego, mam odczucie,że moja praca nie jest nic warta. Oststnio nawet powiedziałąm, że jak tak dalej będzie, to drugi raz nie przyjadę, chociaż obiecałam. To odpowiedź otrzymałam następujęcą: "To nie przyjedziesz i tyle." Czyli tak naprawdę nie ważne, kto to będzie robił, tylko że oni nie muszą. Za 12 dni przyjedzie kolejna pani lat 65. Już jej współczuję i wątpię, że sobie poradzi z uwagi na nieprzespane noce, agresje i paskudny charakter podopiecznego. Jest złośliwy, chociaż to chyba akurat wynik frustracji i niezrozumienia i uparty do granic możliwości. Można mu mówić setki razy, żeby np poszedł dwa kroki dalej bo stoi na wyjeździe, że to dla niego niebezpieczne ale nie mówisz do osła a osioł stoi, mało tego popchnie na mnie wózek inwalidzi z którym chodzi, bo nie bardzo chce sobie w nim usiaść i mam masę siniaków,czasami w ogole nie chce isc tzrymajac go i zachowuję sie tak jakby do niego nie nalezał. Żeby poszedł do domu, bo pada deszcz, to się uprze, złapie się czegoś i nie ma mocnych, żeby zaprowadzić go do domu, bo on przecież tak chce. Nie ważne, że to wcale dla niego nie dobre, ważne że będzie tak jak on chce. On nadal myśli, że jest normalny. Dziewczyny po prostu nie wiem, co mam robić. Jaktylko przychodzi rodzina zaczyna mówić jaka to ja jestem zła. To taki aktor jakich mało, jak tylko ma publike zaczyna działać. A rodzina jedynie tłumaczy, że przecież jest chory. Wszyscy, którzy widzą jak on mnie traktuje pytają dlaczego nie ma tabletek. Też się pytam dlaczego. No jak to dlaczego bo to ograniczy jego mozliwosc pooruszania się. Tylko czy czlowiekowi, który potyka się o własne stopy, którego do poludnia trzeba nieustannie podnoscic, bo po nocnych wedrówkach zanim zacznie działac levodopa ciągle się przewraca, lub nie ma siły wstac i prosby zeby usiadł nie skutkuja, tak jakby chciał chodzić wszystkim i wszystkiemyu na przekór, po czy wieczorem zaczyna budzic sie do zycia i kiedy chce sie isc spac tu godz. 22 on zaczyna rebelie, czy to mu naprawdę potrzebne? Wszystkim zyłoby się łatwiej i mnie i jemu i jego rodzinie, bo zamiast stawuac na pierwszym planie poruszanie się, możnaby wreszcie zajać się glowa... Chociaz nie wiem do konca ile jest w tym przypadku chorobą a ile aktorstwem. naprawdę nie wiem. Dziewczyny tu mówią, żebym w ogóle drzwi ju z nie otwierała, bo faktycznie mozna wtrdy lepiej nad nim zapanowac. Wtedy przynajmniej wiem, że nie wyleci na ulice, bo akurat mu sie ubzdura, że musi którys raz z kolei isc do optyka bo albo okulary albo zegarek jest popsuty, chociaz wszystko z tym w porządku. Ale wtedy zaczyna walic w szyby, bo już wywalczyłam, żeby okna dało się uchylic a nie otworzyc, bo chciał przez okna uciekać. Ja nie wiem, mam wrazenie ze sobie pozwala, bo wie, ze nie moge go uderzyc i ze tego nie zrobię, chociaz czasami naprawdę mam ochotę i naprawdę mu się nalezy.