WSTENGANie zgodzę się z Toba. Ja również jestem po tzw: "szybkim kursie" + doszkolenie przez córkę, która zna niemiecki bardzo dobrze. Ale nawet to nie wystarczyło. Dla mnie był to szok językowy. Wyjechałam właśnie przez firmę bo bałam się, że w razie problemów nie poradzę sobie sama. I jestem bardzo zadowolona. Fakt, że na początku nie bardzo sobie radziłam (chwała komunikatorom internetowym), ale po tygodniu juz całkiem dobrze porozumiewalam się w codziennych sprawach. A firma jest potrzebna na początek choćby po to, aby pomóc taki jak ja nowicjuszom. Nie moglam się dogadać to zadzwoniłam do mojej opiekunki i mi pomogła ustalić początkowe szczegóły opieki (byłam pierwszą opiekunką). Dalej radziłam sobie sama. Teraz jest ok. Rozumiem prawie wszystko. Rozmawiam na bieżące tematy. Na pewno brakuje mi słów, ale zapisuję sobie w notesie jakie i douczam się wieczorkiem. Korzystam też z podpowiedzi WICHURY na forum (wielkie dzięki za kapkę mądrości). Ale nadal mnie bolą ręce po dłuższej rozmowie ;)
Ja kiedy wyjechalem po raz 1-szy, nie umialem nic po niemiecku, no po za ''ja, nein'', liczyc do pieciu. Znalazlem Pania w jednym ze sklepow, byla ze Szkocji. Z nia rozmawialem po angielsku, w rozmowie odrazu uczyla mnie niemieckiego. Ogladalem duzo programow dla dzieci one tez pomagaja bardzo. Nie uczylem sie z ksiazek czy kursow, tylko ze sluchu i pomocy innych. Po 3 m-cach rozmawialem w miare dobrze, wiadomo proste slowa, a co dziwne wiecej rozumialem niz umialem powiedziec. Co do firm to bardzo czesto panie rozmawiajace- testujace nas nie maja zielonego pojecia o niemieckim, maja ustalone zdania, te zas sa dobrze zlozone. Jednak podczas rozmowy gdy musza cos same sklecic idzie juz gorzej. Rozmowa taka moim zdaniem ma niewiele wspolnego z realnym poslugiwaniem sie niemieckim, w zyciu wyglada to duuuuzo trudniej. Wydaje mi sie ze sprawdzane jest tu tylko to czy ktos mowi ciagle, czy stosuje ciagle yyyy, eeeee, aaaaaaaa yhy, etc. No i podstawowe slowa, woda, pic, spacer, itd.