Pani Tamaro zgadzam sie z Panią co do uciazliwosci tej pracy. Nie jestem bajkopisarką. Byla taka pani w biurze jednej z firm, którą tak nazywałyśmy, bo jej opis oferty, nijak nie pasowal do rzeczywistosci z którą trzeba bylo sie zmierzyc.
Za pierwsze zlecenie dostalam wyplate w zlotowkach po najnizszym kursie Euro, a koszty podrozy we wlasnym zakresie. To mnie zmobilizowalo do nauki jezyka ( prawie cala wyplata poszla na intensywny kurs niemieckiego).
Wiedzialam, ze od tego zalezy ile bede mogla wymagac. I przy podpisywaniu kolejnych umow bardzo stanowczo artykulowalam swoje wymagania. Ale tez wymagalam od siebie.
Czasem w pedzie za kasą nie zauwazamy ile rzeczy tracimy. Warto sie czasem zatrzymac i zastanowic...
Czy mi sie to udało? Na pewno mozna bylo lepiej...
Zapraszam Pania serdecznie na mojego bloga. Oprocz spraw przyziemnych, ale bardzo istotnych będę pisać też o tej jasnej stronie zycia, która w pędzie czasem nam umyka?