To wspólne gotowanie polegało na czytaniu opakowań
- pure z torebki, kiełbaski do wody, a kapusta z puszki do garnka podgrzać. Ale mu to chyba pasowało. Mi też- w sumie jak tak przeważnie leży na kanapie i czyta, to jak trochę się po kuchni pokręci to jakaś rozrywka! Zaproponowałam na jutro schabowy, ok., ale i tak musiał wybrać warzywo- fasolka jutro będzie
On prowadził kilka firm, jeszcze mu czasem jakieś papiery przynoszą, choć to młody już prowadzi- to chyba lubi mieć ostatnie zdanie. I to chyba o to chodzi.
Po jajka mam iść do gospodarza- na planie miasta (zawsze po przyjeździe idę do ratusza i sobie takowy biorę- nawet wioski je mają) zaznaczył, gdzie to jest. Niedaleko. Mogę pochodzić, zwłaszcza, że lubię.
Czas upływa powoli, przyjemnie- nawet na rowerze się nie spieszyłam, bo nie ma czego. Miasteczka wokół sobie pozwiedzam, może do Holandii się wybiorę- jak kondycja się polepszy, to 15 km w jedną stronę do najbliższego miasteczka. Tam podobno smaczną i tanią kawę mają? Ktoś coś wie na ten temat?