Złamię zasadę raz . Staram sie nie opisywać miejsc pracy tzn. podopiecznych iich rodzin, raz jeden napiszę, żeby nie byc gołosłowną . Miałam przypadek nalogowca czlonka rodziny, ktory opiekował sie podopiecznym mieszkał z nami i trzymał pieczę nad wszystkim . Nad kasa też . Był to nałóg gorszy od alkoholu . Robił to nagminnie i znajdowałam te rzeczy w szafkach kuchennych . Kiklakrotnie zwracałam uwagę, że to niebezpieczne dla mnie poniewaz mogą być przypisane do mojej osoby . Nic nie skutkowało:-( Ani grozby ani prosby . Któregoś razu, spakowałam torbę, wystawiłam ja na korytarz, wziełam telefon i stanęłam oko w oko z fecetem . Powiedziałam, że mam dość i dzwonię na policję . Był twardy, stawiał się i wszystkiemu zaprzeczał a ja stałam przy swoim . Po wystukaniu pewnie jednej cyfry dotarło, że nie blefuje .Zwinął się z domu z całym ekwipunkiem i juz więcej tego świństwa nie widziałam . Pewnie myślał, że go straszę i się zawiódł . A agencja może sobie straszyć, ma powody, bo jej kasa znika .
W takich przypadkach jak opisałaś, to wezwałaby policję jak nic .