Weszłam w ten temat, bo chyba tylko tutaj mogę się pożalić. Przyjechałam tu na prawie 7 tygodni do osoby leżącej, paliatywnej, której dawano jakieś dwa tygodnie życia. Dziś odeszła spokojnie, we śnie w czasie mojej pauzy. Już w porze obiadowej nie wyglądała zbyt dobrze i wezwałam synową, aby ktoś dotrzymał towarzystwa dziadkowi, bo płakał po kątach, chyba przeczuwał bliski koniec. Jak wróciłam z pauzy i zakupów, zastałam pełny dom ludzi i powiedzieli, że babcia już nie żyje i czekają na lekarza, który stwierdzi zgon. Na szczęście rodzina chce, abym dokończyła swoje zlecenie i pomagała dziadkowi w tych trudnych chwilach.
Pokój jej duszy (*)(*)(*)