Wstawię tu opis dnia wczorajszego:
Środę przed południem też spędziłam na łonie natury. Pojechałam rowerem do GRLB, miejscowości położonej w środku naszej puszczy. Tam znajduje się piękne jezioro. Przyznam, że celem mojej wyprawy było nazrywanie jarzyn, ale niestety te owoce już przeminęły. Pojechałam więc nad wodę i zatrzymałam się tam na ławeczce ponad godzinę. Odmówiłam różaniec, poczytałam gazetę i oczywiście zachwycałam się urokami tego miejsca. Pogoda idealna, słoneczko pięknie przyświecało, było tylko paru ludków. Normalnie sielanka kurortowa. Poddałam się temu otoczeniu i ze spokojem zażywam wypoczynku, aby naładować swoje bio akumulatory. W drodze powrotnej (2 km od domu) otrzymałam telefon od przełożonej, że brakuje mnie na szkoleniu....... Ach, zapomniałam o tym, że o 13.00 jest jakieś bla,bla szkolenie. Przełożona poprosiła mnie, abym przyszła chociaż na część tego referatu. Ok, przyłożyłam się do pedałów i szybciutko dojechałam do domu, równie szybciutko zebrałam się do firmy. Musiałam zmienić moje plany kulinarne i złapałam to co było gotowe w lodówce. Po szkoleniu miałam od razu dyżur popołudniowy.
Dzisiaj przed południem też pojechałam do tego pięknego miejsca. Godzinka spokojnego siedzenia w takim miejscu pozwala się w pełni zrelaksować. Po południu byłam na dyżurze. Zaraz muszę iść spać, bo jutro czeka mnie niezbyt miła wizyta u laryngologa. Mam mieć mały zabieg w srodku nosa.