Jak witamy pdp i rodzinę?

01 marca 2018 17:49 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Baby to są piaskowe moja Danuto ,a stare to są baobaby lub wykopaliska archeo:):):)

01 marca 2018 19:21 / 9 osobom podoba się ten post
kasia63

Baby to są piaskowe moja Danuto ,a stare to są baobaby lub wykopaliska archeo:):):)

I antyki.....
01 marca 2018 22:07 / 8 osobom podoba się ten post
Mariakwiecien

Wolę poczekać na reakcję podopiecznej i rodziny. Jak wyciągnie dłoń to odwzajemnię
ale mam zasadę, że nie narzucam gestu.
Zwykłe dzień dobry wystarczy. :na zgode:

Tym bardziej, że to osoba starsza pierwsza wyciąga rękę na powitanie.
No chyba, że opiekunka starsza od swojej Pdp, to juz zupełnie co innego jest.
01 marca 2018 23:05 / 3 osobom podoba się ten post
Knorr

Tym bardziej, że to osoba starsza pierwsza wyciąga rękę na powitanie.
No chyba, że opiekunka starsza od swojej Pdp, to juz zupełnie co innego jest.

Nie bądź złośliwy:) Ale...jak ostatnio wracałam...była pani(na początku myślałam, spoko, wraca od dzieci..:)),okazało sie,że to... opiekunka:) Pani, tak na "oko" dobrze po siedemdziesiątce(bliżej 80) :), ale..."szprechała" równo, nawet do nas(Polaków, czekających na Sindbad) na początku, mówiła po niemiecku
 
01 marca 2018 23:11 / 9 osobom podoba się ten post
Mleczko

Jeśli tego sobie życzą mogę mówic nawt EKSELENCJO :walka plci: . Czy warto kruszyć kopie ? Zauważyłam powtarzające sie napisy na tablicach nagrobnych kto kim był za życia. Widocznie lubią tytuły. Mnie to egal, aby spokoj był .

ja do mojego mówię cyt.-Hans,mister president,arschloch,schatz,baby,flegel,janek,on do mnie- halo,marek ,arschloch
01 marca 2018 23:27 / 4 osobom podoba się ten post
maras1

ja do mojego mówię cyt.-Hans,mister president,arschloch,schatz,baby,flegel,janek,on do mnie- halo,marek ,arschloch:-)

02 marca 2018 06:10 / 4 osobom podoba się ten post
Knorr

Tym bardziej, że to osoba starsza pierwsza wyciąga rękę na powitanie.
No chyba, że opiekunka starsza od swojej Pdp, to juz zupełnie co innego jest.

02 marca 2018 06:52 / 10 osobom podoba się ten post
Dla mnie osobiście powitania są ważne , bo pierwsze wrażenie często jest najważniejsze. Rodzinę mamy z grubsza opisaną, natomiast oni mają nasze cv i suche fakty.Wyciągam pierwsza rękę i się przedstawiam , nie szczebioczę i nie stękam jaka to jestem zmęczona po podróży,odpowiadam na pytania i korzystając z okazji że np. jest osoba kontaktowa staram się dowiedzieć jaki jest plan dnia i co jest najważniejsze .
02 marca 2018 10:49 / 1 osobie podoba się ten post
Mleczko

Często bywa tak, że  pierwsza podaję dłoń podopiecznemu .  Musze w jakis sposób okazać, że nie jestem wrogiem. W tej pracy trzeba zarzucić konwenanse i dostosować się do sytuacji . Mam swój sposób nawiązywania kontaktu i tego sie trzymam. Dało to dobre efekty jak do tej pory. Ja z grubsza wiem gdzie jadę a podopieczni sa często spięci i zdezorjentowani dlatego postepuję wg sprawdzonego schemtu . Jeszcze nigdy czapka z glowy mi nie spadła :-) z tego powodu. Ale ... kazda z nas ma swój sposob i swoją metodę. I tak powinno być.

U mnie to wynika ze skrępowania. Taki mam charakter dlatego wolę poczekać.
Nie neguję twojego sposobu.
02 marca 2018 15:35 / 6 osobom podoba się ten post
ryba

Nie bądź złośliwy:) Ale...jak ostatnio wracałam...była pani(na początku myślałam, spoko, wraca od dzieci..:)),okazało sie,że to... opiekunka:) Pani, tak na "oko" dobrze po siedemdziesiątce(bliżej 80) :), ale..."szprechała" równo, nawet do nas(Polaków, czekających na Sindbad) na początku, mówiła po niemiecku:-):strach na wroble:
 

Razu pewnego czekałem na przystanku Sindbada  i poznałem bardzo gadatliwego "Niemca".
Wypytywał mnie skąd jestem, i tak rozmawialiśmy (głównie o podróżach) po niemiecku około godziny. Ale jak podjechał autobus, pilotka do pana po polsku, po nazwisku.. polskim.
A pan, ksiądz jak się okazało, Polak, od niedawna będący w De na jakiejś misji.
Okazało się, że polski ksiądz mieszka 30 km dalej niż ja.
 
 
 
02 marca 2018 18:37 / 5 osobom podoba się ten post
Knorr

Razu pewnego czekałem na przystanku Sindbada  i poznałem bardzo gadatliwego "Niemca".
Wypytywał mnie skąd jestem, i tak rozmawialiśmy (głównie o podróżach) po niemiecku około godziny. Ale jak podjechał autobus, pilotka do pana po polsku, po nazwisku.. polskim.
A pan, ksiądz jak się okazało, Polak, od niedawna będący w De na jakiejś misji.
Okazało się, że polski ksiądz mieszka 30 km dalej niż ja.
 
 
 

Trzeba sie bylo umowic na randke
05 marca 2018 12:30 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Do Kulki mówię Frau Ela,ale czasem Frau  General albo Madam:)Z tym,że ona głowę ma  fit i wielkie poczucie humoru,do mnie mówi czasem :tak,Mutti:)

Do mnie mówi mein Schatzi.
05 marca 2018 20:09 / 3 osobom podoba się ten post
hawana

Trzeba sie bylo umowic na randke:-)

ale Ciebie Hawanka mundury kreca 
tylko że za tym mundurkiem to nie sznurem panny idą tylko różańcem
05 marca 2018 20:37 / 4 osobom podoba się ten post
Nie podoba mi się ten temat. Wyrażam swoje zdanie. Mam prawo. 
Witam się w sposób naturalny. Czyli jestem sobą, jak zawsze z resztą.
Nie zgrywam wielkiego opiekuna i nie udaję Greka. 
A w czwartek tak się wkurzyłem, no bo mojej Pdp od jakiegoś czasu utrzymuje się podwyższone ciśnienie. No to do jednego doktora, dawki pozamieniał.
No i co z tego, jak bez zmian. No to pojechali my do innego. No ten znowu pozamieniał, pozmieniał, narobił roboty i tak g..no z tego. Zero reakcji.
No nawet w szpitalu pozmieniali, poprzestawiali i znowu lipa.
A tu jak ciśnienie było, tak jest. Myślę sobie, to zaczyna trącać o jakiś cyrk. 
Postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. Pojechałem do przychodni, kazałem se wydrukować listę adresów kardiologów i od razu skierowanie wypisać.
Poszedłem do sąsiada, który tu od urodzenia mieszka, wyciągnąłem listę i pytam, u którego kardiologa się leczy. ))
No, od razu wskazał jednego. Zarejestrowałem Pdp. Byli my dzisiaj. 
Ten wykonał badanie, podumał, poczytał, popatrzył na listę leków i tę z pomiarami ciśnienia krwi.
Ułożył nową po swojemu. 
Mam nadzieję, że w końcu wszystko się unormuje. 
P.s. ale sprzęcicho w gabinecie to on i ma.
 
05 marca 2018 20:53 / 4 osobom podoba się ten post
A i pojechali my aż do Monachium. I auto w podziemnym garażu zaparkowali i zapomnieli, gdzie zostawili. I szukali, aż znaleźli.