No ale to było udo z indyka, nie z indyczki.
No ale to było udo z indyka, nie z indyczki.
Oj to co na stole to indyk...to obok stołu to "indyczka"...:smiech3:
Poza tym w rajnika to ja już bawił się nie będę. Razu jednego zeswatałem mojego kolegę ze studiów z moją kuzynką.
Co ja nimi miałem. Jak było dobrze, no to o.k. Ale jak jej się odmieniło, to telefony od niego się urywały. Jak było dwrotnie, to też spokoju nie miałem.
Rozjemcę sobie ze mnie zrobili.
Wystarczyło nr w telefonie zmienić i po krzyku...:-)
Oj to co na stole to indyk...to obok stołu to "indyczka"...:smiech3:
Głodnemu chleb na myśli he he . Idę na zakupy , mam w planach przygotowanie wątróbki z podsmażaną cebulą .
Alaska dzisiaj serwuje pulpety wołowo- wieprzowe gotowane w aromatycznym bulionie warzywnym .Do tego niezgorszy pomidorowy sos,tłuczone kartofle i mix sałat świeżuchnych,prosto z ogródka Gabryśki ,dostarczonych przed chwilą, między innymi raddicio i lodowa i jeszcze jedna , bliżej mi nieznana z sosem winegret czosnkowym.
Chyba wsiadam w auto i jadę na ten obiad...
Numer ten sam mam, odkąd telefony komórkowe nastały. Stały w uczuciach jestem. Przyzwyczajam się do tych samych osób, tych samych miejsc i przedmiotów. Lubię tak.
Poza tym, to było " nieco upierdliwe", ale bardzo sympatyczne. No w końcu, to z mojej przyczyny te "koty ze sobą darli".
To się pospiesz ,bo punkt 12 wcinamy....a później,to już będzie musztarda po obiedzie.:krol:
Drobiazg te 1000 km w 2 godzinki to dla mnie pryszcz...:smiech3:
Czyli babranie się w odchodach czyli praca w opiece,popłaca bo se można samolot kupić.:smiech3: