No i jest po sprawie.Mam córkę, rozwódkę z pięcioletnim dzieckiem. Ulga ,że to się tak szybko i sprawnie odbyło ( stricte ,sama rozprawa) ,jest . Trudno mówić o jakiejś satysfakcji i uczuciu szczęścia.Myślę,że z czasem wszystko się pomalutku poukłada,teraz najważniejszy jest Mikołaj ,oby jak najmniej na tym ucierpiał.Tak na marginesie.... sędzia był jakiś dziwny, odnieśliśmy wrażenie ( my i mecenasi) ,że po pierwsze bardzo mu się spieszyło ,a po drugie " wyrok" miał ,że tak się wyrażę w szufladzie.No i dobrze.... miałam tego nie pisać,ale trudno , niech się gromy sypią na wredną ex- teściową.Mój ex- zięć ,na pytanie sędziego jaki jest jego zawód,odpowiedział,że magister..:smiech3: Na co sędzia zsunął okulary i powiedział z politowaniem ,że to nie zawód ,tylko tytuł naukowy...dobra , nie ciągnę dalej:hihi: ,a i tak wszyscy wiedzą,że jestem zołzą.Ale mój były zięć nie wie,że od dzisiaj ma ksywę Magister.Zresztą może i dobrze,że tak odpowiedział ,bo mojej córce puściły nerwy i trochu śmiechem parsknęła. I to by było na tyle.