Jak minął dzień 2

09 maja 2017 20:08 / 1 osobie podoba się ten post
09 maja 2017 23:57 / 6 osobom podoba się ten post
Tym razem pracowicie, mialam wolna chata i psa to sprzatalam, gotowalam. Przesiedzialam na telefonie, zakupy tyz zrobione, po drodze sasiadki i klechanie jak to na osiedlu. Musza jeszcze kwiatkow nakupic przed wyjazdem i beda szczesliwa. Przyjaciel bedzie podlewal to mu sie nie bedzie przykrzyc. Pogoda jak pod jakim przeziebiony azorem, zimno, wiele i pada. No i se fajne filmy ogladam przy okazji, corka mi sciagnela z internetu to se podlaczam do telewizora z pendrajwa i jest git.
10 maja 2017 21:58 / 9 osobom podoba się ten post
Dzień minął super ....Udało mi się wymigać z zaproszenia na dwudniowy pobyt w Łodzi . Nawet za bardzo nie musiałam kłamać ...tylko troszeczkę . Teściowa córki już w poniedziałek widziała moje pozdzierane do krwi kolano , wiedziała , że mnie bardzo boli i to był powód odmowy uczestniczenia w Geburtstagu w/w . W sobotę zaliczyłam glebę . Myślę , że to była kara niebios za to , że kiedyś , kilka miesięcy temu bardzo chichotałam jak pewna kobitka na urlopie we Wrocławiu wyłożyła się na ulicy . Nie będę wskazywała palcem , że to była K 63 , bo będzie teraz śmiała się ze mnie ....a nie ma z czego się śmiać , bo kolano rozwaliłam , ale z zakupionych jaj w ilości sztuk 20 nie potłukłam ani jednego ....To nic , że boli ...to nic , że ze schodów , czy na nie schodzę i wchodze jak dziecko : najpierw jedna - później podciągana druga . Ważne jest , że dałam radę wymigać się z imprezy na którą nie miałam najmniejszej ochoty jechać ... Teraz siedzę sobie sama . Posprzątałam , spoglądam raz w laptopa ..raz w tv i jest może nudnawo , ale i tak fajnie . Córka marnotrawna wraz z rodziną wrócą do mnie w sobotę przed południem , żeby się spakować i w niedzielę raniutko jedziemy wszyscy na następną komunię tym razem w pobliżu Warszawy . Tam pod wieczór pożegnam się z córką , bo oni w poniedziałek wracają już do Walii . Będzie trochę smutno , ale nie na długo , bo w sierpniu znów będziemy się widzieć .... Nudzę się ...spać mi się nie chce , bo kimnęłam się podczas oglądania jakichś kabaretów ....znaczy dzień się jeszcze nie skończył .
10 maja 2017 22:40 / 5 osobom podoba się ten post
Śniło mi się rano, tzn. po nocnej warcie - że ma być jakiś potworny kataklizm, powódź, trzęsienie ziemi i coś jeszcze razem wzięte. Jakieś dziwne niebo było, chmury czy coś ułożyły się w bardzo symetryczne ale jakoś przerażające wzory, woda przybierała a ja z Andrzejem szukaliśmy tych najpotrzebniejszych rzeczy do ucieczki przed tym. Wychodziło mi potem że miał to być jakiś częściowy koniec świata. Jak my byliśmy gotowi to okazało się że wszystkie nasze dzieci są sobie na piętrze i beztrosko się bawią. W biegu ich poganialiśmy żeby przed tą wodą zdążyć uciec gdzieś wyżej. Obudziłam się zlana zimnym potem, ciśnienie 200, w głowie łupie i później cały dzień miałam taki dziwny.
Po południu Andrzej do mnie dzwoni że około południa rozerwało mu w ręku włączoną dużą szlifierkę z tarczą. Tarcza pękła na pół i jedna połówka wbiła się w ścianę za jego głową a druga w beton na podłodze. Jakiś kawałek z tej szlifierki tylko uderzył go w brzuch ale na szczęście nie mocno. Tarczy nie dali rady we czterech z tej ściany wyjąć, tak głęboko się wprała. To było jakieś 10 cm od jego głowy... o tej pory mam mrówki na plecach na samą myśl........
Żadnych snów już proszę!!!
Jak to usłyszałam to tylko nogi mi się ugięły... Ten mój sen też był tak około południa.
10 maja 2017 22:51 / 3 osobom podoba się ten post
Lili

Śniło mi się rano, tzn. po nocnej warcie - że ma być jakiś potworny kataklizm, powódź, trzęsienie ziemi i coś jeszcze razem wzięte. Jakieś dziwne niebo było, chmury czy coś ułożyły się w bardzo symetryczne ale jakoś przerażające wzory, woda przybierała a ja z Andrzejem szukaliśmy tych najpotrzebniejszych rzeczy do ucieczki przed tym. Wychodziło mi potem że miał to być jakiś częściowy koniec świata. Jak my byliśmy gotowi to okazało się że wszystkie nasze dzieci są sobie na piętrze i beztrosko się bawią. W biegu ich poganialiśmy żeby przed tą wodą zdążyć uciec gdzieś wyżej. Obudziłam się zlana zimnym potem, ciśnienie 200, w głowie łupie i później cały dzień miałam taki dziwny.
Po południu Andrzej do mnie dzwoni że około południa rozerwało mu w ręku włączoną dużą szlifierkę z tarczą. Tarcza pękła na pół i jedna połówka wbiła się w ścianę za jego głową a druga w beton na podłodze. Jakiś kawałek z tej szlifierki tylko uderzył go w brzuch ale na szczęście nie mocno. Tarczy nie dali rady we czterech z tej ściany wyjąć, tak głęboko się wprała. To było jakieś 10 cm od jego głowy... o tej pory mam mrówki na plecach na samą myśl........
Żadnych snów już proszę!!!
Jak to usłyszałam to tylko nogi mi się ugięły... Ten mój sen też był tak około południa.

Aniol go strzeze.
11 maja 2017 05:51 / 5 osobom podoba się ten post
Lili

Śniło mi się rano, tzn. po nocnej warcie - że ma być jakiś potworny kataklizm, powódź, trzęsienie ziemi i coś jeszcze razem wzięte. Jakieś dziwne niebo było, chmury czy coś ułożyły się w bardzo symetryczne ale jakoś przerażające wzory, woda przybierała a ja z Andrzejem szukaliśmy tych najpotrzebniejszych rzeczy do ucieczki przed tym. Wychodziło mi potem że miał to być jakiś częściowy koniec świata. Jak my byliśmy gotowi to okazało się że wszystkie nasze dzieci są sobie na piętrze i beztrosko się bawią. W biegu ich poganialiśmy żeby przed tą wodą zdążyć uciec gdzieś wyżej. Obudziłam się zlana zimnym potem, ciśnienie 200, w głowie łupie i później cały dzień miałam taki dziwny.
Po południu Andrzej do mnie dzwoni że około południa rozerwało mu w ręku włączoną dużą szlifierkę z tarczą. Tarcza pękła na pół i jedna połówka wbiła się w ścianę za jego głową a druga w beton na podłodze. Jakiś kawałek z tej szlifierki tylko uderzył go w brzuch ale na szczęście nie mocno. Tarczy nie dali rady we czterech z tej ściany wyjąć, tak głęboko się wprała. To było jakieś 10 cm od jego głowy... o tej pory mam mrówki na plecach na samą myśl........
Żadnych snów już proszę!!!
Jak to usłyszałam to tylko nogi mi się ugięły... Ten mój sen też był tak około południa.

Wielka miłośc, i  telepatia no i przyśniło Ci się nieszczęście .  Dzięki Bogu wszystko dobrze się skończyło.
11 maja 2017 08:31 / 7 osobom podoba się ten post
Dzionek co prawda jeszcze nie minął cały, ale najgorsza część poranka za nami. Aż nie chce mi się wierzyć jak łatwo poszło... Obyło się bez łez, bez fochów, bez dąsów... Od 8.10 mamy "wolną chatę" i z tego szczęścia obie nie wiemy czy mamy iść spać, wybrać się na włóczęgę po okolicy czy w jeszcze inny sposób dzionek zagospodarować... Na razie idę zjeść śniadanie czyli przygotuję sobie smothies; no a potem zobaczymy
11 maja 2017 09:27 / 5 osobom podoba się ten post
Ja też ...chociaż w moim przypadku zyskiwałam tylko te 3 godziny dyżuru " pauzowego " , ale jednak jakiś luz się wyczuwało . Swoją drogą grzeczne dziewczyny .....Kurde ...a jak im w krew wejdzie i codziennie będa chciały jeździć na Ogrodową ?....E ..w to , to jakoś mi się nie chce wierzyć 
12 maja 2017 00:00 / 6 osobom podoba się ten post
Bylam u dentysty i cala geba mnie boli. Spotkanie z kolezanka udane nawet bardzo udane,zesmy se wiele rzeczy wyjasnily i przegadaly. Pogoda byla idealna na spacer, lody i klechanie. Golabki zrobilam i obdzielilam wszystkich. Mozna napisac dzien udany i to bardzo.
12 maja 2017 06:23 / 5 osobom podoba się ten post
Dzień miałam bardzo pracowity,to znaczy jeżdziłam z wynajmującym mój domek na wsi po Zakładach Energetycznych,wodociągach i tym podobne.Na koniec podpisałam umowe wynajmu,potem troche z żalu popłakałam sobie,az mnie Piotruś ofuknal,że to nie sprzedaż na zawsze.
12 maja 2017 15:29 / 7 osobom podoba się ten post
Jeszcze nie minął ale niech by się już skończył. 
Pogoda do doopy, deszcz a teraz jakieś grzmoty. 
Zero rowerka, zero spaceru, chyba korby dostanę od tego siedzenia w domku :(
12 maja 2017 17:21 / 8 osobom podoba się ten post
Wczorajszy dzień bardzo udany... Zdecydowałam się na Ludwigsburg. Dojechałam, wyszłam z dworca a dalej nogi same prowadziły. I tak mnie prowadziły przez miasto, zamek Ludwigsburg, komnaty, ogrody pałacowe, kolejny zamek i park przy nim, że nazbierało się tego 18 km! Wróciłam i wprawdzie czułam że MAM nogi, ale bywało gorzej. Poza tym uwielbiam takie klimaty, miasto jest piękne a pałacowe pokoje i ogród warte obejrzenia. Pół godziny stałam przy donicy z kwitnącym drzewkiem ugly i wąchałam zapach. Gdybym znalazła perfumy o takim zapachu to żadna cena by mnie nie powstrzymała Ludwigsburg jeszcze przynajmniej raz odwiedzę, został mi do obejrzenia zamek na wodzie. Zdjęć mam sporo, będzie co wspominać...
12 maja 2017 18:17 / 7 osobom podoba się ten post
Ja miała dzień bardzo pracowity, czyli;;                         : oraz spacer z Podopiecznym
12 maja 2017 18:31 / 8 osobom podoba się ten post
Szczęśliwie dziś jedna z pflegedienstek ślubuje i dlatego wieczorna zmiana już mi zapakowała pdp do łóżka, żeby też trochę się poweselić u koleżanki
12 maja 2017 18:36 / 1 osobie podoba się ten post
hagia

Szczęśliwie dziś jedna z pflegedienstek ślubuje i dlatego wieczorna zmiana już mi zapakowała pdp do łóżka, żeby też trochę się poweselić u koleżanki :radosc:

Ale masz dobrze, moja o 21:30 i to z oporami, ale nie ma zmiłuj sie. Dobrze że mnie słucha :)
Bo córek to nie bardzo.