18 marca 2017 22:29 / 7 osobom podoba się ten post
KnorrPrzypuszczam, że chyba zbytnio angażuję się w tę pracę. Zależy mi na tym, aby.......tak, trafnie to określiłaś, na różne sposoby poprawić samopoczucie starszego człowieka.
I jeśli to mi się udaje, to czuję się wówczas lepiej, czyli zadowolony.
Jakoś trudno pogodzić mi się z tym, że życie się kończy. Gdyby tylko byłoby to możliwe, odjąłbym lat każdemu, kogo jesień życia dotyka.
Trudno mi także zaakceptować tu w De tę różnicę w mentalności, w myśleniu i postrzeganiu osób starszych przez tych nieco młodszych .
Taaaa, masz rację, moje samopoczucie też jest co nieco uzależnione od tego, na ile mogę wpłynąć na poprawę życia PDP. Ale chyba udaje mi sie na razie aż tak bardzo się od tego nie uzależniać. Tłumaczę sobie, że nie mam wpływu na wszystko, na to, że czas płynie i to nie tylko dla pacjenta. Wiem, że pewnych barier nie dam rady przeskoczyć, że duża część rodzin pacjenów skupia się na czymś całkiem innym, niż pomoc ich rodzicom. to akurat jestem w stanie zaakceptować i zrozumieć. Jakoś nie jestem bojowniczką, w miejsca, gdzie czuję się zdecydowanie źle - nie wracam. Tu, gdzie teraz jestem, jeśli wrócę, to zdecydowanie na krótszy pobyt. Miejsce nie jest męczące ani fizycznie, ani psychicznie, ale nie to nie jest to, albo jestem za długo.
Idę spać, jutro w południe zmienniczka przyjedzie. Jeszcze jedna noc na kanapie i w drogę!