Też to przerabiałam,mój Pdp odpowiadał spokojnie ale w oczach widziałam strach ...... i tak jakby to Jego nie dotyczyło.........smutne .
Też to przerabiałam,mój Pdp odpowiadał spokojnie ale w oczach widziałam strach ...... i tak jakby to Jego nie dotyczyło.........smutne .
Dzisiaj miałam lekcję z rozmów o umieraniu. Pielęgniarka z opieki paliatywnej podjęła ten temat z PDP,
jakie miał życie a czy się nie boi śmierci, co by chciał jeszcze zrobić, jakie miałby życzenia.
Łza się w oku zakręciła wszystkim ale PDP mówił spokojnie z pełnym zrozumieniem i akceptacją dla tego tematu.
Nie ukrywam, że ja też od tygodnia przygotowuję się do takich rozmów, dużo czytam, rozmawiam z przyjaciółką, krótko mówiąc przerabiam ten temat.
Idę teraz lulu bo głowa to mnie rozbolała, emocji full.
Po popołudniowej kawie, poszłam z Damą na cmentarz.
Ogarnęłyśmy pomnik cały zawalony liśćmi. Spotkałyśmy 2 koleżanki i się wizyta u męża przeciągnęła nieco.
Wracamy, a pod drzwiami stoi jakiś gościu i gada przez tel. , podchodzimy do niego, ja mówię dzień dobry, a ten mi wręcza 200e :P więc się pokapowałam po chwili - to drugi mąż córki Damy przyjechał dać kasę, bo żona jego coś niedomaga.
I tym sposobem nic się nie dowiedziałam co do mojej zmienniczki ;/ jakieś najnowsze wieści dopiero w pon zapewne. ech.
Córka pdp ma dwóch mężów:-)
Jest to bardzo trudny temat. Z reguły staramy sie go wyprzec( jest nawet specjalne określenie w psychologii- nie pamietam nazwy, cóż pani demencja sie kłania:)). Ja byłam przy śmierci wielu pacjentów( w szpitalu i jeden pdp w DE). Dziwne, w tych momentach jestem opanowana,staram sie po prostu byc, pacjent wie,że jestem, chce,żeby po prostu sie nie bał. Nie umiem tego opisac....Teraz mam mame z chorobą nowotworową- bez szans na wyleczenie, pytanie tylko, jak długo nam sie uda? Boje sie i w żadnym razie nie jestem na to przygotowana:( Rozumiem Cie:)
Wyparcie lub represja tak to się nazywa w psychologii. Odpieramy, odpychamy, tłumimy uczucia w tym trudnym momencie bo to są nasze człowiecze mechanizmy obronne. I to jest w porządku w przypadku, kiedy się pracuje z osobą umierającą. Przy naszych bliskich nie da się tak zafunkcjonować. Rybka jeśli macie czas i uczucia dochodzą do głosu to warto o nich mówić. Przygotuj się do rozmów z mamą ona też tego potrzebuje. I nie bój się, przecież to nie ty umierasz! Przeczytaj sobie "Śmierć. Ostatni etap rozwoju". Pozdrawiam i ciepłe myśli ci wysyłam.
Gosia może masz racje, ale jeszcze tak niedawno mama miała nadzieje,że wyzdrowieje....Wiesz,że nadzieja umiera ostatnia..., wiem banał, ale każdy tak bardzo chce życ. Nie, chyba w tym momencie nie moge mówic z nią o śmierci. Lekarka, na moje zpytanie o rodzaj raka, rokowania- powiedziała kilka miesiecy lub kilka lat (już jest ponad rok)- zależec to bedzie od organizmu, checi walki itp. A książke chetnie przeczytam Dziekuje
Mój tato miał tylko 3 miesiące więc ja się spieszyłam, żeby z nim gadać, nie o śmierci ale o życiu,
o tym że był dobrym ojcem, że go kocham, że dał mi w życiu duzo dobrego, że był wzorem.
Widziałam że lubił jak tak do niego gadam, frazesy??? banały??? sprawiały mu na koniec przyjemność.
Życzę wam obu dużo niezmarnowanego czasu.
Trzym się.
Gosia, masz racje, ja cały czas myśle,ze mam czas...Sorry, to jest bardzo trudne.Pamietam swojego teścia (też zmarł na raka), gdy po raz pierwszy zobaczył swojego, kolejnego wnuka(był już chory), naszego drugiego syna...,jego reakcje , mine. Wiesz, przez pół godziny chodziłam wokół bloku....i ryczałam. Tesc miał dopiero 66 lat- zmarł dwa tygodnie później....
Nie polecam poczty polskiej..... za paczkę do 1kg mamuśka moja zapłaciła 44zł!!!! rozbój w biały dzień.
mysle ze kurier i tak będzie tańszy...