U mnie to wogóle ksiązke można by o jedzeniu napisać...Makaron najpierw jest ważony na wadze,żeby czasem nie za dużo,obiady to przewaznie catering made in bofrost oder caritas.Rozmrazam dwie porcje,jedna dla siebie,jedną dla seniorów i codziennie słyszę,czy nie mam czasem za dużo ?Jeżeli chcę jajko,muszę je wywalczyc,bo standardowo-powinno byc według seniorki,raz w tygodniu.Całe 15 minut przezywa,jak zrobie sobie jajko sama i to dwa,a nie jedno !Zeby nie te wieczne kłótnie o jedzenie,to byłby tu prawie spokój.Zakupy robie sama,czasami dokupie coś,co lubie spoza listy.Rany boskie,jak jem,przez cały czas słysze pytania,co to.czy smakuje,dlaczego oni z tym nie mają-przecież tego nie chowam.Sami jedzą zawsze-jedną bułkę na pół,ja całą na moje nieszczęscie
.Mam juz tego naprawdę dosyć.Wiem,że tutaj już nie wróce,ale jeszcze troche mi zostało.Nie wiem,czy seniorka zawsze była taka,czy to skutki postepujacej demencji.zaraz kawa z ciastkiem,ostatnio dzieliła piernika na pół nozyczkami,podziekowałam...