01 maja 2015 02:19 / 5 osobom podoba się ten post
lenisalazar , kiedy cofam sie pamiecia w przeszlosc , widze wiele bledow jakie w zyciu popelnilam. Czasu juz nie cofne, moge wyciagnac tylko jakies nauki na przyszlosc.Zdaje sobie sprawe, ze pozwalalam na takie traktowanie mnie i corek przez meza , moglam odejsc o wiele wczesniej i pewnie byloby tez ciezko na poczatku , ale nie znalazlabym sie w takiej sytuacji na starosc, jaka mam teraz. Zaoszczedzilabym tez corkom patrzenia na pijanego ojca, ktory sie nimi nie interesowal. Nawet taka rzecz jak przez 32 lata brak obraczki slubnej , na ktora mego meza nie bylo stac mi ja kupic. Nie dlatego , ze nie mial pieniedzy na kupno , ale poprostu nigdy o tym nie pomyslal. To taka drobna sprawa ale dla mnie miala znaczenie. Sprawa siedzenia w domu, jak to piszesz. Nie uwazam , ze kobiety zajmujaca sie domem i wychowujaca dzieci i dbajaca o zyciowe potrzeby meza, to kobieta nizszego sortu, kobieta tzw nic nierobiaca. To , ze zrezygnowalam z pracy, zrobilam krzywde dla siebie , ale corki nie musialy blakac sie po ulicach czekajac na przyjscie mamy z pracy. Na tate i tak nie mogly liczyc bo albo pracowal, albo siedzial w knajpie. Nie uskarzam sie na siebie, chce sie tylko wygadac a nie mam komu. Nie mowie tez , ze maz caly czas byl zly. Byl normalny jak byl trzezwy przez kilka dni i znowu zjazd i tak toczylo sie zycie. Dlaczego tyle trwalam? bo go kochalam i mialam nadzieje , ze sie zmieni, ze zrozumie. Nie doczekalam sie. Spokoj finansowy tez nie byl zapewniony. Pracowal, przynosil kase, czesc po drodze i tak ode mnie zabieral jak byl pijany, a ja musialam wzsystko tak ulozyc , aby na potrzeby starczylo. Kiedy zaczelam pracowac bylo troche wiecej kasy , ale wtedy zaczal sie jego hazard i tak przez 10 lat tego kosztownego hobby jak on to nazywa, powalilo wszystko.
Marta, to on pierwszy wyjechal za granice. Ja przez 5 lat bylam sama z problemami jakie zostawil i odwiedzajac mnie 2 razy w roku, powodowal nowe. Na co mialam czekac? Dlatego postawilam wszystko na jedna karte i wyjechalam. Nie mialam juz tam obowiazkow zwiazanych z dziecmi itp.
Taka moja forma oczyszczenia wewnetrznego, wygadac sie i nie trzymac w sobie tego co doskwiera. Zapewne wiele z Was tutaj jest z podobnym scenariuszem zycia i wie o co mi chodzi.)
Leni, pewnie nie powinnam się wypowiadać, bo fakt, nie rozumiem, jak można ponad 30 lat żyć z poczuciem żalu, niezadowolenia, ale w imię miłości. Mam na swoim koncie różne dziwne rzeczy popełniane w imię uczucia, ale, sorry, uważam, że nie można się oszukiwać, tłumaczyć miłością i krzywdzić dzieci, siebie, a może i męża, przez ponad 30 lat :/.
Nie napisałam, że uważam kobiety zajmujące się domem za "niższy sort". Co to w ogóle za określenie w stosunku do człowieka :(?! Chcę tylko powiedziedzieć, że mogłaś przez ten czas być dla dzieci matką na pełen etat. Córki wracały do domu i mama była. Mogły pogadać, przytulić się, wyżalić. Moje dziecko i dzieci innych samotnych wyjazdowych matek tego nie miały. Zostawały z dziadkami, rodzeństwem, dalszą rodziną. Może spójrz na to z tej strony? Że mogło być, że bywa gorzej? Nie myślę teraz o Tobie, bo Ty byłaś dorosła i teoretycznie oraz praktycznie powinnaś wiedzieć, co dla Ciebie jest właściwie. Powinnaś też była dokonać właściwego wyboru dla swoich dzieci. Mam wrażenie, że cały czas masz poczucie winy. Nie wiem, czy w stosunku do siebie, dzieci, czy może męża?