23 stycznia 2013 23:20 / 1 osobie podoba się ten post
Mleko zsiadłe: Dickmilch, niekiedy Sauermilch .....ale, jak wszystkie jogurty produkowane przemysłowo...swojskiego mleka zsiadłego nie uświadczysz, ani sama nie zrobisz -nie wyjdzie (tu wszystko UHT lub homogeniozowane), chyba, że wylądujesz na wsi...;)
Z suszonymi grzybami (leśne) -problemy ....chyba, że w pobliżu będzie polski, rosyjski lub inny słowiański sklep/market.
Śledzie solone z beczki -o tym zapomnij ....(chyba, że wylądujesz w wiosce rybackiej) ....tu kupuje się płaty śledziowe (Matjas) najczęściej w folii, albo droższe "na wagę".
Wędzone kurczaki: udka, skrzydełka lub inne kawałki kupisz prawie w każdym supermarkecie (w folii) -nieraz jako Bierstaebchen (nie pamiętam dokładnie nazwy, bo tego nie używam....ale jako przekąska do piwa).
Ziele angielskie (Piement) -do kupienia (nie w każdym sklepie). Nie jest tak często używane jak w PL -poza tym o wiele droższe niż u nas (ja zawsze zabieram 1 opakowanie z PL).
Marba :) ....ale masz wymagania, haha ....-zobaczysz jak będziesz na miejscu: kuchnia niemiecka (szczególnie u starszych ludzi) jest prosta i prymitywna.....a wiele Niemek nie ma pojęcia o gotowaniu, chociaż uważają się za ekspertów .....mnie na poprzednim miejscu synowa spisała na kartce SKOMPLIKOWANY (!) przepis na Frikadelle (kotlety mielone) , czyli: 1 Pfund (ok 500gr). mięsa mielonego, namoczona bułeczka, 1-2 jajka, starta cebula i trochę natki z pietruszki, sól pieprz....wyrobić, uformować, obtoczyć w bułce tartej i smażyć.
Na następny weekend przyszła uczyć mnie pieczenia ciasta (!) -bo dziadek lubi na słodko ....a lekarz zabronił jedzenia gotowizny z Aldi lub Reala (dziadek dializowany co 2gi dzień, czyli nerki nie działają), wyposażona oczywiście w przepis na kartce (Rezept)i wagę do listów! 100gr mąki, 50 gr. masła, 2 żóltka……spojrzałam w przepis: wiadomo chodzi o spód z kruchego ciasta….. mąkę ważyła z 10 min. dosypywała, odsypywała, ale przy maśle moje opanowanie się skończyło….duszący mnie od wewnątrz śmiech zrobił swoje ….ale starałam się , aby wyglądało na kichanie, bo łzy ciekły mi ciurkiem….. odmierzanie masła na wadze listowej trwało co najmniej 20 min. ….supercienkie listki były dzielone na 100 części, bo waga pokazywała o 0,5-0,6 miligrama za mało/dużo. Pokazałam Pani Expertce , że na opakowaniu masła są kreseczki (po 50 gr.) ….nie, to jest niedokładne i ciasto się nie uda …..musi być dokładnie „nach Rezept” –bo przepis sprawdzony od znajomej. OK….zrobiliśmy w końcu ciasto (z 10 dkg mąki) …..i teraz ma leżakować/odpocząć 60 min. w lodówce…..więc moja ekspertka nastawiła zegarek na 60 min. i pobiegła do pobliskiego domu wyłączyć pranie i przynieść do dziadkowej suszarki (ichnia wysiadła). Potem było pieczenie (wg. Rezept): to miniciasto rozwałkowane i palcami rozgniecione na całą blachę piekarnika (grubość pergaminu) i wstawione na 45 min. na 180stC (!). Moje uwagi, że to się spali zostały zbyte dyplomatycznym milczeniem, a po kilku interwencjach była mocna odpowiedź: to jest sprawdzony przepis od jej znajomej, superkucharki- i zawsze się udaje.
Dałam sobie spokój ….poszłam do siebie. Ale po ok. 0,5 godz.. nie wytrzymałam (szkoda mi było i ciasta i dziadka) –wyłączyłam piekarnik i wyciągnęłam wysuszony brązowy skwarek z czarnymi łatkami (synowa była w piwnicy).
Epilog: podziękowano mi za uratowanie ciasta, bo „piekarnik źle działa” (dziadek zeskrobał czarne, nałożył na to 2 słoiki dżemu, trochę bananów i owoców z Puszki posypał orzeszkami mielonymi ……i dla niego było „niebo w gębie” ….a jak się synowa natrudziła ….prawie cały dzień piekła i to własnoręcznie (!)
Pół blachy dziadek spałaszował n a śniadanie następnego dnia (bo w niedzielę na śniadanie jest tylko ciasto + słodkie kakao) , mnie w dowód wdzięczności wcisnął też kawałeczek…dla uprzejmości spróbowałam i nigdy więcej….całą niedzielę miałam mdłości……a dziadek nereczki sobie dorabiał, ale tym razem nie konserwami, ale „domowymi przysmakami” .