Nie wyobrażam sobie jechać bez chociażby komunikatywnej znajomości języka.
Nie wyobrażam sobie jechać bez chociażby komunikatywnej znajomości języka.
Nie wyobrażam sobie jechać bez chociażby komunikatywnej znajomości języka.
A mi tam wyobraznia słuzy . To przeciez nie tylko ktos sie decyduje pojechac bez znajomosci jezyka.Decyduje o tym rodzina pdp.Jesli rodzina wyraza na to zgode to jest ok.Jakos sobie ta opiekunka poradzi.troche namacha sie rekami wiecej niz my,moze troszke porysuje albo bedzie wszystko pokazywac.Ja uwazam ze jesli ktos jest kreatywny to i z Tajka sie dogada.Wazne ze chce sie uczyc,ma duzo cierpliwosci i empatii.Niech kazdy z nas przypomni sobie swoje poczatki w DE.Nie zawsze bylo kolorowo - jezykowo
Ja niestety byłam w takiej sytuacji,że jechałam z minimalną znajomością języka.
Była to szybka decyzja o wyjeździe...praktycznie umiałam się głównie przedstawić i podstawowe zwroty.
Na szczęście mieszkam z podopieczną i jej rodziną,która zna język angielski i tym sobie pomagaliśmy. Starałam się mówić po niemiecku (kulawo na pewno),rodzina mnie poprawiała (nie złośliwie) i jakoś daliśmy radę.
Teraz jestem w domu i wiem,że oni mimo wszystko bardzo czekają na mój powrót.
Wiem,nie jest to regułą...Można różnie trafić.
Ale wiecie co...? Kilka domów dalej są też dwie Polki. Jedna z biegłą znajomością języka,druga mówi tylko słowa,bez budowania zdań.
Z tego,co zauważyłam podopieczny i jego rodzina bardziej doceniają tą,która język kaleczy bo jest dziewczyną serdeczną,uśmiechniętą,pomocną. A ta druga ...pani trochę zarozumiała,bo zna język.....
kurczę, podstawy podstaw w tej robocie znać trzeba i koniec kropka.
Ale ja wcale nie powiedziałam,że nie ;)
yyyy, ale ja ogólnie się wpierniczyłam do wątku, nawet nie widziałam Twojego posta powyżej :)