09 stycznia 2015 08:59 / 7 osobom podoba się ten post
Isc sobie mialam na caly dzien od Was, ale kawe zrobilam, zajrzalam do opiekunek i zobaczylam ten temat... No i musze swoje trzy grosze dorzucic...
Rodzice wychowywali mnie na patriotke. Uczylam sie najpierw wierszykow, potem historii(tata fiola na tym punkcie ma), bralam udzial w akademiach, czytalam lektury, ogladalam odpowiednie filmy... Szkole podstawowa konczylam w przelomowym roku 1989... Potem zmiany byly... Z przerazeniem patrzylam jak swiat moich rodzicow sie walil. Mama stracila prace, tata po 40 latach pracy zarabial mniej niz ja, wowczas pracujaca jako klenerka... Wyjechalam na opieke majac 23 lata. Dobrze mi sie zylo. O wyjezdzie na stale nie chcialam nawet slyszec, bo myslalam tak jak Haneczka...
Ojczyzne porzucilam niecale 2 lata temu. Wczesniej szarpalam sie o wszystko ze wszystkimi...
Szczescia duzo mialam, dostalam wszystko na tacy. W tutejszych urzedach ludzie sa mili i pomocni. Opieka lekarska dla dzieci w 100% bezplatna(szczepienia i leki tez). Nikt mnie nie traktuje gorzej, bo Polka jestem. Nikt nie ma do mnie pretensji, bo mam zasilki socjalne. Wrecz przeciwnie... Patrza przyszlosciowo. Ja dla nich malo warta moze jestem, ale dzieci mam. A to juz skarb. To w moje dzieci sa pchane te wszystkie zasilki...
Nie tesknie za ludzmi z Polski. Po przyjezdzie selekcje zrobilam. Zerwalam kontakty ze wszystkimi, ktorzy mi zle zyczyli. Byl moment, ze prawie calkiem sama zostalam... Czasem tesknie za moja okolica... Lasem, gorkami, jakims szczegolnym miasteczkiem... Ale i na to znalazlam lekarstwo... Mam tu las, ktory do zludzenia przypomina ten moj, polski. Mam gorki, mam rzeczki, mam przesliczne miasteczko(nie moje, kilkanascie kilometrow ode mnie oddalone), ktore nie jest takie jak te moje, polskie, ale ma specyficzny klimat...
W lecie wybieralam sie do Polski. Z Cudem mialam jechac. Ale w ostatniej chwili wypadlo mu cos waznego i sie nie udalo... Siedzialam z nim na tarasie i planowalam te kilka dni bez niego... Wieczorem, przy lampce wina... W pewnym momencie powiedzialam... Pojade do Polski i wroce do domu... I wtedy zrozumialam, ze Ojczyzny to ja juz wlasciwie wcale nie mam... Ale mam moje miejsce na Ziemii...Przenioslam sie nie tylko cialem, ale i duchem...
Nie, nie poszlabym walczyc za Niemcy. Nie oddalabym kropli krwi za ten kraj. Ale nie walczylabym juz o Polske. Dlatego, ze Polska nie walczyla o mnie. Nie dala mi nic....
Po tym wieczorze z Cudem bylam mocno wstrzasnieta... Musialam z nim porozmawiac na ten temat. Powiedzial wtedy, ze Polska to niewdzieczny kraj. Kraj, ktory nie szanuje swoich obywateli. Wymaga, ale nic w zamian nie daje... Wrecz przeciwnie. Pozwala wszelkiej masci kombinatorom okradac tych zwyklych, szarych obywateli nie tylko z resztek majatku, ale i godnosci. I wszystko w majestacie prawa...Niestety, musze mu przyznac racje:( I dodam, ze on sam jest zafascynowany Polska jako krajem. Jezdzil do Polski jeszcze nim mnie poznal i raz na jakis czas musi pojechac, bo go ciagnie niesamowicie...