Nasze wpadki za granicą

07 czerwca 2014 22:13 / 3 osobom podoba się ten post
Jednak z tego co wiem zwrot "zrobić loda" nie ma przełożenia na niemieckie słowo "Eis".
Zrobić loda to jemanden einen blasen. Jak widać z lodem nic wspólnego nie ma.
Sprawa mnie zafrapowała na tyle, że poszukałam w Internecie i nigdzie nie znalazłam, żeby jednak słowo Eis w kontekście seksu oralnego występowało.
07 czerwca 2014 22:59 / 1 osobie podoba się ten post
Pan trochę przebywał w Polsce i studiował w Holandii  być może czegoś zdążył się nauczyć;) kilka polskich zwrotów też zna.
07 czerwca 2014 23:01 / 2 osobom podoba się ten post
Odnosiłam się do posta Nianty, a nie rozważałam jakby tu zrobienie loda Niemcowi zaoferować:)
08 czerwca 2014 11:46
Dziewczęta!!!!Co za kosmate myśli ganiały Wam po główkach w ten wczorajszy wieczór????
08 czerwca 2014 12:42
To Nianta miała kosmate myśli na lodach z szefem...
My z Andreą tylko akademickie rozważania snułyśmy:)
08 czerwca 2014 12:50
wichurra

To Nianta miała kosmate myśli na lodach z szefem...
My z Andreą tylko akademickie rozważania snułyśmy:)

Cóż ,widać coś się zmieniło chyba bo ja jednak wciąż od rozważań akademickich kolokwia wolę:):):):):)Hi hi hi.
08 czerwca 2014 12:52 / 1 osobie podoba się ten post
Kolokwia - o zgrozo - obstaję przy rozważaniach:)
08 czerwca 2014 20:34 / 2 osobom podoba się ten post
A ja dzisiaj chcialam powiedziec że amarylis kwitnie i powiedziałam amarylis blutet.
08 czerwca 2014 20:37
greenandy

A ja dzisiaj chcialam powiedziec że amarylis kwitnie i powiedziałam amarylis blutet.

stygmaty ma czy cuś?
08 czerwca 2014 20:39
Raczej cuś,i nawet nie jest czerwony,bo biały
16 czerwca 2014 14:44 / 1 osobie podoba się ten post
Robiłam porządki w szafce. Bo już miałam dość stojących 3 "pojemników z cukrem" czyli kubka, metalowej cukierniczki i takiej porcelanowej. Metalowa była pusta miała tylko na dole słodziki- no to nasypałam do niej tego cukru z kubka. Kilka dni później chciałam napić się kawy- zrobiłam ją, posłodziłam z tej metaowej cukiernicy i dolałam "Kondensmilch" Próbuję- o fuj! jak to mówi moja babcia - nie dobre, stwierdziłam że to taki smak ma to mleko i tyle. A wczoraj jak przybyła córka i ja wybyłam zrobiła kawę i wszyscy sobie posłodzili tym cukerm co ja wcześniej. I też było niedobre- okazało się że to była sól!!! Dobrze, że siedziałam jak mi to opowiadała... Kurde co ja mogłam- nie próbowałam, a na 1 rzut oka dla mnie cukier i sól wygląda tak samo. Powiedziałam jej: Es tut mir leid i tyle. Nie zamierzałam się tłumaczyć więcej bo nie zrobiłam tego specjalnie a jak ja jej mówię że babcia mi wstaje od 6.30 rano to ona mi tak samo mówi. Może dobrze, że tak wyszło -też jej mogłam tylko tyle powiedzieć. A co mi tam. I jakoś nie było mi przykro.
16 czerwca 2014 15:20 / 1 osobie podoba się ten post
Mariolan

Robiłam porządki w szafce. Bo już miałam dość stojących 3 "pojemników z cukrem" czyli kubka, metalowej cukierniczki i takiej porcelanowej. Metalowa była pusta miała tylko na dole słodziki- no to nasypałam do niej tego cukru z kubka. Kilka dni później chciałam napić się kawy- zrobiłam ją, posłodziłam z tej metaowej cukiernicy i dolałam "Kondensmilch" Próbuję- o fuj! jak to mówi moja babcia - nie dobre, stwierdziłam że to taki smak ma to mleko i tyle. A wczoraj jak przybyła córka i ja wybyłam zrobiła kawę i wszyscy sobie posłodzili tym cukerm co ja wcześniej. I też było niedobre- okazało się że to była sól!!! Dobrze, że siedziałam jak mi to opowiadała... Kurde co ja mogłam- nie próbowałam, a na 1 rzut oka dla mnie cukier i sól wygląda tak samo. Powiedziałam jej: Es tut mir leid i tyle. Nie zamierzałam się tłumaczyć więcej bo nie zrobiłam tego specjalnie a jak ja jej mówię że babcia mi wstaje od 6.30 rano to ona mi tak samo mówi. Może dobrze, że tak wyszło -też jej mogłam tylko tyle powiedzieć. A co mi tam. I jakoś nie było mi przykro.

Ja też na ostatniej szteli napiłam sie kawy z solą. Ja nigdy nie słodzę. Na ogól piję sypaną. Jakoś tak mi smaki na na coś słodkiego przyszły. Więc pomyślałam sobie że zrobię sobie rozpuszczalną kawkę z mleczkiem i trochę posłodzę, dosłownie na czubku łyżeczki. Pdp też nie słodziła. Stało sobie takie coś jak cukierniczka z łyżeczką na stole w kuchni.
Piję tę kawę i medytuję czemu taka niedobra? Wylałam prawie całą. Następnym razem postanowiłam, że więcej posłodzę bo ostatnio chyba za mało cukru dałam przez to taka paskudna była? No i jak szlukłam,  to prosto do zlewu plujnęłam :))) Kawa z solą jest obrzydliwa!
16 czerwca 2014 16:02 / 3 osobom podoba się ten post
Paula

A zbite talerze się liczą? :-)

Ja raz wyszłam na zakupy i się zgubiłam... Wróciłam spóźniona o 2,5 godziny. Najgorzej jednak było w czasie, gdy nie wpuściłam wieczorem do babci księdza, który ją odwiedzał. Przyszedł wieczorową porą facet o dosyć podejrzanym wyglądzie. Nie wiedział o mnie nic i chciał na mnie policję wzywać, a ja na niego. Skończyło się śmiechem, dobrze że udało się wszystko wyjaśnić.

Ja od kiedy zapomnialam gdzie postawiłam auto już się nie gubię. Jechałam do koleżanki ale nigdy nie byłam na tym osiedlu. Podala mi adres. Jak wysiadłam z samochodu to dosyć długo szukałam. Pokręciłam się w te i wewte do koleżanki trafiłam. Posiedziałam trochę i gdy wracałam to szukałam samochodu. Pojecia nie mialam gdzie go zostawiłam? Spotkałam 2 facetów i ich spytałam gdzie mogłam postawić auto jeżeli przyjechałam od strony Katowic. Pokazali gdzie mam iść i autko znalazłam. Od tej pory dokładnie zapamiętuje gdzie się zatrzymuję i podczas spacerów, także. W głowie rejestruje jakie ulice mijam albo jakieś szczególne budowle, krzewy czy drzewa. Nawet na grzybach w obcym lesie nie błądzę. :))))
A tu mi pdp opowiadala ze jej się opiekunka zgubiła i dzwoniła na policję. W pierwszy dzień mi to oznajmiła. Więc nie uśmiecha mi się w towarzystwie policji wracać hahah
18 czerwca 2014 23:08 / 9 osobom podoba się ten post
Przygód mam tu sporo od kiedy na pół-wolności przebywam, ale to co dziś odstawiłam...
Intrygowała mnie od początku mojego pobytu tutaj budowla w niedalekiej odległości. Kopula błyszcząca się na złoto w słońcu. I wieża. Ciągle zapominałam się zapytać o nią. No i dziś garowałam z babcią, ale zabrałam ją na spacer w tamtą stronę. No kurde, myślę sobie, obserwatorium jak nic! Obejrzę budynek z bliska i się wybiorę któregoś wieczora w gwiazdy popatrzeć. No i babcię zatargałam tam, żeby godziny przyjęć sprawdzić.
Nooooo.... dochodzimy a tam szyldu nie widzę. Więc zaczepiam przechodnia. Facet (Niemiec) odpowiedział mi bardzo grzecznie ale na pewno pomyślał sobie o mnie swoje. Bo ta budowla to.... eeeeeee.... yyyyy... MECZET :P:P:P :DDDDDDDD Tępota!
I tak zakończyla się moja przygoda z obserwatorium :))))))))
28 czerwca 2014 17:35 / 2 osobom podoba się ten post
No to dziś zaliczyłam kolejną wpadkę językową. Chciałam babci powiedzieć, że szczypiorek w ogródku kwitnie, a wyszło , że krwawi. "Schnittlauch im Garten blüht",a powiedziałam "Schnittlauch im Garten blut" (chyba tak to było). Szkoda, że mi słoń na ucho nadepnął i takich niuansów po prostu nie słyszę.