To Nianta miała kosmate myśli na lodach z szefem...
My z Andreą tylko akademickie rozważania snułyśmy:)
To Nianta miała kosmate myśli na lodach z szefem...
My z Andreą tylko akademickie rozważania snułyśmy:)
A ja dzisiaj chcialam powiedziec że amarylis kwitnie i powiedziałam amarylis blutet.
Robiłam porządki w szafce. Bo już miałam dość stojących 3 "pojemników z cukrem" czyli kubka, metalowej cukierniczki i takiej porcelanowej. Metalowa była pusta miała tylko na dole słodziki- no to nasypałam do niej tego cukru z kubka. Kilka dni później chciałam napić się kawy- zrobiłam ją, posłodziłam z tej metaowej cukiernicy i dolałam "Kondensmilch" Próbuję- o fuj! jak to mówi moja babcia - nie dobre, stwierdziłam że to taki smak ma to mleko i tyle. A wczoraj jak przybyła córka i ja wybyłam zrobiła kawę i wszyscy sobie posłodzili tym cukerm co ja wcześniej. I też było niedobre- okazało się że to była sól!!! Dobrze, że siedziałam jak mi to opowiadała... Kurde co ja mogłam- nie próbowałam, a na 1 rzut oka dla mnie cukier i sól wygląda tak samo. Powiedziałam jej: Es tut mir leid i tyle. Nie zamierzałam się tłumaczyć więcej bo nie zrobiłam tego specjalnie a jak ja jej mówię że babcia mi wstaje od 6.30 rano to ona mi tak samo mówi. Może dobrze, że tak wyszło -też jej mogłam tylko tyle powiedzieć. A co mi tam. I jakoś nie było mi przykro.
A zbite talerze się liczą? :-)
Ja raz wyszłam na zakupy i się zgubiłam... Wróciłam spóźniona o 2,5 godziny. Najgorzej jednak było w czasie, gdy nie wpuściłam wieczorem do babci księdza, który ją odwiedzał. Przyszedł wieczorową porą facet o dosyć podejrzanym wyglądzie. Nie wiedział o mnie nic i chciał na mnie policję wzywać, a ja na niego. Skończyło się śmiechem, dobrze że udało się wszystko wyjaśnić.