Nasze wpadki za granicą

05 maja 2013 19:31 / 2 osobom podoba się ten post
Ja namiętnie , z uporem maniaka na początku "kariery" myliłam ZĘBY i ŚMIETANĘ a także zamiast zapytać boli cie GŁOWA? to pytalam-czy GARNEK cie boli?Mąz babci miał używanie :):):):)
05 maja 2013 19:46 / 3 osobom podoba się ten post
Jak pojechalam pierwszy raz do pracy,do Kempen,bylam swiezo po kursie niemieckiego z PR24,egzamin przeszlam nawet super ale rzeczywistosc okazala sie brutalna jezykowo wtedy:)mieszkalam sama z babcia,ona tylko miala dalsza kuzynke,ktora mieszlala 30km dalej,czyli nie mialam na kogo liczyc:)babcia z zaawansowana demencja,tez za duzo nie pomagala:)po 2 dniach skonczylo sie pieczywo,nikt mi nie pokazal gdzie sklep no ale wzielam rower i do "miacha":)teoretycznie mala miejscowosc,ale na pierwszy raz drogi mi sie pokrecily a musialam sie streszczac zeby szybko wrocic:)to patrze idzie kobietka,to zapytam gdzie sklep,na kursie nie uczyli nas sklep,tylko dom towarowy czyli KAUFHAUS ale ze stresu pomieszalo mi sie i zapytalam Wo ist KRANKENHAUS:)to ona zaczela mnie kierowac w druga strone haha tlumaczac ze rowerem to za daleko:)pomyslalam,ze stuknieta jakas i wrocilam do domu:)po czasie dopiero zorientowalam sie,ze pytalam o szpital haha,czyli chciala mi pomoc,ale dzieki Bozi,ze z tego wszystkiego,jak nie moglam zrozumiec,nie zadzwonila po pogotowie haha bo by to bylo:):)ale sklep znalazlam,poprosilam sasiadow i mnie zawiezli,byl tylko 500m od domu:)ale dalo mi to takiego kopa zeby sie uczyc,ze szok:)No a najblizszy szpital byl w Krefeld:)
05 maja 2013 19:50 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Ja namiętnie , z uporem maniaka na początku "kariery" myliłam ZĘBY i ŚMIETANĘ a także zamiast zapytać boli cie GŁOWA? to pytalam-czy GARNEK cie boli?Mąz babci miał używanie :):):):)

W Polsce jakbyś mówiła sagan zamiast garnek, to i tak każdy by wiedział, że chodzi Ci o głowę. 
05 maja 2013 20:00 / 2 osobom podoba się ten post
Moj pierwszy wyjazd do De,rok 1998,jezyk:tylko diekuje i dziendobry.Rano o 7.00 sniadanie dla gosci pensjonatu.Hogata,o 6.00-tej pojechala do sklepu po sw.pieczywo i miod.No wlasnie,z bulkami jakos sobie poradzilam ,ale zostal miod.Stoje przed lada,zaczelam machac rekami,wydobywac dzwieki typu bzzz.....i wolam BLUMEN.Sprzedawczyni zrozumiala,usmiala sie dosc mocno,ja zjaralam buraka(jak to mowi moj syn)i odjechalam.Ale miod kupilam.:D:D:D:D:D:DD:D:
05 maja 2013 20:12
A mnie najbardziej podoba się opis Janusza, cały czas się smieje. Ja byłam na zakupach z Córką Babci, było strasznie gorąco i zabłysnełam haaa,,,,,,, powiedziałam Ich bin warm haa, wszystko by było Ok gdyby Córka nie zaczeła sie smiac, bo ja oczywiscie myslałam ze dobrze powiedziałam. Było mi troche głupio i chyba wstyd.
05 maja 2013 20:20
ja na samym początku kariery jak kupowałam to coś powiedzialam,pamietam że chce kupić 100 gram głodu;-) 
05 maja 2013 20:22 / 2 osobom podoba się ten post
Orchidea

A mnie najbardziej podoba się opis Janusza, cały czas się smieje. Ja byłam na zakupach z Córką Babci, było strasznie gorąco i zabłysnełam haaa,,,,,,, powiedziałam Ich bin warm haa, wszystko by było Ok gdyby Córka nie zaczeła sie smiac, bo ja oczywiscie myslałam ze dobrze powiedziałam. Było mi troche głupio i chyba wstyd.

Przypomniało mi się jak pisałam kiedyś test z niemieckiego, czerwiec, upał, a my sie pocimy nad niemieckim. W pewnym momencie koleżanka obok konspiracyjnym szeptem pyta mnie "jak jest 'gorąco'"? A ja mówię "no, strasznie". Pomogłam dziewczynie:))))
05 maja 2013 20:24
hahaha
06 maja 2013 20:11 / 1 osobie podoba się ten post
Tego raczej nie można nazwać wpadką. Kiedy byłam pierwszy w DE poszłam do sklepu kupić 10dg wędliny za cholerę nie mogła kobieta zrozumieć co ja chcę-wreszcie po 5 minut słownej szamotaniny zrozumiałam ze w DE nie operuje się dekagramami tylko gramami. Koszmar.
07 maja 2013 20:24 / 2 osobom podoba się ten post
A ja też miałam zabawną historię na zakupach.Kiedyś pojechałam z moim podopiecznym na zakupy do Reala i chciałam kupić klapkę na muchy i zaczęłam w markecie tłumaczyć dziadkowi co jeszcze potrzebuję,a że nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć,więc zaczęłam mu pokazywać:klepałam ręką po regale i mówiłam że Fliege tot a on nie rozumiał i zaczął szukać na tym regale zdechłej muchy i twierdził że nie widzi tu nic takiego.Po chwili odezwała się jakaś niemka i mu wytłumaczyła o co mi chodzi bo nas obserwowała przez dłuższy czas.Teraz to wspominam jako żart ale w tedy to bardzo przeżywałam.
07 maja 2013 21:43
Hej:)wlasnie nie chce miec"wpadki w Niemczech",to lepiej zapytam:czy moge na pogrzeb isc w czarnej bluzce(nie cierpie tego koloru,ale chyba Bozia przewidziala i wyjatkowo wrzucilam do torby),czarnych butach ale do tego mam tylko dzinsy i nie wiem czy wypada czy nie wypada w tych dzinsach?:)ogladalam czarne w sklepie ale drogie i brzydkie jak noc:)
07 maja 2013 22:13
Mozesz isc w dzinsach, zobaczysz, ze tu troche inaczej to wszystko wyglada, nie ma az takich wymogow.
07 maja 2013 22:56
a ja jutro wam napisze jak to było na niemieckim weselu, jeszcze czegoś takiego nie widziałam,ale to wiecej pisania zostawie na jutro
14 września 2013 15:29
berlinka2

a ja jutro wam napisze jak to było na niemieckim weselu, jeszcze czegoś takiego nie widziałam,ale to wiecej pisania zostawie na jutro

Juz sie nie moge doczekac :) pisz jak najszybciej :)
14 września 2013 16:39 / 2 osobom podoba się ten post
Ja natomiast pewnego razu potrzebowałam mięsa mielonego. Poprosiłam znajomego Niemca, który jechał na zakupy, aby kupił mi "Hakenfleisch" zamiast Hackfleisch lub Gehacktesfleisch. Jak uświadomiłam sobie co palnełam to do dzisiaj mnie to śmieszy.