01 kwietnia 2014 00:09 / 6 osobom podoba się ten post
Całe wczesne dzieciństwo i nieco późniejsze też spędziłam jako siódme dziecko mojej cioci, siostry mojej mamy. Mama ciężko chorowała i stale leżała w jakimś szpitalu, jak nie w Opolu to we Wrocławiu, Zabrzu albo Warszawie. Ciocia mieszkała w podbieszczadzkiej wsi i miała anielską cierpliwość do mnie, doprawdy nie wiem skąd ją brała...
Tydzień po 4 urodzinach postanowiliśmy z kuzynem pomóc wujkowi postawić dobudówkę którą miał w planie. W kącie podwórza stał stos cegieł i pustaków, w dużej beczce ropa do ciągnika a w potężnych kadziach białe i niebieskie wapno takie papkowate, nie wiem - gaszone, lasowane czy jakie tam. Ale fajnie się je formowało, jak ciasto. No i stawialiśmy ścianę smarując cegły wapnem zmieszanym z tą ropą... Jezu, co to potem było, nie dość że śmierdzieliśmy nieziemsko, to jeszcze Januś dostał łomot nieziemski, mnie się dostało tylko słownie. Muszę dodać że mój ukochany braciszek miał wtedy 8 lat i zdawał sobie sprawę bardziej niż ja z wielu rzeczy. Był rok 1979 i wszystko zdobyte z ogromnym trudem.
W ogóle to my zawsze byliśmy nierozłączni i robiliśmy wszystko to samo, rok później wydeptaliśmy ścieżkę w pszenicy sąsiada, bo Januś czytał o ufo i chciał też takie kręgi w polu widzieć, tylko zrobić musieliśmy je sami. Raz, ale to już odrobinę później chciał mi pokazać skrót do koleżanki, trzeba było przejść przy samym płocie klasztoru, a płot stał dosłownie na krawędzi takiej dość sporej góry. No i poszliśmy tamtędy, gorąco było więc on w samych krótkich gatkach, a ja na górę miałam ubrane takie diabli wiedzą co, dziś tak wygląda stanik dla sportsmenek i też krótkie spodenki. Trzeba było trafu że zakonnice kupiły sobie dużego psa na podwórze i on nas wystraszył. Stoczyliśmy się w dół, turlając po wyjątkowo dorodnych pokrzywach... trzy dni wyglądaliśmy jak kupka nieszczęścia, bo nie szło tego nie drapać, swędziało jak szlag, a spuchliśmy jak żaby w gody. Tyle że może reumatyzm mamy z głowy do końca życia :)))
Jak obżarliśmy się dzikimi czereśniami to dwa kibelki były zajęte naraz, jak po Czarnobylu spadł kwaśny deszcz to obydwoje umieraliśmy przez miesiąc bo żarliśmy wszelkie owoce nigdy ich nie myjąc
Całe dzieciństwo i młodość wydurnialiśmy się i byliśmy jak bliźnięta syjamskie. Na jego weselu ryczałam jak idiotka w łazience, bo choć pokochałam jego żonę to wiedziałam że koniec tych naszych szaleństw.