Najodleglejsze wspomnienie z dzieciństwa

06 stycznia 2016 20:46 / 1 osobie podoba się ten post
Najbardziej pamiętam takie sienniki czyli  lniane wory wypełnione słomą...spaliśmy na nich He he dziś Sanepid czy inne urzędasy kare by wlepili za znęcanie sie nad dziećmi
06 stycznia 2016 21:07 / 2 osobom podoba się ten post
Ja z narodem DDR integrowalem sie na naszej ziemi.Czyli odwrotnie niz ty.No i nie byl to obuz dla młodziezy tylko wczasy.
Tak jak piszesz to byly czasy,a ja mialem 18 lat i bylem ratownikiem na ośrodku w Łebie
06 stycznia 2016 21:07
Kiedyś na takim apelu sie obudziłam pod masztem  Wynieśli mnie z łóżkiem, śpioch ze mnie był. Pamiętam, że to było w Pogorzelicy. Może po jakimś nocnym biegu, tego to już nie pamiętam. Ale się wszyscy uśmiali 
06 stycznia 2016 21:14 / 2 osobom podoba się ten post
Mycha

Kiedyś na takim apelu sie obudziłam pod masztem :lol1: Wynieśli mnie z łóżkiem, śpioch ze mnie był. Pamiętam, że to było w Pogorzelicy. Może po jakimś nocnym biegu, tego to już nie pamiętam. Ale się wszyscy uśmiali :lol3:

Poszukam zdjec z Pogorzelicy.Moze sie na nich odnajdziesz
06 stycznia 2016 21:19 / 1 osobie podoba się ten post
Fajne miałyście dzieciństwo. Ja o takich wakacjach mogłam tylko pomarzyć. Wychowałam się na wsi, było nas dziewięcioro dzieci, ojciec pracoholik i tego samego wymagał od nas. Odkąd pamiętam, to musiałam pracować w gospodarstwie, ponad dziecięce siły. Jeśli ojciec zobaczył, że nie zajmuję się czymś, co on uważał za słuszne tzn. że się obijam (bawię z innymi dziećmi lub czytam książkę), to strasznie się wściekał i wydzierał, że marnuję czas. Było naprawdę ciężko, a wakacje to był najgorszy czas, bo nie było zwolnienia do szkoły. Dzisiaj takie wychowanie dzieci określone byłoby jako przemoc w rodzinie.
06 stycznia 2016 21:20 / 1 osobie podoba się ten post
Regularnie chodziłam na Rajd Świętokrzyski. Zawsze w obsłudze jakiejs trasy. Raz zaliczyłam trase namiotową. Kurcze to była fucha dla najsprawniejszych dlatego przeważali tam chłopcy. Drużyny składały po nocnym spaniu namioty w jednym miejscu i trzeba było je zapakować na pakę wojskowego Stara, którego nam zawsze "Star Starachowice" użyczał. A kierowca !!  miód malina człowiek. Hufiec Starachowice mial wtedy autokar, taki stary, pękaty. Nazywał się "Dziadek". Ileż to razy jak jechaliśmy na Wykus trzeba go było pchać pod górkę, bo nie dawał rady. 
Eeeeech cudne wspomnienia. Jak ja się cieszę, że je mam   I bardzo ale to bardzo mi szkoda, że moje dziecko takich nie ma. 
06 stycznia 2016 21:23
Zofija

Fajne miałyście dzieciństwo. Ja o takich wakacjach mogłam tylko pomarzyć. Wychowałam się na wsi, było nas dziewięcioro dzieci, ojciec pracoholik i tego samego wymagał od nas. Odkąd pamiętam, to musiałam pracować w gospodarstwie, ponad dziecięce siły. Jeśli ojciec zobaczył, że nie zajmuję się czymś, co on uważał za słuszne tzn. że się obijam (bawię z innymi dziećmi lub czytam książkę), to strasznie się wściekał i wydzierał, że marnuję czas. Było naprawdę ciężko, a wakacje to był najgorszy czas, bo nie było zwolnienia do szkoły. Dzisiaj takie wychowanie dzieci określone byłoby jako przemoc w rodzinie.

Zosiu, no trudno, tak Ci się trafiło. U nas też nie zawsze było idealnie ale fakt, taty pracoholika nie miałam. Wakacje były moje. 
06 stycznia 2016 21:28 / 1 osobie podoba się ten post
Zofija

Fajne miałyście dzieciństwo. Ja o takich wakacjach mogłam tylko pomarzyć. Wychowałam się na wsi, było nas dziewięcioro dzieci, ojciec pracoholik i tego samego wymagał od nas. Odkąd pamiętam, to musiałam pracować w gospodarstwie, ponad dziecięce siły. Jeśli ojciec zobaczył, że nie zajmuję się czymś, co on uważał za słuszne tzn. że się obijam (bawię z innymi dziećmi lub czytam książkę), to strasznie się wściekał i wydzierał, że marnuję czas. Było naprawdę ciężko, a wakacje to był najgorszy czas, bo nie było zwolnienia do szkoły. Dzisiaj takie wychowanie dzieci określone byłoby jako przemoc w rodzinie.

Prawda tak było i jeszcze jest znam takie rodziny,wychowałam się na wsi jako dziecko nauczycieli ,zawsze mieliśmy piękne wakacje i ferie,kiedy na lekcji wychowawczej pani zadawała każdemu pytanie jak spędził wakacje,to niektórzy spuszczali głowy.Dzieckiem byłam i czułam co oni w tym momencie przeżywają,jak inni się chwalą gdzie i jak spędzili wakacje ,było to przykre dla mnie i dla nich
06 stycznia 2016 22:02
ewa14

Pamietam smak naleśników smażonych przez moją babcię/ hm...mniam/. Wiele razy próbowałam odtworzyć ten smak w moim dorosłym zyciu, ale nie udało się.

Ja pamiętam smak i zapach pieczonego chleba i suszonych  owoców  w takim dużym piecu w kuchni polowej u mojej cioci ,raz ziemnaki parowane dla świń z parownika  oraz wyganianie krów na pastwisko,to była frajda: 
06 stycznia 2016 22:15 / 3 osobom podoba się ten post
Tak, moje wspomnienia z dzieciństwa nie są różowe i też ukształtowały mój charakter. Dlatego też wsi, a raczej rolnictwa nie lubię i zbyt wcześnie wyrwałam się z domu. Konsekwencje były równie dramatyczne. Przeszłam swoją drogę przez mękę..... to też ukształtowało mnie taką, jaką dzisiaj jestem. Teraz mam już do tego odpowiedni dystans, ojcu przebaczyłam (pośmiertnie) i przepracowałam swoją traumę. Dzisiaj jestem szczęśliwa, moje życie zmieniło się na lepsze (chociaż z tym samym mężem), a wszystko zawdzięczam nawróceniu i Panu Bogu. Wszystko jest po coś i ma sens.....cierpienie też ma sens, chociaż tego nie rozumiemy i naturalnie bronimy się przed nim..... eehhh, mogłabym niezłą książkę napisać o tych swoich wspomnieniach.
06 stycznia 2016 22:18 / 6 osobom podoba się ten post
Marta

Najbardziej pamiętam takie sienniki czyli  lniane wory wypełnione słomą...spaliśmy na nich He he dziś Sanepid czy inne urzędasy kare by wlepili za znęcanie sie nad dziećmi:-)

To i tak dobrze, bo ja spałem w stodole na sianie z gromadą dzieciaków. Bo przyjeżdżały do nas na wieś dzieciaki z rodzin,które w miastach mieszkały. No i sąsiadów dzieci, bywało że i z piętnaścioro "sztuk" bawiło się razem.
Jaka frajda była,że nie w domowym łóżeczku ale w stodole. Koliło to w dupsko, ale kazdy wyspany wstawał ze słomą we włosach. Po całodziennej gonitwie i zabawie, komu tam chciało się myć. Więc nastepnej nocy koce i znowu w stodole na sianie pachnące spanie. No ale na trzecią noc pozwolenia nie było, nie ma to tamto, mycie (skrobanko), piżamka i lulu do łóżka. Po paru dniach od nowa prośby o spanie na sianie wysłuchane były. )))
A w opustoszałych silosach przedstawienia różne były, silosy za scenę teatralną robiły. A że każdy aktorem chciał być, to raz nim bywał,drugim razem za widza robić musiał ))
Pamiętam pajdy świeżo pieczonego chleba smarowane masłem także własnego wyrobu. Każdy otrzymał ogromną kromkę, która zwisała z obydwu stron małej dłoni. ) Pamiętam, że to wszystko odbywało się w biegu, bo nie było czasu na tak prozaiczne czynności jak.... jedzenie )) Bo "miejskie" goście na 2-4 tygodnie przyjeżdżały tylko.
06 stycznia 2016 22:45 / 1 osobie podoba się ten post
Bardz dobrze wspominać........oj starzejemy się bo wspomnieniami coraz bardziej wracamy do dzieciństwa,szkoda tylko ze nie pamiętamy czasów niemowlęcych
06 stycznia 2016 22:52 / 2 osobom podoba się ten post
Jeździłam na kolonie w podstawówce i to po 2 lub 3 turnusy,mama była tzw.socjalną i kolonie wtedy zwykle zakładowe były,prawie za darmo.Zawsze nad morze:) Na której wychowawczyni się zwiedziała ,że ja "połetka" i przed 22 lipca zostałam zmuszona/zamknięta w świetlicy/do napisania stosownego wiersza na akademię ku czci:)Napisałam i mam go gdzieś do dziś:):):)W szkole średniej to już były obozy albo wojskowe w Brzegu Dolnym albo spadochronowe pod Lesznem.A w międzyczasie dorabianie przy hakaniu buraków cukrowych:)Piękne czasy:)Na zimowisku byłam raz -były to włsciwie takie wczasy zimowe -nazywały sie "dla młodzieży" a cała młodzież to była koleżanka i ja ,reszta to byli zakładowi emeryci:):):):)Latałyśmy na bezy do cukierni,paliłyśmy Caro,ona jeździła na nartach ,ja na sankach,poszłyśmy na swój pierwszy w życiu dancing-w Szklarskiej do było.Kasa nam się po tygodniu skończyła,ale ona zadzwoniła do taty i przysłał a ja do babci,he he:)
07 stycznia 2016 07:20 / 4 osobom podoba się ten post
Wspomnienia z kolonii letnich , młodzieńczych czasów ?łeee , wcale one takie odległe nie są , bo co to jest te 40 parę , czy 50 lat ? jak się to ma do wieczności ? Często się mówi , że mały brzdąc nie będzie czegoś pamiętał , jakiegoś zdarzenia a jednak jest to nieprawdą , bo jakieś przebłyski nawet w tych małych wtedy pozostają .... ...Pamiętam wigilię BN : mieszkaliśmy wtedy w rynku , był jeden wielki pokój , który " przeforstowany " był taką zasłoną w miejscu , które służyło za kuchnię . Wtedy to moja o 6 lat starsza siostra miała atak " ślepej kiszki " . W mieszkaniu oprócz mojej rodziny byli jacyś obcy panowie , pisali coś , mama i ciotka płakały , tato rozmawiał z tymi mężczyznami , brat , siostra i kuzynka siedzieli w kąciku a chora T. leżała w łóżku i płaczliwie stękała .....no i zabrali moją T. na jakimś dziwnym leżaku - nie rozumiałam tego , dziwiłam się , że wszyscy płaczą , ale nikt się nie rusza , żeby nie pozwolić zabrać mojej siostry , nikt jej nie bronił a przecież tato był taki duży , silny !....No i zaczęło się moje " cwaniakowanie " : przed przyjazdem karetki wszyscy mnie obcałowywali , czegoś życzyli i każdy pozwalał , żebym sobie ułamała od niego kawalątek cieniuchnego ciasteczka , które bardzo mi smakowało a tego " wafelka " jakoś dziwnie nazywali " opłatkiem " . Wybadałam ich , że wystarczyło zacząć płakać i wołać " ja chcę do Tereni ....Tereniaaaaaa !!! " i już w mojej ręce znajdował się kawałek opłatka ....znaczy artystka to ja już byłam jak miała 3 lata !... Dużo takich , jakichś mniej lub więcej ważnych momentów do dziś tkwi w mojej głowie . W czasie , kiedy miałam " pod opieką " moja mamę dużo wspominałyśmy, mama nie chciała wierzyć , że ja coś pamiętam , bo twierdziła " to niemożliwe , ty wtedy miałaś ze 3 - 4 latka , pewnie były przy tobie jakieś rozmowy i dlatego to wiesz ! " ale potrafiłam jej udowodnić , opowiedzieć coś o czym na pewno przy mnie nie rozmawiali . A kolonie ? wspomnienia z wakacji ? ......lepiej nie będę opowiadać , bo i tak nikt nie uwierzy , że z takiego " diabła " wyrósł .......ANIOŁ
07 stycznia 2016 10:08 / 4 osobom podoba się ten post
Przeczytałam na stronie głównej zamiast najodleglejsze , to " najpodlejsze " w pierwszej chwili i myślałam , że to temat o traumie z dzieciństwa . Oj głupia ja Moje najodleglejsze wspomnienie , to ( chyba ) jak bawiłam się z psem w kuchni w domu mojej babci . Psina wsadziła głowę pomiędzy szczeble taboretu i się zaklinowała . Wujek musiał piłą krzesło rozcinać żeby uwolnić zwierzę . Trochę czułam się winna , ale na szczęście nie oberwało mi się za to .