Dla tych co maja doła

17 sierpnia 2013 21:25 / 1 osobie podoba się ten post
Mycha

Popieram, w pełni. Sama dreptam truchcikiem ( jak jest chłodno ) a jak cieplej to idę z kijkami tak ok. 19. A mam tu gdzie spokojnie chodzic. I to pomaga !! główkę oczyszcza z głupich mysli ;-)))  Troche jestem zła jak jest gorąco, bo nie lubię takich temperatur. Ale wrzesień za pasem a to mój ukochany miesiąc. Całe szczęście u nie rankiem cudnie pachnie, bez różnistych nawozów ;-)))

Myszko kochanie ja widziałam cudowną przemianę mojego brata, który z podtatusiałego i podstarzałego (57 lat) faceta znowu stał sie interesującym mężczyzną.... Biega od kilku lat, a w tej chwili bieże udział w każdym organizowanym maratonie... i nie jest to dlaniego żadne halo. )))
17 sierpnia 2013 21:46 / 3 osobom podoba się ten post
barbarella

Mleczko, tak trafnie napisalaś o tych dołach i teraz o tęsknocie. Znam to, od kilku lat mam silną potrzebę przebywania w domu, niestety nie mogę. Będzie Ci dobrze i pisz o tym, będe czekac.
Wczoraj przyjechałam do DE i po prostu cierpię, nie wiem co z tym zrobić...

Barbarella Słonko Ty się mi nie dołuj tylko na wtorek zapowiadaj tam wielkie wychodne dziadkowi, bo wpadnę do BH na kawuchę! Poplotkujemy, wygadasz się i zaraz będzie lepiej... teraz jestem w miarę niezależna, więc będę częściej wpadać mam nadzieję... a i Ciebie do siebie zabiorę, tylko neich córka wyjedzie... mam ją na karku do piątku... :(
Buziole!
17 sierpnia 2013 21:49 / 6 osobom podoba się ten post
Zazdroszcze wam pozytywnie tej chęci powrotu do domu, do rodziny i do bliskich, którzy na was czekają.Ja znalazłam się w takim momencie życia,że nawet nie wiem gdzie mam swój dom.Jestem sama ( mąż zmarł wiele lat temu, a kogoś fajnego nie jest łatwo trafić),zaś córcia już pełnolenia wyprowadziła się ponad rok temu do chłopaka.Rodzice nie żyją,rodzenstwa nie mam.Zostałam ja i mój kot.Mieszkanie w Polsce jest dla mnie teraz za duże,a utrzymanie go z powodu kredytu we frankach pochłania ponad połowe moich zarobków tutaj.Jest wystawione na sprzedaż, ale z powodu zastoju na rynku nieruchomości nie jest to łatwe.Wrocław to moje ukochane miasto .....ale teraz właściwie nie wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi.Kot przyjechał ze mną do pracy.Moja Oma jest dla mnie jak substytut rodziny, której nie mam.Córcia jest kochana....ale ma swoje życie.Ja właściwie jednynie co, to zasypuje ją prezentami,  przez co zła jestem na siebie, bo wciąż nie mogę za wiele odłożyć na przyszłość, ale to silniejsze ode mnie.Pobyt tutaj to jak ucieczka od rzeczywistości, odcięcie się od problemów.Tutaj nie jestem sama w 4 ścianach.Owszem, mam przyjaciół w Polsce, ale to tylko chwila i każdy żyje swoim życiem.Tutaj jestem komuś potrzebna, ktoś mi okazuje ciepło każdego dnia.Zaskakuje mnie,jak wiele pokładów cierpliwości odkryłam w sobie.Myślę sobie...dobra jutro pomyślę o swoim życiu osobistym, którego tutaj nie mam.Po prostu jestem przez 24 godziny.Rano myślę...jak fajnie,że nie muszę stać gdzieś o 6 rano na zimnicy czekając na autobus do pracy.Nie muszę słuchać wywodów durnego szefa w pracy ( którego miałam, gdy pracowałam na etacie w Polsce)i nie mam doła zastanawiając się pierwszego, który tym razem rachunek zapłacić,co włożyć do lodówki, z czego kupić buty na zimę.Mogę sobie spokojnie gdzieś tam w przyszłości zaplanować wyjazd na wakacje, bo przez euro nie czuję się jak dziad.To wszystko są plusy.....ale to takie bycie beduinem, życie poza schematem, inne od tego jakie mi wtłaczano w głowę w dzieciństwie.Czasem myślę....a co się stanie jak zachoruję na coś poważnego? Jeśli jestem sprawa i pracuję jest ok...ale to jest tylko tu i teraz.Ucieczka, bycie w niebycie...Przepraszam, za tak osobistego posta.
17 sierpnia 2013 22:03 / 1 osobie podoba się ten post
Dzięki dziewczyny, coś muszę z tym zrobić, ja byłam kiedyś taka pozytywnie zakręcona i nie wiem gdzie się to podziało.
Tali, bardzo się cieszę, że będziesz miała czas, wyskoczymy na kawę.
17 sierpnia 2013 22:07 / 3 osobom podoba się ten post
Anetka nie przepraszaj, że piszesz!!!
Po to jest to forum... czasami trzeba z siebie wywalić, bo się można udusić...
Jak tak piszesz o sobie to widzę swoją mamę... też jest sama i przykro mi z tego powodu.. na dzień dzisiejszy opiekuje się synkiem mojej siostry, więc trochę odżyła... mogłabym dużo na ten temat napisać, ale nie wiem czy chce ten temat rozdrapywać, bo nie chce dziś ryczeć...
17 sierpnia 2013 22:16 / 3 osobom podoba się ten post
Anetka

Zazdroszcze wam pozytywnie tej chęci powrotu do domu, do rodziny i do bliskich, którzy na was czekają.Ja znalazłam się w takim momencie życia,że nawet nie wiem gdzie mam swój dom.Jestem sama ( mąż zmarł wiele lat temu, a kogoś fajnego nie jest łatwo trafić),zaś córcia już pełnolenia wyprowadziła się ponad rok temu do chłopaka.Rodzice nie żyją,rodzenstwa nie mam.Zostałam ja i mój kot.Mieszkanie w Polsce jest dla mnie teraz za duże,a utrzymanie go z powodu kredytu we frankach pochłania ponad połowe moich zarobków tutaj.Jest wystawione na sprzedaż, ale z powodu zastoju na rynku nieruchomości nie jest to łatwe.Wrocław to moje ukochane miasto .....ale teraz właściwie nie wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi.Kot przyjechał ze mną do pracy.Moja Oma jest dla mnie jak substytut rodziny, której nie mam.Córcia jest kochana....ale ma swoje życie.Ja właściwie jednynie co, to zasypuje ją prezentami,  przez co zła jestem na siebie, bo wciąż nie mogę za wiele odłożyć na przyszłość, ale to silniejsze ode mnie.Pobyt tutaj to jak ucieczka od rzeczywistości, odcięcie się od problemów.Tutaj nie jestem sama w 4 ścianach.Owszem, mam przyjaciół w Polsce, ale to tylko chwila i każdy żyje swoim życiem.Tutaj jestem komuś potrzebna, ktoś mi okazuje ciepło każdego dnia.Zaskakuje mnie,jak wiele pokładów cierpliwości odkryłam w sobie.Myślę sobie...dobra jutro pomyślę o swoim życiu osobistym, którego tutaj nie mam.Po prostu jestem przez 24 godziny.Rano myślę...jak fajnie,że nie muszę stać gdzieś o 6 rano na zimnicy czekając na autobus do pracy.Nie muszę słuchać wywodów durnego szefa w pracy ( którego miałam, gdy pracowałam na etacie w Polsce)i nie mam doła zastanawiając się pierwszego, który tym razem rachunek zapłacić,co włożyć do lodówki, z czego kupić buty na zimę.Mogę sobie spokojnie gdzieś tam w przyszłości zaplanować wyjazd na wakacje, bo przez euro nie czuję się jak dziad.To wszystko są plusy.....ale to takie bycie beduinem, życie poza schematem, inne od tego jakie mi wtłaczano w głowę w dzieciństwie.Czasem myślę....a co się stanie jak zachoruję na coś poważnego? Jeśli jestem sprawa i pracuję jest ok...ale to jest tylko tu i teraz.Ucieczka, bycie w niebycie...Przepraszam, za tak osobistego posta.

Anetka - ja lubię takie listy bo są szczere.... Niemcy zmieniają i pieniadze zmieniają - poczujesz tą ulgę... Ulga też zmienia i wtedy znajdziesz czas dla siebie....  Będzie ok. My to chcielibyśmy mieć na jutro, a to idzie własnym krokiem - dlatego nie trzeba czekać - samo przyjdzie jak będziesz robić swoje....)))))
17 sierpnia 2013 22:16 / 4 osobom podoba się ten post
Anteka, dla Ciebie moja ulubiona piosenka Grechuty "Dni których jeszcze nie znamy"  
 
    http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8  
 
 
"Jak rozpoznać ludzi, których już nie znamy?
 
Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych?
 
Jak oddzielić nagle serce od rozumu?
 
Jak usłyszeć siebie pośród śpiewu tłumu?"
 
Ponadczasowe słowa...
17 sierpnia 2013 22:24
Anetka

Zazdroszcze wam pozytywnie tej chęci powrotu do domu, do rodziny i do bliskich, którzy na was czekają.Ja znalazłam się w takim momencie życia,że nawet nie wiem gdzie mam swój dom.Jestem sama ( mąż zmarł wiele lat temu, a kogoś fajnego nie jest łatwo trafić),zaś córcia już pełnolenia wyprowadziła się ponad rok temu do chłopaka.Rodzice nie żyją,rodzenstwa nie mam.Zostałam ja i mój kot.Mieszkanie w Polsce jest dla mnie teraz za duże,a utrzymanie go z powodu kredytu we frankach pochłania ponad połowe moich zarobków tutaj.Jest wystawione na sprzedaż, ale z powodu zastoju na rynku nieruchomości nie jest to łatwe.Wrocław to moje ukochane miasto .....ale teraz właściwie nie wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi.Kot przyjechał ze mną do pracy.Moja Oma jest dla mnie jak substytut rodziny, której nie mam.Córcia jest kochana....ale ma swoje życie.Ja właściwie jednynie co, to zasypuje ją prezentami,  przez co zła jestem na siebie, bo wciąż nie mogę za wiele odłożyć na przyszłość, ale to silniejsze ode mnie.Pobyt tutaj to jak ucieczka od rzeczywistości, odcięcie się od problemów.Tutaj nie jestem sama w 4 ścianach.Owszem, mam przyjaciół w Polsce, ale to tylko chwila i każdy żyje swoim życiem.Tutaj jestem komuś potrzebna, ktoś mi okazuje ciepło każdego dnia.Zaskakuje mnie,jak wiele pokładów cierpliwości odkryłam w sobie.Myślę sobie...dobra jutro pomyślę o swoim życiu osobistym, którego tutaj nie mam.Po prostu jestem przez 24 godziny.Rano myślę...jak fajnie,że nie muszę stać gdzieś o 6 rano na zimnicy czekając na autobus do pracy.Nie muszę słuchać wywodów durnego szefa w pracy ( którego miałam, gdy pracowałam na etacie w Polsce)i nie mam doła zastanawiając się pierwszego, który tym razem rachunek zapłacić,co włożyć do lodówki, z czego kupić buty na zimę.Mogę sobie spokojnie gdzieś tam w przyszłości zaplanować wyjazd na wakacje, bo przez euro nie czuję się jak dziad.To wszystko są plusy.....ale to takie bycie beduinem, życie poza schematem, inne od tego jakie mi wtłaczano w głowę w dzieciństwie.Czasem myślę....a co się stanie jak zachoruję na coś poważnego? Jeśli jestem sprawa i pracuję jest ok...ale to jest tylko tu i teraz.Ucieczka, bycie w niebycie...Przepraszam, za tak osobistego posta.

Dziewczyno z nieba mi spadasz !!!! Jak masz skype napisz do mnie...To mieszkanie we Wroclawiu?
17 sierpnia 2013 23:02 / 2 osobom podoba się ten post
anetka,nie przepraszaj za posta.Masz prawo tutaj sie wygadać.Posłuchaj tego http://youtu.be/sjeZ1QDeb04
i pamiętaj masz córcię.ona teraz jest zajęta,bo młoda,ale gdyby coś.... to ona piorunem przy Tobie będzie.
Pamiętaj:Nikt nie jest samotną wyspą.Pozdrawiam cieplutko
17 sierpnia 2013 23:31 / 4 osobom podoba się ten post
Anett,pozwoliłem sobie tak zwracać się di Ciebie. Piszesz o sprawach,które większość ludzi porusza,którzy na co dzień mają podobne problemy. Masz cale życie przed sobą. Teraz jest Twój czas:)!!! Masz dorosłą córkę z której jesteś dumna. Ona zawsze będzie przy Tobie. Czas pomyśleć o sobie. Pamiętasz kiedy sobie zafundowalas fryzurke? Zrób to,zrób coś dla samej siebie. Poddać się jest łatwo,ale najbardziej wartościowa jest walka. Walka o siebie o tę Anetę która znasz,a znasz ja dobrze,prawda. Uśmiechnięta,radosna,pelna wiary. Taka jesteś. Nie uciekaj,to nic nie da. Penso positivo- myśl pozytywnie. Każdego dnia. I nie martw się,co Nas nie zabije to Nas wzmocni:):):) Alleluja i do przodu :):):) Czekam na Ciebie tu,czekam ze się odezwiesz. Pozdrawiam.
17 sierpnia 2013 23:32 / 5 osobom podoba się ten post
 
Dziękuję serdecznie za wszystkie wpisy.Ja wiem,że trzeba czekać, robić swoje i że samo przyjdzie...tylko dopada mnie czasem strach, że tracę swe ostatnie "młode" lata gdzieś na odludziu ze starszą panią, że coś mnie omija.A przecież wiem, że w domu to też nie miałam fajerwerków i wodotrysków.W "poprzednim życiu "  każdy dzień z jęzorem na brodzie, na czas  10-12 godzin w pracy, wykończona wlokłam się do domu, jakieś  zakupy, wieczór...czekanie na wolne, na weekend.Wtedy wyjazd na koncert albo w ukochane góry.Zmieniały się  pory roku, a ja tego nie zauważałam.
Kiedyś miałam marzenie,że rano wychodzę na taras z kubkiem kawy, a przed oczami mam zielen i las.To było zupełnie nierealne.Nagle mam ten dom z tarasem, choć nie mój, ba nawet kawa nie  moja, ale jednak leniwie grzeje się w słoncu zaś widoki na Alpy zapierają dech w piersi.Babcia śpi do 9.30 więc mam na to czas.Nigdzie się nie śpieszę, fotografuję kwiaty, mam książki, hobby, gazety, filmy, internet i kochanego sierściucha który śpi ze mną i mogę z nim pogadać po polsku.Nikt mi się nie wtrąca bo jesteśmy same, sama zajmuje się lekarzem,zakupami i finansami.Grzechem byłoby narzekać.
Ale człowiek taki durny ma w tej swojej głowie i ciągle szuka czegoś czego nie ma, a potem okazuje się, że nie tak miało być. Są dni kiedy dałabym wszystko za parę chwil w empiku czy kawiarni na wrocławskim rynku....ale to tylko chwila, bo nic nie można robić cały czas, nawet siedzieć w tym empiku .a gdzie tzw  normalne życie?  i co to właściwie znaczy? Pozdrawiam ciepło.
 
ps ania 37 twój email wraca mi jako nieprawidłowy?? a  tutaj mam za słaby net na skype
17 sierpnia 2013 23:35
hej!
email prawidłowy,już patrze na wiadomości
18 sierpnia 2013 07:28 / 1 osobie podoba się ten post
Anetka

 
Dziękuję serdecznie za wszystkie wpisy.Ja wiem,że trzeba czekać, robić swoje i że samo przyjdzie...tylko dopada mnie czasem strach, że tracę swe ostatnie "młode" lata gdzieś na odludziu ze starszą panią, że coś mnie omija.A przecież wiem, że w domu to też nie miałam fajerwerków i wodotrysków.W "poprzednim życiu "  każdy dzień z jęzorem na brodzie, na czas  10-12 godzin w pracy, wykończona wlokłam się do domu, jakieś  zakupy, wieczór...czekanie na wolne, na weekend.Wtedy wyjazd na koncert albo w ukochane góry.Zmieniały się  pory roku, a ja tego nie zauważałam.
Kiedyś miałam marzenie,że rano wychodzę na taras z kubkiem kawy, a przed oczami mam zielen i las.To było zupełnie nierealne.Nagle mam ten dom z tarasem, choć nie mój, ba nawet kawa nie  moja, ale jednak leniwie grzeje się w słoncu zaś widoki na Alpy zapierają dech w piersi.Babcia śpi do 9.30 więc mam na to czas.Nigdzie się nie śpieszę, fotografuję kwiaty, mam książki, hobby, gazety, filmy, internet i kochanego sierściucha który śpi ze mną i mogę z nim pogadać po polsku.Nikt mi się nie wtrąca bo jesteśmy same, sama zajmuje się lekarzem,zakupami i finansami.Grzechem byłoby narzekać.
Ale człowiek taki durny ma w tej swojej głowie i ciągle szuka czegoś czego nie ma, a potem okazuje się, że nie tak miało być. Są dni kiedy dałabym wszystko za parę chwil w empiku czy kawiarni na wrocławskim rynku....ale to tylko chwila, bo nic nie można robić cały czas, nawet siedzieć w tym empiku :-).a gdzie tzw  normalne życie?  i co to właściwie znaczy?:-) Pozdrawiam ciepło.
 
ps ania 37 twój email wraca mi jako nieprawidłowy?? a  tutaj mam za słaby net na skype

Aneta, tak, mimo zalet naszej pracy większość z nas ma, przynajmniej czasem, poczucie, że prowadzimy tu w D jakby nieswoje życie.
Bo w żaden sposób nie można nazwać fajnym 24 godzinnego uwiązania do starszej osoby, którą często trzeba obsługiwać pod względem fizjologicznym, znosić jej humory i doświadczać pogarszającego się stanu zdrowia.Do tego dochodzi monotonia dnia, tęsknota za wieloma ludźmi i rzeczami, jak choćby za wrocławskim Rynkiem (też na nią cierpię!)
Jednak życie w Polsce, gdy ma się rodzinę, za niskie pensje też rodzi problemy, tyle że innego rodzaju. Czyli - i tu nie najlepiej, i tam też niedobrze. Co z tym zrobić? Zainwestować zarobione pieniądze i zostać już w kraju? Emigrować do D lub innego, wygodnego państwa?Albo mieć to, co teraz, ten stan zawieszenia między Polską a Niemcami i humorem gonić smutki.  Tu na forum przeważa trzecia opcja.
18 sierpnia 2013 07:34 / 2 osobom podoba się ten post
Miewam jakies chwile slabsze , ale staram sie nie dopuscic wejscia w jeszcze wieksze doly. Moja recepta na ogarniecie sie jest kontakt z natura . Lubie spacer po lace , szukam kwiatow i porownuje czy takie sa u nas , bo czesto natrafiam na inne gatunki. Obserwuje ptaki , slucham ich spiewu , nawet jak sie wydzieraja (okreslenie Romany) to mi to nie przeszkadza. Ciesza mnie male sprawy , male radosci .
Poznawanie nowych ludzi to tez radosc , bo to ktos kto wchodzi do naszego zycia na chwile ,daje nam mozliwosc wymiany mysli .
I muzyka ona tez wypedza i odgarnia na boki leki , jeki i niepewnosci.Ona dodaje sil i uskrzydla .
18 sierpnia 2013 08:17 / 4 osobom podoba się ten post
Doris , ja mam podobnie .Do tego dokładam naukę języków obcych w wolnych chwilach i filmy - przede wszystkim dokumentalne , bo tyle się można dowiedzieć o świecie nawet nie będąc tam.Też należę do tych , którzy pozostają w ,,stanie zawieszenia'' . Wyjechać na stałe nie chcę , ale chcę , póki jeszcze mogę poprawić sobie standart życia w PL. Teraz pieknie wyremontowaliśmy dom , mam jakieś następne plany ,mogę jakies małe przyjemności sobie sprawiać .Kiedy mnie zły nastrój dopadnie , to przypominam sobie , co załatwilismy przez te lata mojej pracy ,przede wszystkim studia syna i naprawdę to poprawia mi humor i kolejny raz stwierdzam , że było warto. No a co przy okazji widziałam , tego mi nikt nie odbierze . Ostatnio rodzina podopiecznej spytała mnie , co jeszcze chciałabym zobaczyć w Szwajcarii.A ja nigdy nie widziałam prawdziwego lodowca - więc mi obiecali , że tam mnie zabiorą .A na pożegnanie - bo prawdopodobnie ta praca dobiega końca ,zwiedzanie innej części Szwajcarii.