Hawana i podopieczni

08 czerwca 2017 14:02 / 14 osobom podoba się ten post
Edytka nie mogła dzisiaj dospać i wstać też, więc urządziła mi pobudkę. Skoro już do niej poszłam, to nie opłacało się kłaść.
I tym sposobem dzisiaj króluję w kuchni niepodzielnie. Z przerwami na sprzątanko, bo po kąpieli dziadka łazienka zalana...
Pozbierałam wodę, ale w hydraulika się nie bawiłam. Babunia dzwoniła do sąsiada, ale nie odbierał, więc wysłała mnie osobiście.
No i przyszoł. Nie sądzę, żeby wyczyścił porządnie, ale powiedział, że woda lofruje już.
Zobaczymy, ja nie próbowałam, bo i tak drugi raz wodę zbierałam.
Potem Edytka zaczęła swoje obgaduszki, że sąsiad to niby tylko ze słuchawkami na uszach siedzi... I tere fere.
A tego, że chłopak zapierdziela na swoje utrzymanie własnymi łapskami to nie widzi...
Wkurzyło mnie trochę to pierdu-pierdu, więc ukróciłam je, ale grzecznie.
Powiedziałam, że młodzi ludzie często słuchają bardzo głośno muzyki i to bardzo dobrze, że używa słuchawek.Nie przeszkadza sąsiadom.
I musiała mi przyznać rację.
I nadal jeszcze leży w łóżeczku, przysypia, woła, wstaje na fajeczkę i siusiu, ale ogólnie jest grzeczna. Nawet mój obiadek pochwaliła.Tylko Pflege zdejmowała opatrunki i...było strasznie. Nie poszłam.
A po obiedzie wołała Heniusia do spanka, a on nie i już.
Im starsze te facety, to coraz trudniej zaciągnąć do łóżka
09 czerwca 2017 15:02 / 12 osobom podoba się ten post
Aj, wczoraj sobie żartowałam z tego ciągania do łóżka...
Ale tylko z Wami.
Chociaż Heniuś by się nie obraził, co najwyżej powiedziałby, że i tak wymieni brunetkę na blondynkę(przyszła zmienniczka ma jasne włosy). Tak mi dociął, ale oczko przy tym puścił. A ja mu na to, że czasami zmiany są dobre
Ale to spanie to poważny problem.Babunia obudziła mnie o 4.00, żebym pomogła zagonić dziadka do łóżka, a on nie i nie. I nie poszedł.Siedział i siedzi nadal przy stole w salonie. Do ubikacji wychodzi, na posiłki do kuchni też, ubrał się sam, ale krople przeciwbólowe bierze i poziomowanie jest niezbędne.
Babunia wczoraj pomoc domowo-ogrodową ściągnęła, która przyszła z maszyną do szycia i odpowiednie(wg pomysłu Edytki) poduszki dla dziadka przygotowała i wszystko na nic.
Od tej 4.00 rano telefony się grzały, bo Heniuś kontaktował się z córką, a Edytka z synem.
Co z tego wyniknie, tego nie wiem.Walizeczkę do szpitala dziadkowi spakowałam, bo Edytka zarządziła.
A babunia na razie trzyma się (tzn. ogródek leży odłogiem, kuchnia nie jest okupowana) , ale płakać to płacze. Z tym, że teraz naprawdę ma powód. Rano specjalistka zerwała jej naskórek, zmyła ropę bakteryjną, a jak odeszła, to Edytka biedna kazała zamknąć drzwi do sypialni i dobre pół godziny zawodziła. Widocznie musiała
09 czerwca 2017 20:25 / 10 osobom podoba się ten post
Wszystko w miarę wróciło do normy. Moi podopieczni pospali w dzień, Edytka w łóżku, Heniuś przy stole. Pomimo gorącej linii nie pojawiła się ani córka dziadka, ani syn babuni. Czyżby już takie numery przetestowali? Przecież widzę co się dzieje, oni nawzajem się straszą(po to było pakowanie walizeczki do szpitala) ale ani jedno, ani drugie nie korzysta z właściwej pomocy. Przecież wystarczyło zadzwonić do lekarza...
Cóż, nie moja brosia. Po południu babunia próbowała mnie wkręcić w obcięcie paznokci dziadkowi.Na samym początku mojego pobytu tutaj był pan Fusspfleger i załatwił sprawę, ale teraz konieczna jest powtórka.Babunia myślała, że opiekunka może wszystko, niestety. Grzecznie, lecz stanowczo odmówiłam, bo dziadek jest cukrzykiem, w dodatku ma grzybicę. Babuni obcinałam już dwa razy, ale tylko u rąk.Wyjaśniłam jej , to niebezpieczne dla pacjenta, bo mogę go zranić, a cukrzykom rany trudno się goją. Myślę, że przekonałam ją dostatecznie, ale jeszcze wieczorem skonsultowała to z Pflegedienst.
12 czerwca 2017 09:24 / 13 osobom podoba się ten post
Dziaduś nadal odmawia spania w łóżku. Twierdzi, że śpi na kanapie w salonie, ale...ja go tam nigdy nie widziałam. Chodzi coraz słabiej, babunia płacze z tego powodu, ale kolację wczoraj zaniosła mu do pokoju.
A ja posiłki serwuję w kuchni i musi przyczłapać.
Edytka leczy rany, ale...jedne się goją, inne nie za bardzo.Te największe, tak na moje oko, bo są głębokie.Zmiany opatrunków to koszmar.
A ja byłam w teatrze, ale to nie była randka.
Pojechałam z mamusią koordynatora i robiłam za damę do towarzystwa.
Cóż...
Wielka sztuka wymaga poświęceń
12 czerwca 2017 16:00 / 10 osobom podoba się ten post
Do teatru nie miałam co ubrać, ale się nie odzywałam, bo jeszcze Edytka by mi coś pożyczyła i dopiero by było. Mam ze sobą tylko dwie pary długich spodni. W jednych już byłam, więc założyłam drugie. One też nie nadają się na taką imprezę, ale przecież nikt mnie tu nie zna i nie powie "Dzień dobry" znienacka. W moim małym miasteczku to ja się muszę pilnować, żeby mnie na języki nie wzięli.
No więc pojechałam w spodniach malinowych i białej bluzce. A moja towarzyszka w spodniach białych i różowej bluzce. Do tego różowa śminka, różowy parasol, gustowna biżuteria.
Tyle, że razem to wyglądałyśmy jak dwie landryny. Ot , co.
Ale mi to humoru nie zepsuło, bo ja się nie dam i tyle.
A napalona na tą operę byłam , że ho, ho, bo to taka prawie polska, bo z sąsiedztwa - "Sprzedana narzeczona" Bedrzicha Smetany. Taka czeska, narodowa, jak nasz "Straszny dwór", więc i tańce narodowe były(polki).
I muzyka obłędna.
I arie tego zalotnika, który się jąkał, po prostu niesamowite
Skubany miał talent komiczny
12 czerwca 2017 16:24 / 4 osobom podoba się ten post
hawana

Do teatru nie miałam co ubrać, ale się nie odzywałam, bo jeszcze Edytka by mi coś pożyczyła i dopiero by było. Mam ze sobą tylko dwie pary długich spodni. W jednych już byłam, więc założyłam drugie. One też nie nadają się na taką imprezę, ale przecież nikt mnie tu nie zna i nie powie "Dzień dobry" znienacka. W moim małym miasteczku to ja się muszę pilnować, żeby mnie na języki nie wzięli.
No więc pojechałam w spodniach malinowych i białej bluzce. A moja towarzyszka w spodniach białych i różowej bluzce. Do tego różowa śminka, różowy parasol, gustowna biżuteria.
Tyle, że razem to wyglądałyśmy jak dwie landryny. Ot , co.
Ale mi to humoru nie zepsuło, bo ja się nie dam i tyle.
A napalona na tą operę byłam , że ho, ho, bo to taka prawie polska, bo z sąsiedztwa - "Sprzedana narzeczona" Bedrzicha Smetany. Taka czeska, narodowa, jak nasz "Straszny dwór", więc i tańce narodowe były(polki).
I muzyka obłędna.
I arie tego zalotnika, który się jąkał, po prostu niesamowite:-)
Skubany miał talent komiczny:-)

Hudba zaczla grać ( zaraz mnie Orim poprawi) no i fajnie spędziłaś czas. Ja ostatnio, to w operze byłam w czasach licealnych.
Ale dość intensywne to były lata " kultury " przez duże K. Polonistka postawiła sobie , za punkt honoru zadbać o tę sferę naszego życia.
A co do landryn, to trochę nadgryzione zębem czasu. 
12 czerwca 2017 16:27 / 1 osobie podoba się ten post
Alaska

Hudba zaczla grać ( zaraz mnie Orim poprawi) no i fajnie spędziłaś czas. Ja ostatnio, to w operze byłam w czasach licealnych.
Ale dość intensywne to były lata " kultury " przez duże K. Polonistka postawiła sobie , za punkt honoru zadbać o tę sferę naszego życia.
A co do landryn, to trochę nadgryzione zębem czasu. :-)

Powiedziałabym,  że niejeden ząb sobie wyłamał. I tyle. 
14 czerwca 2017 09:37 / 10 osobom podoba się ten post
Spełniłam wczoraj prośbę seniorki i pojechałam na wieś po truskawki. Te same pewnie są na straganie pod Lidlem, ale i nie, bo okazały się droższe.
I jeszcze miały być w łubiance, a nie było, tylko w kartonowych korytkach.
Ale Edytka przyjęła do wiadomości spokojnie(to się sprawdzi, przecie koleżankę na tej wsi ma).
Truskawki zostały skonsumowane.Goście się wczoraj kręcili cały dzień, więc spokój i fajnie.
A dzisiaj już płacz, bo Pflege zdzierała skórę. Rany zagoić się nie chcą, bo Edytka nie trzyma nóg w górze(m.i.), a jeszcze przy kości ogonowej zaczyna tworzyć się odleżyna.Wróciła do starych zwyczajów, od rana pracuje w ogrodzie. Dzisiaj wyjątkowo już zupę ugotowała.
Myślę, że już odleżynę w tym miejscu miała i wie jak to boli. Chodzi, żeby nie mieć odleżyny na pupie, ale przy zrujnowanym stawie biodrowym przypłaca to bólem. W dodatku ciekną nogi. A gdy siedzi, to skóra na pupie i tak przylega, tak samo jak w łóżku, bo tam też śpi na siedząco prawie i nie odwracając się na boki. Widzę to. Pamiętam też,jak mama mi mówiła (przed operacją), że nie jest w stanie się odwrócić w łóżku, bo noga ją boli.Równocześnie nie jest w stanie długo spać w bezruchu na plecach. Błędne koło.
Takie koło się kręci, a to kółko gumowe, dmuchane, które jest naprawdę potrzebne(dla dziadka też) to go ni ma.
A szkoda.
Ale ja tyż z tych niepowtarzalnych, nie lubię mówić wiele razy.
14 czerwca 2017 09:57 / 2 osobom podoba się ten post
hawana

Spełniłam wczoraj prośbę seniorki i pojechałam na wieś po truskawki. Te same pewnie są na straganie pod Lidlem, ale i nie, bo okazały się droższe.
I jeszcze miały być w łubiance, a nie było, tylko w kartonowych korytkach.
Ale Edytka przyjęła do wiadomości spokojnie(to się sprawdzi, przecie koleżankę na tej wsi ma).
Truskawki zostały skonsumowane.Goście się wczoraj kręcili cały dzień, więc spokój i fajnie.
A dzisiaj już płacz, bo Pflege zdzierała skórę. Rany zagoić się nie chcą, bo Edytka nie trzyma nóg w górze(m.i.), a jeszcze przy kości ogonowej zaczyna tworzyć się odleżyna.Wróciła do starych zwyczajów, od rana pracuje w ogrodzie. Dzisiaj wyjątkowo już zupę ugotowała.
Myślę, że już odleżynę w tym miejscu miała i wie jak to boli. Chodzi, żeby nie mieć odleżyny na pupie, ale przy zrujnowanym stawie biodrowym przypłaca to bólem. W dodatku ciekną nogi. A gdy siedzi, to skóra na pupie i tak przylega, tak samo jak w łóżku, bo tam też śpi na siedząco prawie i nie odwracając się na boki. Widzę to. Pamiętam też,jak mama mi mówiła (przed operacją), że nie jest w stanie się odwrócić w łóżku, bo noga ją boli.Równocześnie nie jest w stanie długo spać w bezruchu na plecach. Błędne koło.
Takie koło się kręci, a to kółko gumowe, dmuchane, które jest naprawdę potrzebne(dla dziadka też) to go ni ma.
A szkoda.
Ale ja tyż z tych niepowtarzalnych, nie lubię mówić wiele razy.

O tych kółkach powiedz dziatwie , a o odleżynie Diakonkom, mają na pewno plastry np. te ze srebrem.
Już Ci niewiele zostało , luz.
14 czerwca 2017 11:15 / 1 osobie podoba się ten post
Alaska

O tych kółkach powiedz dziatwie , a o odleżynie Diakonkom, mają na pewno plastry np. te ze srebrem.
Już Ci niewiele zostało , luz.

Nio.
Dzisiaj po obiedzie to chyba pójdę w odwiedziny do Turka. Czuję słoninę
14 czerwca 2017 13:04 / 13 osobom podoba się ten post
Okupacja.

Kuchnia została zajęta przez Edytkę o godz. 10.00 rano, mimo że zupa podgotowana stała na kuchence już o 7.00 rano. Być może działania wojenne były prowadzone już po moim wycofaniu, ale tego nie wiem, bo w nocy to ja śpię. Gdy o 21.30 byłam na patrolu, to szparagi(paczka 0,5 kg z Lidla) przyniesione przez koleżankę Edytki spoczywały w lodówce, a rano były już w garnku ugotowane na drobno i nawet obierek nie wytropiłam.
Uznałam, że warto popracować u mnie w piwnicy, więc nieprzyjaciel dostał się do kuchni bez problemu. Zaglądając tam rozpoczęłam działania zaczepne, ale wobec zdecydowanego oporu Edytki("dzisiaj ja gotuję") wróciłam do piwnicy.
O 11.30 zajrzałam do kuchni. Nie było co robić, cały obiad był gotowy, chociaż jemy teraz o 12.00 ze względu na fizjoterapię dziadka. Edytka powiedziała, że mogę zrobić sobie polską Kartofelsalat z ogórkiem, marchewką, groszkiem i majonezem, nawet ziemniaki w mundurkach mi zostawiła,ogórki z lodówki wystawiła, puszkę z szafki zaoferowała(bo ona taka polską sałatkę na grillu jadła) ale zerknęłam ile jest tej niemieckiej przez nią przygotowanej i podziękowałam uprzejmie.
Zaczęliśmy biesiadę.
Zupa była zimna i to już na wstępie dziadkowi popsuło to humor. Jak zobaczył drugie danie(pstrąg wędzony i Kartofelsalat) to poprosił o chleb. Edytka zarzekała się , że sałatka jest ciepła, bo ona ją w rondlu, w garze ciepłej wody trzymała, ale przecież dziadzio jest prosty do rozszyfrowania-obiad musi być parujący. Ja tego ziemniaczanego przysmaku spróbowałam, bo zawsze ciekawią mnie regionalne dania, ale zważywszy na ilość octu i słoniny ograniczyłam się do próbowania. Pstrąga zjadłam z chlebem tak jak Heniuś. Na deserek dostaliśmy jogurcik.
14 czerwca 2017 14:56 / 2 osobom podoba się ten post
hawana

Okupacja.

Kuchnia została zajęta przez Edytkę o godz. 10.00 rano, mimo że zupa podgotowana stała na kuchence już o 7.00 rano. Być może działania wojenne były prowadzone już po moim wycofaniu, ale tego nie wiem, bo w nocy to ja śpię. Gdy o 21.30 byłam na patrolu, to szparagi(paczka 0,5 kg z Lidla) przyniesione przez koleżankę Edytki spoczywały w lodówce, a rano były już w garnku ugotowane na drobno i nawet obierek nie wytropiłam.
Uznałam, że warto popracować u mnie w piwnicy, więc nieprzyjaciel dostał się do kuchni bez problemu. Zaglądając tam rozpoczęłam działania zaczepne, ale wobec zdecydowanego oporu Edytki("dzisiaj ja gotuję") wróciłam do piwnicy.
O 11.30 zajrzałam do kuchni. Nie było co robić, cały obiad był gotowy, chociaż jemy teraz o 12.00 ze względu na fizjoterapię dziadka. Edytka powiedziała, że mogę zrobić sobie polską Kartofelsalat z ogórkiem, marchewką, groszkiem i majonezem, nawet ziemniaki w mundurkach mi zostawiła,ogórki z lodówki wystawiła, puszkę z szafki zaoferowała(bo ona taka polską sałatkę na grillu jadła) ale zerknęłam ile jest tej niemieckiej przez nią przygotowanej i podziękowałam uprzejmie.
Zaczęliśmy biesiadę.
Zupa była zimna i to już na wstępie dziadkowi popsuło to humor. Jak zobaczył drugie danie(pstrąg wędzony i Kartofelsalat) to poprosił o chleb. Edytka zarzekała się , że sałatka jest ciepła, bo ona ją w rondlu, w garze ciepłej wody trzymała, ale przecież dziadzio jest prosty do rozszyfrowania-obiad musi być parujący. Ja tego ziemniaczanego przysmaku spróbowałam, bo zawsze ciekawią mnie regionalne dania, ale zważywszy na ilość octu i słoniny ograniczyłam się do próbowania. Pstrąga zjadłam z chlebem tak jak Heniuś. Na deserek dostaliśmy jogurcik.

A ja bardzo lubię niemiecką ,kartoflaną sałatkę.Powiem więcej , stałam się "miszczem" w jej przygotowaniu, co potwierdzały niejednokrotnie niemieckie panie domu ,że niektóre Miemki nie umieją jej tak dobrze zrobić, ale na Boga ,w życiu nie robiłam tej sałatki ze słoniną.Z chudziutkim boczkiem a i owszem. Tom się pochwaliła. Robię ja również w Polsce np.do mięsiw z grilla.
Przyjaciele moi uwielbiają, oczywiście z octem (dobrym) ,ale nie w ilościach hurtowych.
14 czerwca 2017 15:12 / 2 osobom podoba się ten post
Alaska

A ja bardzo lubię niemiecką ,kartoflaną sałatkę.Powiem więcej , stałam się "miszczem" w jej przygotowaniu, co potwierdzały niejednokrotnie niemieckie panie domu ,że niektóre Miemki nie umieją jej tak dobrze zrobić, ale na Boga ,w życiu nie robiłam tej sałatki ze słoniną.Z chudziutkim boczkiem a i owszem. Tom się pochwaliła.:-) Robię ja również w Polsce np.do mięsiw z grilla.
Przyjaciele moi uwielbiają, oczywiście z octem (dobrym) ,ale nie w ilościach hurtowych.

Używam octu w kuchni, ale bez przesady. To zamiłowanie  ludzi starszych do tego specyfiku mnie śmieszy po prostu. Czasem wszystko im szkodzi, tylko nie ocet i konserwanty. 
14 czerwca 2017 15:20 / 2 osobom podoba się ten post
Np.taki ocet jabłkowy,ma wręcz dobroczynne działanie
14 czerwca 2017 19:58
Nie, w Dolnej Saksonii.