Dzielę się z Wami swoimi małymi radościami, które składają się na jedną wielką radość, a niby dotyczą przyziemnych spraw.
Otóż rozwiązał się problem zakupów. Znalazłam wspaniały market ukryty w zbiorczym budynku razem z bankiem i piekarnią. Jest dużo produktów regionalnych, tzw. zdrowa żywność, a co za tym idzie, ceny też odpowiednie. W końcu nie muszę się gimnastykować, jak wydać 100 euro w ciągu zaledwie 6 dni.
Odeszło mi też dźwiganie, bo sympatyczna sąsiadka Babci, o imieniu Maminda, zaproponowała, żebym raz w tygodniu jeździła z nią na zakupy do innej miejscowości. Postanowiłam wtedy kupować produkty wagi ciężkiej lub duże gabarytowo. I co najważniejsze - jest tam DM!
W dodatku wczoraj rano znalazła mnie Koleżanka, która przyjechała tu na krótkie zastępstwo. O tym, że Babcia ma opiekunki, dowiedziała się od córki swojego PDP i to właśnie ta córka po śniadaniu do mnie zadzwoniła. Ja nie szukam, ale jak zostaję znaleziona, to chętnie się spotykam. Raz tylko wyjątek zrobiłam, jak mnie znaleziono i nawet przełożyłam przerwę na tę okoliczność, żeby mi nie pasowało. Uwierzcie mi, zrobiłybyście to samo.
A tymczasem już byłam na kawie z nowopoznaną sympatyczną Koleżanką Anią. Jesteśmy umówione znowu na poniedziałek.
Jak wszystko się dobrze ułoży, to jeszcze poznam naszą forumową Gabrysię.
Na koniec wisienka na torcie. Jest to moja największa radość, duma i pochwalijka, bo wczoraj tez dowiedziałam się, że "kończę" licencjat z ekonomii i już niedługo zobaczę dyplom. Zostanie przeskanowany i przesłany na mojego maila, a do przebycia ma naprawdę dłuuugą drogę. Licencjat zrobił prawdziwy Binor :tanczy:.
Dobranoc.