Stan zdrowia kandydatów pracujących w opiece

14 stycznia 2015 18:28
Jolek

Eeeeeeeeee co Ty Marciocha, takich problemow nie ma, opiekunki to tylko alkoholiczki, innych problemow nie maja :))))))))))

hej, wypraszam sobie ::))))))DDDDDDDDD
tylko.......
ciekawe co autor miała jeszcze na myśli.....????????
14 stycznia 2015 18:49
agamor

hej, wypraszam sobie ::))))))DDDDDDDDD
tylko.......
ciekawe co autor miała jeszcze na myśli.....????????

autor miala na mysli, ze w tym temacie tylko pisze sie o alkoholizmie, bez przesady kto chleje to chleje, nie moj poroblem. Ale sa inne chorby jakie maja opiekunki, ale coz alkohol to alkohol najgorszy...
14 stycznia 2015 19:02
Jolek

autor miala na mysli, ze w tym temacie tylko pisze sie o alkoholizmie, bez przesady kto chleje to chleje, nie moj poroblem. Ale sa inne chorby jakie maja opiekunki, ale coz alkohol to alkohol najgorszy...

Jolek, zacząl się temat o depresjach a ty dalej alkoholizm toczysz .....:):):):):)
14 stycznia 2015 19:22 / 2 osobom podoba się ten post
Wiele opiekunek ma też kłopoty z układem krażenia-najczesciej nadcisnienie,albo po zawale sa i jeżdżą,po chorobach nowotworowych ,a nawet w przerwach miedzy jedna chemia a drugą i tez jeżdżą ....niektóre to nawet nie maja dodatkowego ubezpieczenia wykupionego....
14 stycznia 2015 19:35
Marta

A propos,nie poruszono tu tematu chorób psychicznych opiekunek.A ja sie spotkałam z sytuacją ze opiekunka wystraszyła sie czegoś,jakies lęki miała zresztą juz wcześniej.No i któregoś dnia o prostu wyszła z domu pdp i nie wróciła,nie wiadomo co się z nią stało.To tez może być problem w tej pracy- ukryta depresja albo nawet schizofrenia.Bo stres związany z pracą może nasilać takie choroby

Bo alkoholizm wyst. najczęściej i jest bardziej widoczny, a w naszej pracy nawet zdrowy psychicznie może, nie wytrzymać, jak nie ma predyspozycji, albo przesadzi z pracą  nie mając własnego życia. Każda z nas ma złe dni i po to jet forum, żeby się wygadaać.
Mam znajomą która jeżdzi z depresją dwubiegunową, ale się leczy i dobrze pracuje, tylko raz poprosiła o zjazd wcześniej, jak poczuła że jej stan się pogorszył.
Osoby chore psychiczne ale prowadzone prawidłowo, znają siebie i swoje możliwośści.
14 stycznia 2015 19:46 / 1 osobie podoba się ten post
Krótko mówiąc z każdą chorobą (prawie!) można pracować i w miarę świetnie żyć jeżeli się o siebie dba.
14 stycznia 2015 19:48 / 9 osobom podoba się ten post
anerik

Ho, ho .. temat rzeka.....ciekawe jak to niektóre współczują alkoholikom, bo ja nie, biedulka ze stresem nie może poradzć...........biedak ma taką niedobrą żonę ,że musi pić  itd itd. itd..
 
Pierwsze, sama żyłam w głęboki stresie a mój tatko robił super bimber i jakoś nikt nie został alkoholikiem..
 
Drugie moja koleżanka super dziewczyna na początku nic, ale w domu matka alk...ojciec....bracia...i na końcuu ona......nie współczułam nie pomagałam......
 rok temu przypadkowe spotkanie, zmieniona bez zębów, ale od 4 lat nie pije ..... ciężko pracuje na szkółce  i teraz do ja jej współczuję , dałam jej na te zęby, kazałam jej się uczyć  itd..... wiem że jest uczciwa bo z nią mieszkałam  i opiekowała się swoją matką po wylewie itd   teraz t jej współczuję.
To nie znaczy, że nie próbowałam jej pomagać wtedy kedy piła ale się nie dało, zerwała kontakty.
 
 
Opowiadam o życiu, a nie o tym co słyszałam.....to są fakty
 
po trzecie nie wszyscy którzy piją są alkoholikami, piją bo lubią, bo jest przyzwolenie na picie, pracując w sklepie , nauczyciel codziennie do pracy flaszeczka wódki biedny stres, mogę podawać inne przykłady, przez 9 lat było ich dyżo, bo my  im biedulkom współczujemy,  tłumaczymy itd.
 
Po czwarte kradzież też można wytłumaczyć kleptomanią......
 
Alkoholik już całe życie jest alkoholikiem czy pije czy nie, ale trzeżwemu alkoholikowi pomogę, i współczuję...nie uznaję tej choroby, bo to jest choroba na własne, życzenie i już..
 
 
 

Anerik! Masz rację, że jest to jest choroba na własne życzenie i bardzo mądrze zrobiłaś, że nie pomagałaś w momencie gdy piła bo taka pomoc pomaga tylko dalej pić, nic więcej nie wnosi do życia takiego człowieka. Niestety jestem taka mądra dopiero teraz. Sama spotkałam się z problemem alkoholizmu  i to w dodatku na własne życzenie. Dziewięć lat temu pomogłam alkoholikowi i wpakowałam się w niekończącą się historię. Mój starszy syn mówił "Mamo nie rób tego, będziesz miała same kłopoty", koleżanka psycholog z wieloletnim stażem w poradni AA patrząc na mnie z politowaniem mówiła" W ten sposób się nie pomaga alkoholikowi. Nie dasz rady". Zaopatrzyła mnie w stosowną lekturę, a ja i tak zrobiłam po swojemu. Mówiłam sobie, "no kurcze żal człowieka, skończy pod mostem". Dziarsko wzięłam sprawy w swoje ręce, pomogłam i co ? Jestem najgorsza, a dlaczego ? Powiedziałam w którymś momencie stop. Zostałam obgadana przed wszystkimi, którzy gotowi byli tylko słuchać. Przez pewnych ludzi jestem uważana za wredną manipulantkę, która wykorzystała do swoich celów trudną sytuację człowieka po to by się wzbogadcić. Teraz wiem znacznie więcej o alkoholiźmie i nie jest mi żal alkoholików. Żal mi tylko rodzin i to też nie zawsze. Alkoholicy mają jedną cechę, potrafią fantastycznie wyczuwać ludzi dobrych, takich którzy pochylą się nad nieszczęściem innych i wykorzystać to z premedytacją do swoich celów. Wciągają w swoje problemy. Pomożesz w jednej sprawie, okazuje się, że jest to tylko początek całego łańcucha pomocowego i nawet nie obejrzysz się gdy ta osoba po prostu wisi na Tobie i wykorzystuje do granic możliwości dobre serce.
14 stycznia 2015 20:16 / 6 osobom podoba się ten post
kasia63

Wiele opiekunek ma też kłopoty z układem krażenia-najczesciej nadcisnienie,albo po zawale sa i jeżdżą,po chorobach nowotworowych ,a nawet w przerwach miedzy jedna chemia a drugą i tez jeżdżą ....niektóre to nawet nie maja dodatkowego ubezpieczenia wykupionego....

Kasiu! Wyjeżdżając pierwszy raz też miałam nadciśnienie i jechałam zaopatrzona w stosowne tabletki oraz porządne ubezpieczenie od chorób przewlekłych, wypadku przy pracy oraz odpowiedzialności cywilnej. Drogie jak cholera, które wykupiłam sobie sama.  Trafiłam jednak do pdp, która w połączeniu z innymi przykrymi sytuacjami związanymi z upadkiem firmy, w której byłam zatrudniona spowodowała, że zgupiłam około 15 kg.  Stał się cud, ciśnienie wróciło do normy, teraz mam wręcz książkowe. W moim przypadku  nadwaga+ stres= nadciśnienie. Babcie niemieckie ( poza tą pierwszą)  nie są aż tak złe w porównaniu z tym co miałam w kraju skoro nastąpiło samowyleczenie....ha,ha,ha.
14 stycznia 2015 20:25 / 1 osobie podoba się ten post
Alina

Anerik! Masz rację, że jest to jest choroba na własne życzenie i bardzo mądrze zrobiłaś, że nie pomagałaś w momencie gdy piła bo taka pomoc pomaga tylko dalej pić, nic więcej nie wnosi do życia takiego człowieka. Niestety jestem taka mądra dopiero teraz. Sama spotkałam się z problemem alkoholizmu  i to w dodatku na własne życzenie. Dziewięć lat temu pomogłam alkoholikowi i wpakowałam się w niekończącą się historię. Mój starszy syn mówił "Mamo nie rób tego, będziesz miała same kłopoty", koleżanka psycholog z wieloletnim stażem w poradni AA patrząc na mnie z politowaniem mówiła" W ten sposób się nie pomaga alkoholikowi. Nie dasz rady". Zaopatrzyła mnie w stosowną lekturę, a ja i tak zrobiłam po swojemu. Mówiłam sobie, "no kurcze żal człowieka, skończy pod mostem". Dziarsko wzięłam sprawy w swoje ręce, pomogłam i co ? Jestem najgorsza, a dlaczego ? Powiedziałam w którymś momencie stop. Zostałam obgadana przed wszystkimi, którzy gotowi byli tylko słuchać. Przez pewnych ludzi jestem uważana za wredną manipulantkę, która wykorzystała do swoich celów trudną sytuację człowieka po to by się wzbogadcić. Teraz wiem znacznie więcej o alkoholiźmie i nie jest mi żal alkoholików. Żal mi tylko rodzin i to też nie zawsze. Alkoholicy mają jedną cechę, potrafią fantastycznie wyczuwać ludzi dobrych, takich którzy pochylą się nad nieszczęściem innych i wykorzystać to z premedytacją do swoich celów. Wciągają w swoje problemy. Pomożesz w jednej sprawie, okazuje się, że jest to tylko początek całego łańcucha pomocowego i nawet nie obejrzysz się gdy ta osoba po prostu wisi na Tobie i wykorzystuje do granic możliwości dobre serce.

Alinko z całym szacunkiem, do Ciebie ale napisałas:
koleżanka psycholog "zaopatrzyła mnie w stosowną lekturę, a ja i tak zrobiłam po swojemu"
i dlatego wyszło to wszystko jak wyszło.
 
Problemy wychodzą jak ludzie takie poważne choroby leczą po swojemu.
 
14 stycznia 2015 20:56 / 1 osobie podoba się ten post
Alina

Anerik! Masz rację, że jest to jest choroba na własne życzenie i bardzo mądrze zrobiłaś, że nie pomagałaś w momencie gdy piła bo taka pomoc pomaga tylko dalej pić, nic więcej nie wnosi do życia takiego człowieka. Niestety jestem taka mądra dopiero teraz. Sama spotkałam się z problemem alkoholizmu  i to w dodatku na własne życzenie. Dziewięć lat temu pomogłam alkoholikowi i wpakowałam się w niekończącą się historię. Mój starszy syn mówił "Mamo nie rób tego, będziesz miała same kłopoty", koleżanka psycholog z wieloletnim stażem w poradni AA patrząc na mnie z politowaniem mówiła" W ten sposób się nie pomaga alkoholikowi. Nie dasz rady". Zaopatrzyła mnie w stosowną lekturę, a ja i tak zrobiłam po swojemu. Mówiłam sobie, "no kurcze żal człowieka, skończy pod mostem". Dziarsko wzięłam sprawy w swoje ręce, pomogłam i co ? Jestem najgorsza, a dlaczego ? Powiedziałam w którymś momencie stop. Zostałam obgadana przed wszystkimi, którzy gotowi byli tylko słuchać. Przez pewnych ludzi jestem uważana za wredną manipulantkę, która wykorzystała do swoich celów trudną sytuację człowieka po to by się wzbogadcić. Teraz wiem znacznie więcej o alkoholiźmie i nie jest mi żal alkoholików. Żal mi tylko rodzin i to też nie zawsze. Alkoholicy mają jedną cechę, potrafią fantastycznie wyczuwać ludzi dobrych, takich którzy pochylą się nad nieszczęściem innych i wykorzystać to z premedytacją do swoich celów. Wciągają w swoje problemy. Pomożesz w jednej sprawie, okazuje się, że jest to tylko początek całego łańcucha pomocowego i nawet nie obejrzysz się gdy ta osoba po prostu wisi na Tobie i wykorzystuje do granic możliwości dobre serce.

Alinko, ja też się uczyłam na błedach. Dla Alkoholikowi nie można pomóc, musi sam chcieć przestać pić i nie ma żadnego wytłumaczenia, a jak cierpią matki które mają dzieci Alk.. i zawsze ich żałują najbardziej a tu trzeba pójść do dobrego psych. i zastosować te porady. I jeszcze Ci powiem, że mojej koleżance która miała wykształconego alk... lekarz po rozmowie z nim , powiedział, że on nie przestanie pić jego zdaniem...i tak też się dzieje...i co niektórzy to ją oczerniają.
Nikt, kto na własnej skórze nie doświadczył tego problemu nie zrozumie. Też chodziłam do AA i powiedziel,i że tylko nie całe 30% wychodzi z tego.
14 stycznia 2015 23:50 / 4 osobom podoba się ten post
Gosiap

Alinko z całym szacunkiem, do Ciebie ale napisałas:
koleżanka psycholog "zaopatrzyła mnie w stosowną lekturę, a ja i tak zrobiłam po swojemu"
i dlatego wyszło to wszystko jak wyszło.
 
Problemy wychodzą jak ludzie takie poważne choroby leczą po swojemu.
 

Gosiu! Ja nawet nie zamierzałam brać się za leczenie tylko pomóc komuś by miał jakiś dach nad głową ponieważ stracił mieszkanie. Dzięki mnie ma gdzie mieszkać. Nie jest to żaden luksus ale zawsze lepsze niż noclegownia czy po prostu ulica, a tak by się skończyło gdyby nie moja ingerencja. Sytuacja była ekstremalna i choć ten człowiek ma mnóstwo znajomych, bo jak wiadomo wódka lubi towarzystwo to w tej sytuacji  byłam jedyną osobą, która pomogła. Zrobiłam więcej niż trzeba. Kupiłam za własne pieniądze piec ogrzewania centralnego, grzejnik, stosowne oprzyrządowanie, okna tak aby dało się tam mieszkać. Uwaga! Wzięłam na to kredyt. Dla obcego człowieka. W tym czasie zmarła moja mama oraz likwidowane było jedno z biur, w którym pracowałam. Wszystko co było przydatne otrzymał jako wyposażenie lokum łącznie z prawie nowym telewizorem. Przeprowadzkę zrobili moi synowie i szwagrowie . Mogłabym dużo na ten temat pisać ale mam dosyć tego tematu i po prostu już mi się nie chce o tym wspominać. Teraz tylko zastanawiam się jak z tego wszystkiego wybrnąć bo jestem właścicielką tego bałaganu i jeśli się go pozbędę to wracamy do punktu wyjścia, człowiek ląduje na ulicy. Niestety byłam naiwna i liczyłam na minimum przyzwoitości tj. na regulowanie rachunków za prąd i wodę. Dalej już chyba się domyślacie jak sprawa wyglądała. W momencie gdy odłączyłam prąd okazało się, że jestem wredna bo jak biedak ma tam żyć. Bez prądu, zgroza. Najlepsze jest to, że wszyscy są przekonani, że sam regulował płatności przez te wszystkie lata. Po prostu ręce opadają. W ataku pijackiego szału groził mi, że gdy będę  próbowała się tego pozbyć to mnie zabije bo nie będzie miał już po co żyć. Skąd wiedział, że zastanawiam się nad takim rozwiązaniem?  Sąsiadka doniosła. 
15 stycznia 2015 00:30 / 4 osobom podoba się ten post
Alina

Gosiu! Ja nawet nie zamierzałam brać się za leczenie tylko pomóc komuś by miał jakiś dach nad głową ponieważ stracił mieszkanie. Dzięki mnie ma gdzie mieszkać. Nie jest to żaden luksus ale zawsze lepsze niż noclegownia czy po prostu ulica, a tak by się skończyło gdyby nie moja ingerencja. Sytuacja była ekstremalna i choć ten człowiek ma mnóstwo znajomych, bo jak wiadomo wódka lubi towarzystwo to w tej sytuacji  byłam jedyną osobą, która pomogła. Zrobiłam więcej niż trzeba. Kupiłam za własne pieniądze piec ogrzewania centralnego, grzejnik, stosowne oprzyrządowanie, okna tak aby dało się tam mieszkać. Uwaga! Wzięłam na to kredyt. Dla obcego człowieka. W tym czasie zmarła moja mama oraz likwidowane było jedno z biur, w którym pracowałam. Wszystko co było przydatne otrzymał jako wyposażenie lokum łącznie z prawie nowym telewizorem. Przeprowadzkę zrobili moi synowie i szwagrowie . Mogłabym dużo na ten temat pisać ale mam dosyć tego tematu i po prostu już mi się nie chce o tym wspominać. Teraz tylko zastanawiam się jak z tego wszystkiego wybrnąć bo jestem właścicielką tego bałaganu i jeśli się go pozbędę to wracamy do punktu wyjścia, człowiek ląduje na ulicy. Niestety byłam naiwna i liczyłam na minimum przyzwoitości tj. na regulowanie rachunków za prąd i wodę. Dalej już chyba się domyślacie jak sprawa wyglądała. W momencie gdy odłączyłam prąd okazało się, że jestem wredna bo jak biedak ma tam żyć. Bez prądu, zgroza. Najlepsze jest to, że wszyscy są przekonani, że sam regulował płatności przez te wszystkie lata. Po prostu ręce opadają. W ataku pijackiego szału groził mi, że gdy będę  próbowała się tego pozbyć to mnie zabije bo nie będzie miał już po co żyć. Skąd wiedział, że zastanawiam się nad takim rozwiązaniem?  Sąsiadka doniosła. 

 
 
Alinko czasem człowiek musi się znaleźć na ulicy albo w noclegowni, żeby nastąpiło przebudzenie niestety.
To jest właśnie taki paradoks - pomożesz jak sie calkowicie ze wszystkim odetniesz i zakończysz.
Wiem, że to bardzo trudne. Asertywność jest przy tym niezbędna.
I nie zważaj na to co ludzie powiedzą bo ludzie powiedzą to co będą chcieli powiedzieć a nie to co ty byś chciała uslyszeć.
Tak właśnie powie ci twoja koleżanka psycholog, rozmawiaj z nią i posłuchaj jej wreszcie. 
Poczytaj tą nieszczęsną literaturę bo tam są gotowe recepty.
A w sieci jest dużo stron internetowych i warto pogadać o problemie z kobietami co przez takie piekiełka przeszły.
Pozdrawiam Cię.
 
15 stycznia 2015 01:25 / 5 osobom podoba się ten post
Alina

Gosiu! Ja nawet nie zamierzałam brać się za leczenie tylko pomóc komuś by miał jakiś dach nad głową ponieważ stracił mieszkanie. Dzięki mnie ma gdzie mieszkać. Nie jest to żaden luksus ale zawsze lepsze niż noclegownia czy po prostu ulica, a tak by się skończyło gdyby nie moja ingerencja. Sytuacja była ekstremalna i choć ten człowiek ma mnóstwo znajomych, bo jak wiadomo wódka lubi towarzystwo to w tej sytuacji  byłam jedyną osobą, która pomogła. Zrobiłam więcej niż trzeba. Kupiłam za własne pieniądze piec ogrzewania centralnego, grzejnik, stosowne oprzyrządowanie, okna tak aby dało się tam mieszkać. Uwaga! Wzięłam na to kredyt. Dla obcego człowieka. W tym czasie zmarła moja mama oraz likwidowane było jedno z biur, w którym pracowałam. Wszystko co było przydatne otrzymał jako wyposażenie lokum łącznie z prawie nowym telewizorem. Przeprowadzkę zrobili moi synowie i szwagrowie . Mogłabym dużo na ten temat pisać ale mam dosyć tego tematu i po prostu już mi się nie chce o tym wspominać. Teraz tylko zastanawiam się jak z tego wszystkiego wybrnąć bo jestem właścicielką tego bałaganu i jeśli się go pozbędę to wracamy do punktu wyjścia, człowiek ląduje na ulicy. Niestety byłam naiwna i liczyłam na minimum przyzwoitości tj. na regulowanie rachunków za prąd i wodę. Dalej już chyba się domyślacie jak sprawa wyglądała. W momencie gdy odłączyłam prąd okazało się, że jestem wredna bo jak biedak ma tam żyć. Bez prądu, zgroza. Najlepsze jest to, że wszyscy są przekonani, że sam regulował płatności przez te wszystkie lata. Po prostu ręce opadają. W ataku pijackiego szału groził mi, że gdy będę  próbowała się tego pozbyć to mnie zabije bo nie będzie miał już po co żyć. Skąd wiedział, że zastanawiam się nad takim rozwiązaniem?  Sąsiadka doniosła. 

Na pewno chciałaś dobrze - ale ... czasem trzeba sięgnąć dna, żeby się móc od niego odbić .  A teraz - zadbaj o swoje bezpieczeństwo. Osoby z zaburzeniami psychicznymi ( a alkohol takie powoduje - niestety ) nie myślą racjonalnie. Szukają winnych swojej sytuacji w tych, którzy im najwięcej pomogli, także wśród bliskich . Ich reakcje mogą być bardzo różne i bardzo groźne dla innych . Jeśli możesz -  poszukaj pomocy u specjalistów . Te pogróżki wcale nie są niewinne . Zgłoś to policji, MOPS-owi ... Uważaj na siebie i jak najszybciej odetnij się od wszelkiej pomocy temu człowiekowi (nawet jeśli to ktoś Tobie bliski )
15 stycznia 2015 01:40 / 4 osobom podoba się ten post
Alina

Kasiu! Wyjeżdżając pierwszy raz też miałam nadciśnienie i jechałam zaopatrzona w stosowne tabletki oraz porządne ubezpieczenie od chorób przewlekłych, wypadku przy pracy oraz odpowiedzialności cywilnej. Drogie jak cholera, które wykupiłam sobie sama.  Trafiłam jednak do pdp, która w połączeniu z innymi przykrymi sytuacjami związanymi z upadkiem firmy, w której byłam zatrudniona spowodowała, że zgupiłam około 15 kg.  Stał się cud, ciśnienie wróciło do normy, teraz mam wręcz książkowe. W moim przypadku  nadwaga+ stres= nadciśnienie. Babcie niemieckie ( poza tą pierwszą)  nie są aż tak złe w porównaniu z tym co miałam w kraju skoro nastąpiło samowyleczenie....ha,ha,ha.

Alinko, obiecałam sobie, że już nie będę komentować Twoich postow ale jeszcze tylko na tym nie zostawie suchej nitki. Najwyżej mi powiesz, że jestem upierdliwa i żebym się od ciebie odp..przyła. Ale ja muszę obalić ten mit o cudzie. Jeżeli żyłaś w takim stresie o którym pisałas, to nadciśnienie musiało się pojawić a do tego jeszcze miałaś dużą nadwagę. Lekarz zalecił ci tabletki na nadciśnienie i na pewno zalecił też dietę bo nadwaga potęguje nadciśnienie. Długi pobyt w Niemczech odciął cię od tego piekiełka i ogromnego stresu w Polsce, PDP???  cię odchudziła. Zalecenia lekarza zostały wykonane w 100% i organizm się ponaprawiał. Super. Ale dbaj o siebie, stresów jak najmniej i kontroluj talerzyk co tam sobie serwujesz. Choroby nawracają!!! U mnie było tak, przestałam palić papierosy i nawet nie wiem kiedy wlazło na mnie 20 kg. Żadne choroby mnie nie dopadły, ciuchy tylko przymałe się porobiły ale jak się kiedyś obejżałam w sklepie w przymierzalni w dobrych lustrach to omal nie zemdlalam. Już 1,5 roku z moimi kg się rozprawiam, pozbyłam się 12 i tylko ja wiem ile się przy tym napracowałam i umęczyłam. Jeszcze 5 kg chcę w dół ale waga na razie stoi w miejscu jak zaczarowana. Nie paliłam 3 lata, od pół roku palę znowu, uważam, że to mój nałóg i już kiedyś o tym pisałam. Przymierzam się znowu do tytoniowej abstynencji bo mi to przeszkadza, że papieros mną rządzi.  
15 stycznia 2015 08:20 / 2 osobom podoba się ten post
Alina

Gosiu! Ja nawet nie zamierzałam brać się za leczenie tylko pomóc komuś by miał jakiś dach nad głową ponieważ stracił mieszkanie. Dzięki mnie ma gdzie mieszkać. Nie jest to żaden luksus ale zawsze lepsze niż noclegownia czy po prostu ulica, a tak by się skończyło gdyby nie moja ingerencja. Sytuacja była ekstremalna i choć ten człowiek ma mnóstwo znajomych, bo jak wiadomo wódka lubi towarzystwo to w tej sytuacji  byłam jedyną osobą, która pomogła. Zrobiłam więcej niż trzeba. Kupiłam za własne pieniądze piec ogrzewania centralnego, grzejnik, stosowne oprzyrządowanie, okna tak aby dało się tam mieszkać. Uwaga! Wzięłam na to kredyt. Dla obcego człowieka. W tym czasie zmarła moja mama oraz likwidowane było jedno z biur, w którym pracowałam. Wszystko co było przydatne otrzymał jako wyposażenie lokum łącznie z prawie nowym telewizorem. Przeprowadzkę zrobili moi synowie i szwagrowie . Mogłabym dużo na ten temat pisać ale mam dosyć tego tematu i po prostu już mi się nie chce o tym wspominać. Teraz tylko zastanawiam się jak z tego wszystkiego wybrnąć bo jestem właścicielką tego bałaganu i jeśli się go pozbędę to wracamy do punktu wyjścia, człowiek ląduje na ulicy. Niestety byłam naiwna i liczyłam na minimum przyzwoitości tj. na regulowanie rachunków za prąd i wodę. Dalej już chyba się domyślacie jak sprawa wyglądała. W momencie gdy odłączyłam prąd okazało się, że jestem wredna bo jak biedak ma tam żyć. Bez prądu, zgroza. Najlepsze jest to, że wszyscy są przekonani, że sam regulował płatności przez te wszystkie lata. Po prostu ręce opadają. W ataku pijackiego szału groził mi, że gdy będę  próbowała się tego pozbyć to mnie zabije bo nie będzie miał już po co żyć. Skąd wiedział, że zastanawiam się nad takim rozwiązaniem?  Sąsiadka doniosła. 

Wielkie uznanie, dla Ciebie naprawdę, wiesz jak to jest kto ma miekie serce musi mieć twardą du....
Ludzmi się nie przejmuj bo to  z zazdrości chcą ci dokopać...
Tyciek Ci dobrze napisał, pozbądz się tego drania u już...
Pozdrawiam