W domu # 7

17 listopada 2016 13:44 / 2 osobom podoba się ten post
Mycha

No tak, tylko oni będa sobie krzywdę robili a potem sie będa przepraszali. Raz pod kołdra a raz bez niej :lol2: I tak w kółko aż do znuszenia. Albo do starości. Oby tylko chcieli być ze sobą i te krzywdy wymyślać :-)

Pod kołdrą w konspiracji przed mamusią 
17 listopada 2016 13:47 / 8 osobom podoba się ten post
michasia

Tak było i u mnie. Jak przyjezdzałam to uzgadniałysmy co na jutro / a przewaznie robiłam po ichniemu/ i przychodzili z pracy do mojej kuchni/swoją mają na górze/ syn ręcę zacierał i mówił jak to dobrze przyjśc na gotowe.Synowej też było wygodnie / pytałam sie po setki razy czy mam gotowac/.Powiem tylko że syn wszystko zjadliwy a synowa taka miastowa. delikatna /ale zaradna/ i nie zwyczajna domowych obiadków bo Jej mama też w ciagłym biegu była i robiła po szybkiemu.Żyjemy obydwie w "symbiozie" i wszelakie niejasnosci wyjasniamy na bieżąco.Szczęscie Ich jest moim szczęściem i będę kibicować w swoich garnkach ale rezerwą paru kotlecików nie pogardzi:) to wiem

17 listopada 2016 13:59 / 7 osobom podoba się ten post
ewa59

Masz rację Mycha.....widziały gały co brały...nigdy się nie wtrącam. Niekiedy język mnie swierzbi, żeby swoje pięć groszy dołożyć ale jakimś cudem się opanowuje. Dzięki temu mam dobre relacje z zięciem. A jeśli mialabym stanąć po czyjejś stronie to stanelabym zawsze za zięciem....tego mnie nauczyła moja babcia.

Twoja Babcia i Moja Babcia mądre kobiety. Mnie tez mówiła swojego znasz a Ona musi się odnależc przy obcej Kobiecie w obcym miejscu . Trzeba Jej stronę trzymac i tak tez niniejszym czynie i urdu burdu na Syna :) A język jak mnie nie raz świerzbił - nauczyłam się nie słyszeć i milczeć.
17 listopada 2016 14:03 / 10 osobom podoba się ten post
Jak mieszkalam z młodymi to starałam się zawsze jakiś obiad ugotować. Wiadomo, po pracy głodni i zmęczeni, zanim dojechali do domu w korkach to już było późno...żeby mieli więcej czasu dla siebie...to mamusia mieszała w garnkach aż para leciała....ale jak raz, drugi i trzeci podziubali w talerzach i oświadczyli, że nie są głodni bo po drodze coś już zjedli, to przestałam gotować....i wszyscy zadowoleni....
Młodzi teraz inną kuchnie preferują.
17 listopada 2016 14:23 / 8 osobom podoba się ten post
ewa59

Jak mieszkalam z młodymi to starałam się zawsze jakiś obiad ugotować. Wiadomo, po pracy głodni i zmęczeni, zanim dojechali do domu w korkach to już było późno...żeby mieli więcej czasu dla siebie...to mamusia mieszała w garnkach aż para leciała....ale jak raz, drugi i trzeci podziubali w talerzach i oświadczyli, że nie są głodni bo po drodze coś już zjedli, to przestałam gotować....i wszyscy zadowoleni....
Młodzi teraz inną kuchnie preferują.

Najgorzej jest kogoś uszczęśliwiać na siłę. Jak byłam młodą mężatką,to oczywiście zamieszkaliśmy z teściami w dużym mieszkaniu. Tam z kolei było na odwrót,to teściowa chciała być uszczęśliwianą ,a teść na każdym kroku chciał udowadniać mi jaka jestem beznadziejna. Miałam 18 lat... Jak się cieszę ,że jestem już stara i mam za sobą te problemy.
17 listopada 2016 14:29 / 9 osobom podoba się ten post
ewa59

Jak mieszkalam z młodymi to starałam się zawsze jakiś obiad ugotować. Wiadomo, po pracy głodni i zmęczeni, zanim dojechali do domu w korkach to już było późno...żeby mieli więcej czasu dla siebie...to mamusia mieszała w garnkach aż para leciała....ale jak raz, drugi i trzeci podziubali w talerzach i oświadczyli, że nie są głodni bo po drodze coś już zjedli, to przestałam gotować....i wszyscy zadowoleni....
Młodzi teraz inną kuchnie preferują.

Cytuję tylko Ewę,aby nie zaśmiecać, ale piszę do Was dziewczyny - krótko i na temat: Takie tesciowe jak Wy, to skarb i życze każdemu! Naprawdę, aż się miło czyta! 
17 listopada 2016 14:43 / 10 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Najgorzej jest kogoś uszczęśliwiać na siłę. Jak byłam młodą mężatką,to oczywiście zamieszkaliśmy z teściami w dużym mieszkaniu. Tam z kolei było na odwrót,to teściowa chciała być uszczęśliwianą ,a teść na każdym kroku chciał udowadniać mi jaka jestem beznadziejna. Miałam 18 lat... Jak się cieszę ,że jestem już stara i mam za sobą te problemy.

Ivanilko, jaka stara...? Ale fakt, że ja też się cieszę, że wszystko co dotyczy teściów mam już za sobą. Teraz ja jestem teściową i staram się nie popełniać błędów....nawet jeśli decyzje moich dzieci są głupie lub nieprzemyślane ( według mnie ) i dopóki nie proszą mnie o zdanie, staram się nie zajmować stanowiska....to nie są małe dzieci bo obydwoje mają po 35 lat i muszą uczyć się na błędach aby dobrze zapamiętać taką lekcję. Nie jestem toksyczną babcią ani matką. Nie jestem też na każde zawołanie....i nigdy nie byłam. Szanuję swój czas i innych. 
17 listopada 2016 16:01 / 3 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Najgorzej jest kogoś uszczęśliwiać na siłę. Jak byłam młodą mężatką,to oczywiście zamieszkaliśmy z teściami w dużym mieszkaniu. Tam z kolei było na odwrót,to teściowa chciała być uszczęśliwianą ,a teść na każdym kroku chciał udowadniać mi jaka jestem beznadziejna. Miałam 18 lat... Jak się cieszę ,że jestem już stara i mam za sobą te problemy.

Hahahaha  no czego to ja się dowiaduję ??!!  Ivanilka jest STARA !! No żebyś Ty duża urosła. 
17 listopada 2016 16:03 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

Hahahaha :lol1: no czego to ja się dowiaduję ??!!  Ivanilka jest STARA !! No żebyś Ty duża urosła. 

Wolę się już teraz do tej myśli przyzwyczajać,niż potem obudzić się rano i stwierdzić,że jestem już stara
17 listopada 2016 16:08 / 4 osobom podoba się ten post
Popatrz a u mnie to odwrotnie idzie . Jak byłam młodsza to czułam się starsza niż w tej chwili. I jest mi z tym dobrze.
17 listopada 2016 16:09 / 4 osobom podoba się ten post
michasia

Synową nie jestem ale też chcę. Nie ma to jak dobre mielone  
17 listopada 2016 22:24 / 2 osobom podoba się ten post
Mycha

Synową nie jestem ale też chcę. Nie ma to jak dobre mielone :-) 

Jeszcze mam:) oddałabym ostatnie:)
18 listopada 2016 09:27 / 3 osobom podoba się ten post
Misia podziwiam za umiejętność mieszkania z dorosłymi dziećmi i ich rodzinami. Ja jestem zwolenniczką :młodzi na swoje.
Słowem kluczem we wspólnym mieszkaniu jest   K O M P R O M I S ! Nie wiem czy zawsze wszystkim by sie ono/słowo/ udawało wcielić w życie. Pewnie "ono" /słowo/ musiałoby tylko mnie obowiązywać. A mnie się już nie chce dostosowywać do /najczęściej/ roszczeniowej postawy młodych ludzi. Ufff-ale epistoła!
18 listopada 2016 17:35 / 3 osobom podoba się ten post
Mycha

Popatrz a u mnie to odwrotnie idzie . Jak byłam młodsza to czułam się starsza niż w tej chwili. I jest mi z tym dobrze.

Mycha jak ja Ciebie lubię za te słowa :) kochana jesteś :)
18 listopada 2016 18:42 / 6 osobom podoba się ten post
pytajka

Misia podziwiam za umiejętność mieszkania z dorosłymi dziećmi i ich rodzinami. Ja jestem zwolenniczką :młodzi na swoje.
Słowem kluczem we wspólnym mieszkaniu jest   K O M P R O M I S ! Nie wiem czy zawsze wszystkim by sie ono/słowo/ udawało wcielić w życie. Pewnie "ono" /słowo/ musiałoby tylko mnie obowiązywać. A mnie się już nie chce dostosowywać do /najczęściej/ roszczeniowej postawy młodych ludzi. Ufff-ale epistoła!

Oj kochana:0 ja też byłam zwolenniczką młodzi na swoim i niie powiem że cięzko bardzo cięzko było mi się przestawic. Dom cały dół, piętro do mojej dyspozycji. Młodzi a byli bardzo młodzi jak stali się rodzicami/ na studiach/ mieszkali w Toruniu.Mąż wyjezdzał ja brałam tez roboty sezonowe za granicą a dom był pusty.Oni wynajmowali kawalerkę trzeba było dokładać i tak za obopólnym porozumieniem przyszli na wieś.Pokończyli studia,małą ja bawiłam dostali pracę, wzieli kredyt , zagospodarowali poddasze/ duże/ i mają dwa pięterka .Kompromisów było co nie miara :) aby to ogarnąć. Pomimo że mieszkamy razem ponad 9 lat to mi nadal brakuje mojego rewiru./górnego/ Samo życie.Mam nadzieję że opieka na starość będzie / koń by się uśmiał jak to mówi moja Mama/ ale musi być jak jest. My mieszkaliśmy sami bez rodziców i wiem że nie ma jak oddzielnie się mieszka ale właśnie ale wszystko się skupia do kasy.Ot i cała bajka.:)))